Zakupy za setki milionów złotych — taki plan na życie po giełdzie przedstawił Graal w „PB” w sierpniu 2016 r. Wówczas fundusz Abris (poprzez jedną ze swoich spółek) oraz Bogusław Kowalski, prezes i główny akcjonariusz Graala, ogłosili wezwanie na wszystkie nienależące jeszcze do nich akcje rybnego giganta. Spółka zniknęła z giełdy i — jak później wielokrotnie powtarzano — wyruszyła na łowy. Teraz mają się w końcu zmaterializować.

W zeszłym tygodniu, podczas trwających w Brukseli światowych targów ryb i owoców morza, Bogusław Kowalski w rozmowie z dziennikarzami branżowego portalu UndercurrentNews powiedział, że jest bliski domknięcia jednego, a nawet dwóch przejęć, które mają nastąpić w tym roku, a „nawet” jeszcze w tym półroczu.
Przetwórca i dystrybutor
— Spółka znalazła się na takim etapie, że potrzebuje silnego dokapitalizowania, żeby się rozwijać. Po akwizycjach i budowie struktur w Polsce potrzebujemy wsparcia w przejęciach zagranicznych — kogoś, kto ma pieniądze, wiedzę i doświadczenie. Stąd pomysł na działanie wspólnie z Abrisem — mówił w sierpniu 2016 r. Bogusław Kowalski.
Tłumaczył, że Graala interesują aktywa przetwórcze i marki w Europie Zachodniej oraz akwakultury, zaś na akwizycje spółka będzie potrzebować kilkuset milionów złotych.
Dwie zbliżające się transakcje, o których obecnie mowa, mają dotyczyć przetwórcy ryb oraz dystrybutora.
— Prowadzimy rozmowy z podmiotami z Europy Zachodniej i mamy duże ambicje. Chcemy powtórzyć to, co zrobiliśmy w Polsce, gdzie przeprowadziliśmy osiem akwizycji w krótkim czasie — deklaruje teraz w rozmowie z „PB” Bogusław Kowalski.
Ostatnia z nich nastąpiła 11 lat temu.
— Restrukturyzowaliśmy, konsolidowaliśmy i układaliśmy przejęte biznesy. Zdobywaliśmy też akwizycyjny know- -how. Sens tamtych przejęć był taki, żeby wejść w różne segmenty rybnego rynku — byliśmy wówczas mocni w konserwach, a dzięki zakupom staliśmy się też bardziej widoczni m.in. w rybach mrożonych, świeżych i wędzonych, zaś dzięki ówczesnym decyzjom staliśmy się szybko znaczącym graczem na rynku. Sens obecnych akwizycji jest inny — chcemy zwiększać udziały w poszczególnych segmentach na europejskim rynku — twierdzi Bogusław Kowalski.
Wyjątek i bezpieczeństwo
Podkreśla, że doświadczenie w przejmowaniu zagranicznych podmiotów wnosi do spółki Abris.
— To daje nam poczucie bezpieczeństwa — dodaje Bogusław Kowalski.
W segmencie rybnym, ale też w całej branży spożywczej inwestycje zagraniczne to wielka rzadkość. Zakład w Norwegii ma Gadus, specjalizujący się w dorszu producent z Gdyni. Dawid Sztormowski, prezes Gadusa, zapowiadał na łamach „PB”, że spółka będzie kupowała kolejne zakłady w norweskich wioskach rybackich, żeby podążać za migrującymi w kolejnych miesiącach roku rybami.
Jaskółki, które wiosny nie czynią
Zagraniczne akwizycje w branży spożywczej to temat często omawiany, ale bardzo rzadko realizowany w praktyce. Chlubnym wyjątkiem jest tu Grupa Maspex Wadowice, która jednak — przynajmniej do tej pory — była aktywna pod tym kątem na wschodzie i południu Europy. To jednak może się zmienić — pod koniec kwietnia agencja Reuters doniosła, że wadowicki producent jest zainteresowany przejęciem belgijskiego giganta Continental Foods. Maspex odmówił komentarza. Pierwszą głośną zachodnią akwizycją polskiego spożywcy była transakcja zrealizowana przez pieczarkowy Okechamp, który kupił holdenderskiego przetwórcę grzybów w 2008 r. (niedawno go jednak odsprzedał). Brytyjskiego producenta ze swojej branży — Elisabeth Shaw — kupił słodyczowy Colian. Również Wawel miał zamiar kupić holenderskie Droste od swojego największego akcjonariusza, ale do transakcji nie doszło. Miał też przez moment ponad 5 proc. akcji austriackiego producenta wafli Josef Manner — pakiet zwiększał, ale ostatecznie sprzedał.
OKIEM BRANŻY
Kierunek: akwakultury
JERZY SAFADER, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb
To świetna wiadomość dla branży, że w końcu ktoś zaczyna przejmować za granicą. Trzymam kciuki, żeby Graalowi się powiodło. To też wyraźny sygnał, że największym graczom zaczyna być już ciasno na rynku krajowym, a eksport im nie wystarcza. Posiadanie zakładu i marki za granicą na pewno daje zdecydowanie lepszą pozycję na danym rynku niż sprzedaż tam produktów przywiezionych z Polski. Ciekawym kierunkiem mogłoby być przejmowanie akwakultur norweskich. Oby przetwórcy, którzy dziś na potęgę importują norweskie ryby, zaczęli też kapitałowo angażować się w ich produkcję.