Mówiono też, że rozczarowujący był wynik posiedzenia ECB. Rzeczywiście Mario Draghi, prezes ECB podczas konferencji prasowej nie obiecał wyasygnowania nowych środków pomocowych i ostrzegł, że zagrożenia dla strefy euro są znaczne. Powiedział jednak też, że możliwe jest dalsze stymulowania gospodarki, jeżeli sytuacja gospodarcza będzie się pogarszać. Stwierdził, że kolejne dane makro mogą zmienić stanowisko ECB w kwestii polityki monetarnej. Gracze równie dobrze mogli wziąć takie oświadczenia za dobrą monetę. Tak się jednak nie stało. Uważam, że do słabych danych (naprawdę je można interpretować też pozytywnie) i do obawy o wynik wyborów w Grecji i Francji dodał się początek maja.
Zakładam, że gracze (oprócz obaw o dane makro i wybory) przejęli się powiedzeniem „sprzedaj w maju i uciekaj”. W maju właśnie uwaga (od drugiego tygodnia) skupiła się na wyniku wyborów w Grecji i we Francji. Uważam, że negatywnego znaczenia dla rynków nie ma wygrana przez socjalistę Francois Hollande’a wyborów prezydenckich we Francji. Z tym rynki się już pogodziły, bo przecież przed wyborami nie było nawet jednego sondażu, który dawałby szansę Nicolasowi Sarkozemu.
Poza tym nie taki Hollande straszny – nawet w jego zapowiedziach nie było widać wielkich zagrożeń. Opowieści o tym, że chce powrotu do powszechnego wieku emerytalnego na poziomie 60 lat są oczywistą nieprawdą. Mówi jedynie o takim wieku dla małej grupki osób, które bardzo wcześnie (w wieku bodajże 18 lat) rozpoczęły pracę. Co do powszechnego wieku emerytalnego to obiecuje dyskusję na ten temat. Poza tym po wyborach retorykę najpewniej zastąpi konieczność dojścia do porozumienia z rynkami. Francois Hollande jest politykiem głównego nurtu. Wygrał potyczkę z Nicolasem Sarkozy, czeka go bitwa z rynkami finansowymi (jeśli będzie chciał naprawdę skręcić w lewo, w co wątpię), a i tak za kilka laty wojnę wygra ulica.
Widać to wyraźnie właśnie w Grecji, gdzie sytuacja jest fatalna. Tam wyborcy ukarali PASOK i Nową Demokrację za podpisanie wbrew woli elektoratu porozumień z „trojką” (MFW, KE, ECB). Ukarali tak mocno, ze drugie miejsce zajął Radykalny Front Lewicy SYRIZA. Jeśli nie uda się utworzyć rządu to Grecję czekają nowe wybory. Świadomi tego politycy nie zrezygnowali (bo zrezygnować nie mogli) z „antycięciowej” retoryki.
Antonis Samaras, szef Nowej Demokracji, która wygrała wybory, błyskawicznie zrezygnował z misji tworzenia rządu. W chwili pisania komentarza Alexis Tsipras, szef SYRIZY, próbował cos sklecić bez specjalnej nadziei na sukces. Wystraszył jednak rynki swoimi wypowiedziami. Stwierdził, że greckie zobowiązanie do oszczędności w zamian za międzynarodową pomoc jest nieważne. Powiedział też, że chce utworzyć koalicyjny rząd lewicowych partii, że należy na nowo przegłosować uzgodnienia „trojką”, że banki powinny zostać znacjonalizowane, a legalność długu greckiego powinna zbadać międzynarodowa komisja.
Znawcy polityki greckiej twierdzą, że Tsipras nie jest ani zwolennikiem powrotu do drachmy ani opuszczenia UE. Nie bardzo wiem jak wyobraża sobie takie pogodzenie ognia z wodą… Może się okazać, że ponowione wybory dadzą zwycięstwo właśnie partii Tsiprasa, a jego bojowe wypowiedzi i czekanie na nowe wybory (być może 17. czerwca) już zachęciły właściwie wszystkie greckie partie do wspominania jeśli nie o odrzuceniu to przynajmniej o renegocjacji memorandum podpisanego z „trojką” nakazującego przeprowadzenie cięć i prywatyzacji, które Grekom się nie mogły spodobać.
Jeśli Grecy nie utworzą szybko (większościowego) rządu to trudno będzie o wdrożenie ponad siedemdziesięciu posunięć uzgodnionych z pożyczkodawcami, które miały zostać wdrożone w czerwcu. Wtedy Grecja nie dostanie kolejnych transzy i będzie musiała naprawdę ogłosić bankructwo. Instytut Finansów Międzynarodowych szacuje, że takie bankructwo kosztowałoby strefę euro 1000 miliardów euro, na co strefa przygotowana nie jest.
Nie wiem, jak IIF to wyliczył, ale wydaje się to być szacunkiem zawyżonym. Nie ulega jednak wątpliwości, że to wcale nie bankructwo Grecji i powrót tego kraju do drachmy spędza sen z oczu politykom i inwestorom. Boją się najbardziej uruchomienia efektu domina. W Hiszpanii rentowność obligacji znowu w drugim tygodniu maja dochodziła do poziomu sześciu procent. Za nimi szła rentowność obligacji Włoch. Upadek Grecji dałby sygnał do ataku spekulantów na te kraje.
Od dawna twierdzę, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest pozwolenie Grecji na wyjście ze strefy euro oraz (w tym samym czasie) podjęcie przez ECB decyzji o nieograniczonym skupie obligacji zagrożonych krajów strefy. Bez takich rozwiązań wcześniej czy później dojdzie do "pięknej" (z filmu „Grek Zorba”) katastrofy.
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
