Groclin wsiada na e-rower

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2021-01-28 20:00

Spółka giełdowa, znana z branży motoryzacyjnej, udostępniła znak towarowy start-upowi, który chce zbudować pozycję na rynku rowerów elektrycznych.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się jaka jest historia Groclinu i:

  • jakie plany ma względem spółki Futureo,
  • jak je komentują eksperci.

Klienci odwiedzający galerię handlową Posnania mogą ostatnio natknąć się na nietypowy widok. Pojawiło się nowe stoisko, na którym przy pomocy ekranów dotykowych można przejrzeć ofertę rowerów elektrycznych.

Co w tym zaskakującego? To, że wszystko dzieje się pod szyldem Groclinu - znanego inwestorom giełdowym z produkcji poszyć do foteli dla przemysłu motoryzacyjnego, a kibicom piłkarskim - z klubu z Grodziska Wielkopolskiego, który święcił triumfy w Ekstraklasie w pierwszej dekadzie XXI wieku.

- Działamy pod szyldem Groclin, ale na obecnym etapie nie jesteśmy w strukturach giełdowej grupy – nabyliśmy natomiast prawo do korzystania ze znaku towarowego w segmencie, w którym operujemy. Jesteśmy start-upem, który chce zdemokratyzować rynek rowerów elektrycznych. Zamierzamy osiągnąć silną pozycję na rynku e-rowerów w segmencie ekonomicznym, dla szerokiej grupy docelowej. Obecność w galeriach handlowych i rozpoznawalna marka pozwolą nam zbudować wiarygodność w oczach klientów i odpowiednią skalę – mówi Michał Seidel, prezes spółki Futureo, która stoi za projektem.

Dlaczego Groclin? Przedstawiciele spółki uważają, że to nazwa, którą zna większość Polaków - ale która nie kojarzy się im z żadnym konkretnym produktem. To ma dawać szansę na nowym rynku.

- Groclin to bardzo rozpoznawalna nazwa i marka – w całej Polsce, a zwłaszcza w Wielkopolsce, skąd się wywodzimy. Jednocześnie to marka, która w naszym mniemaniu idealnie się nadaje do zaistnienia w nowej branży. Taka marka to spora wartość, która aż prosiła się o wykorzystanie. Zbudowanie od podstaw podobnej rozpoznawalności byłoby bardzo czasochłonne i kosztowne – tłumaczy Michał Seidel.

Rowerowa pasja

Powiązanie Groclinu z rowerami elektrycznymi dziwi mniej, gdy zerknie się na listę udziałowców Futureo. Michał Seidel ma w tej spółce 40 proc. udziałów, a reszta należy do Gerstner Managementholdingu, czyli wehikułu inwestycyjnego Andre Gerstnera, prezesa i znaczącego akcjonariusza Groclinu. Współpraca trwa od kilku lat.

Rewitalizacja marki
Rewitalizacja marki
Michał Seidel, którego wspólnikiem w biznesie rowerowym jest Andre Gerstner, prezes i akcjonariusz Groclinu wierzy, że dzięki rozpoznawalności marki spółki giełdowej będzie można szybciej zbudować biznes w nowej branży. Kierowany przez niego start-up liczy na popyt na rowery elektryczne wśród młodszych konsumentów.
Marek Wiśniewski

- Pracuję od kilkunastu lat w branży marketingowej. Jestem pasjonatem rowerów i przyszedłem do Andre z pomysłem stworzenia w internecie wielofunkcyjnego serwisu rowerowego, bo czegoś takiego brakowało na rynku. Początkowo miało być to coś w rodzaju rowerego OtoMoto, na którym sprzedawcy wystawialiby swoje towary, płacąc co miesiąc abonament – opowiada Michał Seidel.

Tak powstał portal MultiBike.pl. W ciągu kilku lat działalności kilkakrotnie przeszedł metamorfozę.

- Model abonamentowy się nie sprawdził, obecnie zamieszczamy oferty sprzedaży rowerów i akcesoriów, pobierając prowizję od transakcji. W ofercie mamy około 10 tys. pozycji asortymentowych. Na portalu jest też dużo usług dodatkowych, związanych z mapami dla rowerzystów oraz dopasowaniem i personalizacją sprzętu, a także baza wiedzy. Prowadzimy też akcję społeczną Lepiej w Kasku, która ma duży zasięg. Zaczęliśmy również rozstawiać ładowarki do rowerów przy galeriach handlowych. Teraz przyszła pora na sprzedaż rowerów elektrycznych pod marką Groclin – mówi Michał Seidel.

Okiem eksperta
Markę warto wykorzystać
Roman Jędrkowiak
szef butiku marketingowego ADHD Warsaw

Groclin nie miał do tej pory nic wspólnego z rowerami elektrycznymi, ale marka ta nie jest wcale aż tak odległa od tego segmentu rynku. To nie jest producent margaryny czy innych artykułów spożywczych, którego nazwa gryzłaby się z rowerami, tylko firma z branży motoryzacyjnej. Dla start-upu możliwość używania rozpoznawalnej marki to duża korzyść na początkowym etapie rozwoju biznesu - nie trzeba mozolnie i samodzielnie budować rozpoznawalności. Widzę jednak korzyści obustronne. Groclinowi skojarzenie z rowerami elektrycznymi, które postrzegane są jako przyszłościowe, nie powinno zaszkodzić - wręcz przeciwnie, trochę unowocześni markę i może poprawić jej postrzeganie.

Elektryczna nisza

Branża rowerowa w Polsce w ostatnich latach prężnie się rozwija. Jej wartość to ponad 1,5 mld, zł a rynek rośnie o kilkanaście procent rocznie.

- Pandemia tylko zwiększyła popularność rowerów. Ze względu na spotęgowany popyt i przerwy w dostawach polscy sprzedawcy w ubiegłym roku niemal wyczyścili magazyny z zapasów – sprzedawało się dosłownie wszystko. Trendy konsumenckie sprzyjają rowerom, które łączą zdrowy tryb życia z ekologią – tłumaczy Michał Seidel.

Rowery elektryczne, zwłaszcza z segmentu ekonomicznego, to nisza.

- Kojarzą się z jednej strony z bardzo drogim sprzętem dla profesjonalistów, a z drugiej – z e-rowerami dla seniorów, którzy potrzebują dodatkowego napędu. Chcemy zmienić to postrzeganie. Celujemy w grupę klientów, która do tej pory z różnych powodów nie wsiadała na takie rowery – mieszkańców większych miast, dla których rower jest alternatywnym środkiem transportu – mówi prezes Futureo.

Rozkręcanie biznesu

Rowery elektryczne pod marką Groclin są tworzone z komponentów sprowadzanych głównie z Chin, jak większość sprzętu tego typu. Spółka podaje, że kończy prace nad finalnymi prototypami, które na początku lutego pojawią się w jej showroomie, a równocześnie na portalu Multibike i w e-sklepie egroclin.com

- Rowery montujemy w Polsce, zależy nam na dużym zasięgu baterii, nietuzinkowej palecie kolorystycznej i relatywnie niskiej cenie. To mają być rowery elektryczne dostępne dla wszystkich – będą kosztować około 4 tys. zł, zależy nam też na szerokim pakiecie usług serwisowych, m.in. serwisie door to door– mówi Michał Seidel.

W Galerii Posnania spółka otworzyła swój pierwszy showroom rowerowy i czeka na zniesienie wirusowych restrykcji.

- Chcielibyśmy otwierać kolejne, ale robimy to krok po kroku, finansując się ze środków własnych. Projekt mamy rozpisany na cztery lata. Zakładamy, że dojście do rentowności biznesu zajmie nam cztery lata i pozytywnie zaskoczymy wynikami – mówi Michał Seidel.

Wzloty i upadki Groclinu

Groclin powstał w drugiej połowie lat 70. Jego założycielem był Zbigniew Drzymała. Firma zaczęła od produkcji zagłówków do samochodów Fiata. Przez lata zdobywała kolejne kontrakty na dostawy dla koncernów samochodowych, a w 1998 r. zadebiutowała na warszawskiej giełdzie. Założyciel zainwestował też w sport, stając się właścicielem klubu piłkarskiego z Grodziska Wielkopolskiego, który w pierwszej dekadzie XXI wieku dwa razy wywalczył wicemistrzostwo Polski, zdobył jeden Puchar Polski (drugi klubowi odebrano ze względu na korupcję), rozgrywał też pamiętne mecze w Pucharze UEFA.

W spółkę, korzystającą z opcji walutowych, mocno uderzył kryzys finansowy. W 2008 r. klub piłkarski sprzedano (prawa do licencji przejęła Polonia Warszawa), a kilka lat później do akcjonariatu producenta poszyć wszedł Andre Gerstner, właściciel spółki Kable-Technik-Polska.

Niemiecki menedżer został prezesem i przejął kontrolę nad grupą, z której Zbigniew Drzymała w końcu się wycofał. Produkcję przeniesiono z Wielkopolski na Ukrainę, zainwestowano w nowe linie biznesowe, ale wyniki z roku na rok się pogarszały. Od 2017 r. spółka wykazuje straty na poziomie netto, poszukiwała też strategicznego partnera. W najlepszych czasach giełdowa kapitalizacja Groclinu przekraczała 800 mln zł. Teraz to niespełna 20 mln zł.