Rząd wstępnie przyjął projekt budżetu. Nie przewiduje on rewolucji w podatku PIT.
Zgodnie z projektem, dochody osiągną 172,775 mld zł, a wydatki 207,775 mld zł. Oznacza to, że deficyt wyniesie 35 mld zł, co stanowi 3,7 proc. PKB. W tym roku wpływy budżetowe mają być niższe od wydatków aż o 45,3 mld zł, czyli 5,6 proc. PKB.
— Oznacza to znaczne zacieśnienie fiskalne — twierdzi Mirosław Gronicki, minister finansów.
Dzięki temu potrzeby pożyczkowe netto budżetu spadły z 52,4 mld zł w tym roku do 46,5 mld zł w 2005 r. W tym 43,1 mld zł ma być pożyczone w Polsce, a tylko 3,4 mld zł za granicą. Przedstawione założenia makroekonomiczne, czyli 5 proc. wzrostu PKB i 3 proc. inflacji, były zgodne z wcześniejszymi deklaracjami.
Mirosław Gronicki twierdzi, że w projekcie budżetu nie przewidziano zmian w podatku dochodowym od osób fizycznych.
— Ministerstwo Finansów jest przeciwne majstrowaniu przy podatku dochodowym. Bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby władza ustawodawcza dążyła do uproszczenia podatków, a nie działała na zasadzie: damy komuś, zabierzemy komuś. Tego typu propozycji minister finansów popierać nie będzie — stwierdził Mirosław Gronicki.
To odniesienie do proponowanego przez SLD zwolnienia z podatku PIT osób zarabiających nie więcej niż wysokość minimalnego wynagrodzenia w zamian za zabranie kwoty wolnej podatnikom z II i III przedziału oraz do pomysłu 50-proc. stawki dla najbogatszych.
Przypomnijmy, że także wicepremier Jerzy Hausner proponuje wprowadzenie tzw. ulgi aktywizacyjnej polegającej na zmianie sposobu liczenia kosztów uzyskania przychodu. W efekcie najmniej zarabiający otrzymać mają wyższe wynagrodzenie, a lepiej zarabiający zapłacić wyższy podatek. O tej koncepcji szef finansów nie chciał się jednoznacznie wypowiedzieć, choć podtrzymał generalną niechęć do zmian fiskalnych w 2005 r.