Jeszcze kilka miesięcy temu Stocznia Remontowa Gryfia ze Szczecina stała na skraju bankructwa. Ze spółki zaczęły płynąć jednak dobre wieści. Stocznia wchodzi w offshore (rynek górnictwa morskiego i energetyki wodnej), dostała też kontrakt na budowę lodołamaczy dla zachodniopomorskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.
— Zamówiono dwie jednostki. Wartość kontraktu to ponad 35 mln zł plus VAT. Organizujemy jego finansowanie. Musimy podpisać umowę do 2 stycznia i do tego czasu konieczne jest zdobycie funduszy na budowę jednostek — informuje Patryk Michalak, prezes Gryfii. Jeśli odbiorca będzie zadowolony, w grę wchodzą kolejne zamówienia.
— Możemy otrzymać zamówienie na 20 lodołamaczy — ocenia Patryk Michalak.
Gryfia jest stocznią remontową, tymczasem kontrakt dotyczy budowy statków. Pytanie, czy spółka poradzi sobie z wykonaniem prototypowych jednostek. Do tej pory polskie stocznie, decydując się na ich wykonanie, napotykały na potężne rafy. Dość wspomnieć Stocznię Szczecińską Porta Holding (SSPH), która wchodząc w budowę statków do transportu chemikaliów, przy pierwszym z nich poniosła duże straty. Ale po pierwszym niepowodzeniu polscy stoczniowcy nauczyli się je budować, więc chemikaliowce ze Szczecina stały się wysoko cenionymi przez armatorów jednostkami.
— Lodołamacze to znacznie prostsze statki niż chemikaliowce. Myślę, że Gryfia z budową dwóch lodołamaczy sobie poradzi — ocenia Krzysztof Piotrowski, prezes SSPH. Zaznacza, że Gryfia wymaga jeszcze potężnej restrukturyzacji, której nie sprzyja jej państwowa przynależność. Szczecińska firma należy do MS TFI z grupy państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu.