Grzegorz Ś., menedżer pracujący w przeszłości dla Aleksandra Gudzowatego, nie ma powodów do zadowolenia. Z informacji „PB” wynika, że śledztwo białostockiego wydziału Prokuratury Krajowej, w którym podejrzany jest o zagarnięcie kilkusetmilionowego majątku Tomasza Gudzowatego, syna i spadkobiercy jednego z najbogatszych Polaków, wciąż się rozrasta. Zeznania obciążające znanego menedżera zaczynają składać jego najbliżsi współpracownicy.

Wolny na chwilę
Według białostockich śledczych w latach 2014-19 wokół Bartimpeksu, niegdysiejszej perły w koronie Aleksandra Gudzowatego, funkcjonowała zorganizowana grupa przestępcza zajmująca się popełnianiem przestępstw na szkodę skupionych w holdingu spółek biopaliwowych i spirytusowych, takich jak Wratislavia Bio, Krakus i Akwawit. Gangiem miał kierować właśnie Grzegorz Ś., który od 2011 r. zarządzał firmami z grupy Bartimpeksu, a od 2013 r., po śmierci Aleksandra Gudzowatego, także spółką matką.
W związku z tym śledztwem menedżer, nazywany „pionierem biopaliw w Polsce”, trafił do aresztu w sierpniu 2019 r., z którego wyszedł przed Wielkanocą 2020 r. dzięki wpłaceniu 3 mln zł kaucji. Wolnością nie cieszył się jednak zbyt długo, bo już na początku lipca ponownie zatrzymali go funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a sąd nakazał powrót za kraty. Udało nam się poznać powody tej decyzji.
Nagrane matactwo
Po wyjściu z aresztu w kwietniu 2020 r. Grzegorza Ś. obowiązywał zakaz kontaktowania się z pracownikami spółek z grupy Bartimpeksu oraz firm kontrolowanych przez menedżera, które zdaniem prokuratury były beneficjentami nielegalnych transferów majątku z imperium Gudzowatych. Grzegorz Ś. złamał ten zakaz — jak ujawnia Prokuratura Krajowa, to właśnie sprawiło, że decyzją sądu ponownie trafił za kraty.
Z informacji „PB” wynika, że kilku bliskich współpracowników menedżera, z obawy przed odpowiedzialnością karną, nagrało rozmowy z nim i przekazało nagrania prokuraturze. Złożyli też zeznania obciążające Grzegorza Ś. Głównie na tej podstawie prokuratura przedstawiła mu nowe zarzuty: nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań, wywierania na nich wpływu groźbą bezprawną, posługiwania się nieprawdziwymi dokumentami akcji jednej z firm, a także podżegania do usunięcia dokumentów z akt rejestrowych innej spółki.
Obrońcy Grzegorza Ś., Agnieszka Soja z kancelarii SPCG i Michał Królikowski z kancelarii KMD, były wiceminister sprawiedliwości, składali zażalenia na decyzję o ponownym areszcie, ale okazały się bezskuteczne. Sąd drugiej instancji nie miał wątpliwości, że Grzegorz Ś. nie tylko systematycznie kontaktował się z osobami, których dotyczył zakaz, ale też próbował wywierać wpływ na ich zeznania. To, że znany menedżer złożył do prokuratury zawiadomienia „w drugą stronę”, czyli na pracowników swych firm, nie miało większego znaczenia.
„Stracone” 3 mln zł
Co stało się z 3 mln zł, które Grzegorz Ś. wpłacił na poczet kaucji w kwietniu 2020 r.? Prokuratura przejęła pieniądze, wydając postanowienie o zabezpieczeniu majątkowym na całej kwocie. Decyzja jeszcze nie jest prawomocna, bo obrońcy menedżera zaskarżyli ją do sądu. Obecnie prokuratura zarzuca Grzegorzowi Ś. popełnienie aż 14 przestępstw.
Chodzi o niekorzystne rozporządzenie mieniem, wyrządzenie spółkom z grupy Bartimpeksu szkody w wielkich rozmiarach (ponad 235 mln zł), a także pranie pieniędzy. Menedżer miał m.in. oszukać Tomasza Gudzowatego przy niekorzystnej sprzedaży akcji Akwawitu, wytransferować i przywłaszczyć sobie należącą do tej firmy warszawską kamienicę, a także wyprowadzić majątek (m.in. nieruchomości położone we Wrocławiu i Lesznie) ze spółek Wratislavia Bio i Akwawit do kontrolowanych przez siebie firm Wratislavia Biodiesel i Woodl.
Zarzuty, w tym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, usłyszało też troje współpracowników Grzegorza Ś.: Dominik D., Dominik P. i Magdalena P. Z naszych informacji wynika, że cała trójka, wobec której prokurator stosuje wolnościowe środki zapobiegawcze, nie przyznaje się do winy.