Gwiazda internetu gaśnie po cichu

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2013-01-25 00:00

Grupa Pino miała przejąć m.in. Gadu-Gadu i Golden Line. Teraz szuka chętnego, który weźmie ją za grosze

Czerwiec 2006 r. — wtedy spółka Internet Group stała się „lżejsza” o 4,1 mln zł. Tyle kosztowało ją przejęcie grupy Pino, zrzeszającej w szczytowym momencie kilkanaście serwisów internetowych. Niedługo później twórcy koncepcji grupy Pino zapowiedzieli, że lada miesiąc serwis będzie miał nawet 8 mln użytkowników. Kilka lat później faktycznie są miliony, ale… długów. Syndyk spółki właśnie wystawił ją na sprzedaż. Cena wywoławcza — niecałe 0,6 mln zł, wycena projektu: maksymalnie 1 mln zł.

Upadek Internet Group, kierowanego przez lata przez Jana Ryszarda Wojciechowskiego (na zdjęciu), oznaczał dla Grupy Pino koniec marzeń o sukcesie na miarę Onetu. [FOT. BS]
Upadek Internet Group, kierowanego przez lata przez Jana Ryszarda Wojciechowskiego (na zdjęciu), oznaczał dla Grupy Pino koniec marzeń o sukcesie na miarę Onetu. [FOT. BS]
None
None

Szalone plany

— Plany Pino były szalone. Generalna koncepcja zakładała, że grupujemy co ciekawsze podmioty społecznościowe, m.in. Golden Line, Fotka.pl czy nawet Gadu-Gadu. Jednak zarząd Internet Group wolał wydać miliony na call center. Gdyby tak ze 20 mln zł przeznaczyć na spółki internetowe, powstałby podmiot do dziś liczący się na rynku — uważa Marek Rusiecki, obecnie prezes funduszu Xevin Investments, a niegdyś jeden z czołowych menedżerów Internet Group.

Call center kosztowało firmę niemal 130 mln zł i było jednym z kamieni, który wciągnął Internet Group głęboko pod wodę. Z bliska widział to Michał Sadowski, dziś jeden z właścicieli Brand24, w który zainwestował m.in. giełdowy Cam Media. Był jednym z twórców Patrz.pl, najszybciej rozwijającego się serwisu przejętego przez Pino.

— O rozmachu świadczyły nie tylko plany przejęcia Gadu-Gadu, ale też zatrudnienie w Pino, początkowo dochodzące do 60 osób. To była kosztowna machina, która przejadała to, co zarobił m.in. Patrz.pl. Strategia budowania kilkunastu serwisów naraz też się nie sprawdziła — przyznaje Michał Sadowski.

Twarde lądowanie

Teraz właśnie Michał Sadowski i jego dwaj wspólnicy to… jedni z głównych wierzycieli grupy Pino. Zaległe pensje i premie składają się na kwoty liczone w setkach tysięcy złotych.

A samo Pino? Dziś to szybko gasnąca gwiazda internetu. Przez ostatnie trzy lata liczba użytkowników serwisu spadła z niemal 4 mln do 1,4 mln, głównie dlatego, że strony takie jak Patrz.pl wegetują od miesięcy, wypadając z szerokiej czołówki w badaniu Megapanel.

— Potencjał, marka niewątpliwie są w tej grupie, ale trzeba to szybko sprzedać, zanim zginie w otchłani internetu. Cena wydaje się atrakcyjna — mówi Michał Sadowski, który niegdyś był blisko sprzedania Patrz.pl Interii i spółce z grupy Polsatu.

Zdaniem Marka Rusieckiego, Pino za pół miliona to mrzonka. To już nie złote czasy wiary w każdy internetowy projekt. — Nie widzę tu biznesu. Z samego ruchu można by wyciągnąć przychody z reklam na poziomie 10 tys. zł miesięcznie. Więc jeśli kupować, to m.in. dla dobrych domen, maksymalnie za kilkadziesiąt tysięcy złotych — ocenia prezes Xevina. Co na to syndyk? Przez kilka dni nie znalazł czasu, by odpowiedzieć na pytania „PB”.