W tej historii mamy wszystko: przynoszącą milionowe zyski produkcję filmową, kontrowersyjną dla niektórych reklamę, wolność słowa, swobody religijne, rozgrzanych do czerwoności obrońców i tak samo podekscytowanych przeciwników oraz mającą wielowiekową historię instytucję. Wszystko skotłowało się w sali kinowej. Nie w jednej sali, ale w 80 proc. sal kinowych na terenie Wielkiej Brytanii, które kontrolowane są przez trzy sieci: Odeon, Cineworld i Vue. Spółki odmówiły emisji reklamy promującej Modlitwę Pańską. Spot przygotował Kościół anglikański, któremu zależało na wyświetlaniu reklamy od 18 grudnia przed projekcją hitu „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”. Sieci kinowe twierdzą, że reklama może obrazić lub zdenerwować niektórych widzów. Spot trwa 60 sekund i przedstawia chrześcijan z wielu środowisk, którzy w różnych momentach swojego życia zmawiają „Ojcze nasz”, czyli modlitwę, która łączy — mimo wszystkich różnic teologicznych — chrześcijan różnych wyznań. Jezus zostawił tę modlitwę swoim uczniom, odpowiadając na ich pytanie o to, jak najlepiej się modlić. W reklamie anglikanów modlą się zwykli ludzie w drodze do pracy, policjanci na służbie, dzieci w szkole, ciężarowcy na siłowni i uchodźcy w centrum wsparcia.

— Modlitwę Pańską zmawiają każdego dnia miliardy osób na całym świecie, a w tym kraju jest ona częścią codziennego życia od wieków. Modlitwa przenika każdy aspekt naszej kultury — od piosenek popowych i requiem po codzienne zgromadzenia i uroczystości narodowe. Dla milionów osób w Wielkiej Brytanii modlitwa jest stałą częścią ich życia jako element dziękczynienia i uwielbienia lub towarzysz w najmroczniejszych chwilach — podkreśla ks. Arun Arora, dyrektor komunikacji Kościoła Anglii.
Anglikanie nieprzypadkowo zdecydowali się na reklamę przed „Gwiezdnymi wojnami”. Najnowszy film w reżyserii J J Abramsa przyciąga do kin osoby z różnych pokoleń, bo serią pasjonują się i dzieci, i rodzice, a nawet dziadkowie. Spoty miały się pojawić tydzień przez świętami Bożego Narodzenia. Chodzi zresztą nie tylko o samą reklamę modlitwy. Sporny filmik jest tylko częścią kampanii Kościoła Anglii, który stworzył stronę internetową justpray.uk (tłum. po prostu módl się). Zawiera ona porady dotyczące modlenia się i jest zintegrowana z popularnymi portalami społecznościowymi, jak Instagram, Twitter i Vine. Użytkownicy mogą też zostawiać na niej swoje intencje modlitewne.
— W pewnym sensie decyzja kin jest po prostu zwyczajnie niemądra — mówi ks. Arun Arora, licząc na zmianę stanowiska. W opinii Kościoła Anglii, takie decyzje ograniczają wolność słowa. Bohaterem spotu jest też spacerujący Justin Welby, arcybiskup Canterbury, a więc duchowy zwierzchnik wspólnoty anglikańskiej zrzeszającej wiernych tego wyznania na całym świecie. Znany jest z odważnych decyzji duszpasterskich nakłaniających ludzi do głębszej refleksji duchowej. Arcybiskup ma za sobą ciekawą karierę w branży naftowej — był wziętym menedżerem pracującym m.in. dla francuskiego koncernu Elf. Biznesowo-marketingowy zmysł Welby’emu pozostał, dzięki czemu jest łącznikiem między zeświecczonym społeczeństwem a chrześcijaństwem. Tym razem efekt też osiągnął — dzięki decyzji sieci kinowych o modlitwie zaczęto rozmawiać.