Prawie 2,2 tys. zarzutów dotyczących organizowania w latach 2015-17 nielegalnych gier hazardowych na automatach w 12 województwach i prania pieniędzy pochodzących z tej działalności, a wszystko w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Tak w wielkim skrócie można opisać liczący około 1200 stron akt oskarżenia, który wraz z ponad 700 tomami prokuratorskich akt został przekazany do Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Spośród 30 osób, które usiądą na ławie oskarżonych (żadna nie przyznaje się do winy), najważniejszy będzie jeleniogórski biznesmen Paweł P., jedna z najbardziej znanych osób w polskiej branży hazardowej. To właśnie on, zdaniem koszalińskich śledczych, stworzył i kierował grupą, która na nielegalnych grach na jednorękich bandytach zarobiła około 40 mln zł.
Wpływy i faktyczna kontrola
W rankingach najbardziej wpływowych osób w rodzimym hazardzie organizowanych przez branżowe media Paweł P. systematycznie lokował się w pierwszej dziesiątce, obok takich osób, jak choćby Olgierd Cieślik, prezes państwowego Totalizatora Sportowego czy Zbigniew Benbenek, właściciel grupy ZPR, będącej liderem rynku kasyn. Tak wysoką pozycję zawdzięczał wieloletniej roli prezesa i właściciela Promatic Group, w skład której wchodzą sam Promatic – największy w kraju producent automatów hazardowych, a także spółka E-Fun zajmującą się tworzeniem oprogramowania do automatów, ale też kasyn online.
Produkty grupy Promatic znajdują nabywców nie tylko w Polsce, ale też na rynkach europejskich, a nawet afrykańskich. Ambasadorami tworzonych przez nią gier byli m.in. Mariusz Pudzianowski, strongman i zawodnik mieszanych sztuk walki (MMA), czy Zenek Martyniuk, gwiazda muzyki disco-polo. Oprócz Promaticu Paweł P. angażował się w inne firmy, zajmujące się nie tylko hazardem, ale też deweloperką czy prowadzeniem stacji paliw. Jedną z wielu kontrolowanych przez niego spółek był Kronos. I to ta firma, zdaniem śledczych, była w centrum grupy stworzonej przez jeleniogórskiego biznesmena.
– Do procederu urządzania nielegalnych gier hazardowych wykorzystywane były spółki zarejestrowane we Wrocławiu i Warszawie, a także jeleniogórski Kronos, kontrolowany przez Pawła P. Formalnie ich prezesami były inne osoby, również oskarżone, jednak faktyczną kontrolę nad ich działaniami sprawował Paweł P. To w pomieszczeniach zajmowanych przez niego, a nie w siedzibach poszczególnych spółek, znajdowała się ich dokumentacja. On też był największym końcowym beneficjentem pieniędzy odbieranych z automatów przez tzw. serwisantów i przekazywanych prezesom spółek – mówi Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Przekonanie o niewinności
Tych pieniędzy według ustaleń śledczych było około 40 mln zł i właśnie o takiej kwocie mówi zarzut prania przedstawiony Pawłowi P. Oprócz niego oraz kierowania gangiem biznesmen usłyszał też, bagatela, 529 zarzutów przestępstw karnych skarbowych, polegających na organizacji nielegalnych gier hazardowych.
– Nie zgadzam się z zarzutami prokuratury, uważam, że nie popełniłem żadnego przestępstwa i zamierzam wykazać swoją niewinność przed niezawisłym i niezależnym sądem – mówi Paweł P.
I dodaje, że na tym etapie postępowania może odnosić się do sprawy w ograniczonym zakresie.
– Swoją działalność, która była niejednokrotnie badana przez organy państwowe, prowadziłem zgodnie z prawem, w sposób jawny i transparentny. W ostatnich 10 latach byłem kilkakrotnie kontrolowany przez organy podatkowe, również w zakresie podatku dochodowego, i nie zakwestionowano uzyskiwanych przeze mnie przychodów, ani ich źródła. Nigdy niczego nie ukrywałem, a wszystkie transakcje były prawidłowo dokumentowane, księgowane i opodatkowane – zapewnia Paweł P.
Prawny galimatias
Z informacji PB wynika, że biznesmen oraz ci z pozostałych oskarżonych, którzy zdecydowali się na składanie wyjaśnień (większość odmówiła ich złożenia), uważa, że prowadzona przez nich działalność była legalna. By zrozumieć ich tok rozumowania, trzeba wrócić do 2009 r. i tzw. afery hazardowej, której głównymi negatywnymi bohaterami byli prominentni politycy rządzącej wtedy Platformy Obywatelskiej: Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki.
Jednym z głównych efektów afery była nowa ustawa hazardowa delegalizująca sektor automatów ulicznych, funkcjonujących jako tzw. automaty o niskich wygranych (AoNW). Pośpiech przy jej uchwalaniu sprawił jednak, że przepisów o skasowaniu rynku AoNW nie notyfikowano w Unii Europejskiej, co w 2012 r. wytknął Polsce Europejski Trybunał Sprawiedliwości. To właśnie jego wyrok stał się głównym orężem w ręku operatorów automatów ulicznych, którzy chcieli pozostać na rynku. Wątpliwości prawne sprawiły, że przez kolejnych kilka lat duża część firm wciąż działała, a sprawy wytaczane im przez służbę celną w większości przypadków kończyły się korzystnie dla branży.
Wreszcie we wrześniu 2015 r. weszła w życie kolejna nowelizacja ustawy hazardowej, tym razem już notyfikowana w UE. Także ona jednak zawierała „furtkę interpretacyjną” w postaci zapisów o okresie przejściowym. Część „automaciarzy” uznawała, że na ich podstawie może działać do końca czerwca 2016 r. Tym razem wątpliwości prawne wyjaśnił jednak wyrok Sądu Najwyższego z kwietnia 2016 r., uznający jednoznacznie, że okres przejściowy dotyczy tylko w pełni legalnych firm z innych sektorów hazardu, a nie dotyczy AoNW.
Po tym wyroku branża automatów ulicznych podejmowała jeszcze próby legalnego pozostania na rynku dzięki automatom przedstawianym jako rozrywkowe, zręcznościowe czy tzw. quizomaty. Celnicy zatrzymywali jednak te maszyny, biegli uznawali je za automaty z elementem losowości, czyli hazardowe, a sądy zaczęły wydawać jednomyślnie wyroki skazujące za urządzanie nielegalnych gier.
Automaty logiczne, gry rozrywkowe
Grupa, którą zdaniem śledczych kierował Paweł P., działała w latach 2015-17 i zapewne właśnie na niejednoznaczności funkcjonujących wówczas przepisów oskarżeni w tej sprawie będą opierać swą obronę. Posiadają wydane wówczas opinie i certyfikaty, zgodnie z którymi automaty nie były wcale hazardowymi, a np. logicznymi. Biegli powołani przez prokuraturę i Krajową Administrację Skarbową (KAS) w wydanych ekspertyzach twierdzą jednak jednoznacznie, że gry na tych maszynach miały element losowości, a to przesądza o ich hazardowym charakterze.
Co w tej sprawie robił KAS, czyli służba, która jest na pierwszej linii frontu walki z nielegalnym hazardem? Z informacji przekazanych PB przez prokuraturę wynika, że koszalińskie śledztwo powstało z połączenia różnych postępowań prowadzonych wcześniej właśnie przez kilka oddziałów KAS: zachodniopomorski, dolnośląski, lubuski i kujawsko-pomorski.
– To właśnie w trakcie kontroli funkcjonariuszy KAS w różnych miejscach w kraju okazywało się, że za wstawianie automatów w kolejnych lokalizacjach odpowiadały te same spółki. Do nielegalnych gier wykorzystywano automaty takie jak Hot Fun i Hot Fun Energy oraz oprogramowanie do nich wyprodukowane w firmach Promatic i E-Fun, zarządzanych i kontrolowanych przez Pawła P. – mówi Ryszard Gąsiorowski.
Rzecznik koszalińskich śledczych potwierdza przy tym informacje PB, że spora część lokali funkcjonowała pod nazwą Hot Fun Cafe. Na archiwalnej stronie internetowej Kronosu można przeczytać, że to właśnie ta spółka uruchomiła i prowadziła sieć salonów funkcjonujących pod taką nazwą „oferujących autorskie gry rozrywkowe oraz bar z popularnymi drinkami i napojami”.
Usunięcie się w cień
Zapytany o to wszystko Paweł P. podkreśla, że przedstawione mu zarzuty nie dotyczą spółek Promatic i E-Fun, a ich działalność „była wielokrotnie kontrolowana i nie jest kwestionowana przez żaden organ, w tym Prokuraturę Okręgową w Koszalinie”. Jednocześnie biznesmen przyznaje, że obawia się, iż doniesienia medialne (pierwsze pojawiły się w połowie listopada 2023 r., kiedy doszło do zatrzymań w tej sprawie) mogą wpłynąć negatywnie na działalność operacyjną związanych z nim firm. Jeszcze raz jednak podkreśla, że koszalińska prokuratura „nie kwestionuje legalności spółek, ich działalności czy kapitałów”.
Nie zmienia to faktu, że już po wydarzeniach z listopada 2023 r. Paweł P. zrezygnował z funkcji prezesa Promaticu i E-Fun, oddając formalnie stery w pierwszej spółce swojemu bliskiemu współpracownikowi, a w drugiej – żonie Monice. Ta ostatnia stosunkowo niedawno, bo w 2022 r. przejęła też od męża większościowe udziały w Promaticu, a tym samym, pośrednio, w E-Fun. Paweł P. zapewnia, że zmiany z 2022 r. „miały zupełnie inne podłoże” niż koszalińskie śledztwo. A te ostatnie nastąpiły, bo nie chciał, aby jego sytuacja była „obciążeniem dla spółek”.