Hodowcy drobiu biją na alarm
Producenci i hodowcy drobiu stoją na krawędzi bankructwa. Przedstawiciele branży w desperackim geście skierowali do rządu apel z prośbą o pomoc. Podkreślają, że import drobiu i koszty działalności powodują, że utrzymanie ferm jest nieopłacalne i graniczy z cudem.
Polski Związek Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu wystosował do rządu list, w którym alarmuje o głębokiej zapaści sektora mięsa białego. Przedstawiciele związku są przekonani, że skandaliczna sytuacja jest wynikiem zaniedbań ze strony rządu. Producenci i hodowcy są pewni, że reeksportowane mięso drobiowe, zamiast trafiać za granicę, pozostaje w Polsce. Firmy zaangażowane w ten proceder wprowadzają na polski rynek towar po zaniżonych cenach. Nie odprowadzają bowiem ani cła, ani podatków.
— Import do Polski zmniejsza się wraz z ograniczeniami kontyngentów na wwóz mięsa. Urzędy celne i służba weterynaryjna są sprawdzane na bieżąco przez Najwyższą Izbę Kontroli. Zarzuty związku są bezzasadne — twierdzi Jarosław Ozdarski, dyrektor finansowy Hudson Foods Poland.
Jego zdaniem, główny problem sektora polega na braku kontroli produkcji drobiu w Polsce. W ostatnich latach powstało bardzo dużo nowocześnie wyposażonych hodowli (85 proc. spełnia wymogi UE), których modernizacja pochłonęła ogromne środki.
W Polsce funkcjonuje 12,6 tys. ferm. Produkcja drobiu znacznie przekracza zapotrzebowanie rynku, dlatego firmy stosują praktyki dumpingowe. W rezultacie wielu producentom zagląda w oczy widmo bankructwa.
ZDESPEROWANI: W liście do rządu producenci i hodowcy drobiu domagają się podjęcia w trosce o polskie fermy radykalnych działań, które mają uzdrowić sytuację tego sektora.