Holandia nie zagrozi integracji

Mira Wszelaka
opublikowano: 2003-01-22 00:00

Wszystko wskazuje na to, że w dzisiejszych wyborach powszechnych w Holandii zagrażający rozszerzeniu Unii populiści poniosą sromotną porażkę. To dobra wiadomość dla Polski.

To będzie prawdziwy test dla Holendrów — tak dzisiejsze wybory powszechne w Holandii komentuje większość europejskich mediów. Dla kandydatów do UE spodziewana porażka zwolenników nieżyjącego populisty Pima Fortuyna to kamień z serca. Według najnowszych sondaży, partia zastrzelonego w ubiegłym roku polityka zatrzyma jedynie 6 z 26 mandatów. Tymczasem Partia Pracy może przejąć dodatkowych 17 mandatów i ostatecznie zgromadzić ich 40. Tymczasem chadecy ustępującego premiera Balkenende mogą zdobyć 42 fotele poselskie, czyli o jeden mniej niż w ubiegłym roku.

Holandia pod rządami z udziałem populistów stawiała trudne warunki w negocjacjach m.in. o swobodnym przepływie siły roboczej, zakupie ziemi czy hutnictwie. Im kandydaci mogą także zawdzięczać wprowadzenie obowiązkowych klauzul ochronnych, które będą osłaniać rynek UE przed możliwą destabilizacją spowodowaną przez nowych członków. Taka sytuacja stawiała pod znakiem zapytania wynik głosowania nad traktatem akcesyjnym w parlamencie lub, co gorsza, sugerowano nawet rozpisanie referendum.

Teraz wszystko wskazuje na to, że Partia Pracy weźmie odwet po ubiegłorocznej porażce, a jej wynik umożliwi nie tylko wejście do rządu, lecz wręcz sięgnięcie po tekę premiera. Przynajmniej takich rezultatów spodziewa się nowa gwiazda na socjaldemokratycznym firmamencie — Wouter Bos. Ten zręczny polityk, który w listopadzie przejął stery Partii Pracy, potrafi sprzedać medialnie zarówno troskę o ograniczenie napływu emigrantów, jak i walkę z przestępczością, co szczególnie trapi Holandię.