Za 56 proc. przychodów branży będzie wówczas odpowiadać nowa mobilność - samochody autonomiczne i urządzenia transportu osobistego (UTO), czyli np. elektryczne hulajnogi, deskorolki, rowery. Zgodnie z europejskim prawem za UTO uznaje się pojazdy z silnikiem do 250 W, osiągające maksymalną prędkość do 25 km/h. Nie mają one homologacji, więc nie dotyczy ich obowiązek posiadania numerów rejestracyjnych, a kierujący nie muszą mieć prawa jazdy ani ubezpieczenia komunikacyjnego. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeniowej (PIU) wynika tymczasem, że na milion przejazdów tego typu urządzeń dochodzi do około 50 poważnych wypadków. Ostatnio szerokim echem odbił się wypadek z udziałem hulajnogi w Czechach. Winna była piesza, która zrobiła krok w tył, wprost pod koła jadącego po chodniku pojazdu. Zgodnie z tamtejszym prawem kierującego hulajnogą traktuje się również jako pieszego. W Polsce jest podobnie. Zdaniem Łukasza Kulisiewicza, eksperta PIU, należałoby znowelizować nasze prawo o ruchu drogowym.

— Trzeba zdefiniować obszar, po którym takie pojazdy mogą się poruszać, oraz limit prędkości. W Barcelonie podzielono UTO na trzy klasy i określono ich wymiary, wymogi dotyczące bezpieczeństwa, ubezpieczenia i minimalnego wieku użytkownika. Z kolei w Holandii żadna z wypożyczalni hulajnóg elektrycznych nie dostała dotychczas zgody na funkcjonowanie. W Wielkiej Brytanii UTO można poruszać się wyłącznie na terenie prywatnym — mówi Łukasz Kulisiewicz, ekspert PIU.
Potrzebę regulacji UTO dostrzega również Teresa Czerwińska, minister finansów, o czym mówiła podczas VI Kongresu PIU. Urządzenia w kontekście ubezpieczeń obserwuje również Komisja Nadzoru Finansowego (KNF).
3
tys. Tylu urządzeń transportu osobistego (UTO), według danych PIU, używano w Polsce w kwietniu 2019 r.
40
proc. Tylu mieszkańców dużych miast w trakcie podróży korzysta z różnych środków transportu.
4,3
bln USD Tyle będzie wart światowy rynek UTO do 2030 r.