Szpitale i przychodnie, działające w miejscach, gdzie w październiku Sandy uderzała najmocniej, więżąc Amerykanów w domach, notują znaczny wzrost ciąż z terminem porodu koniec lipca-początek sierpnia. To dokładnie 9 miesięcy od huraganowego października 2012.

- Kilka tygodni temu dotarło do nas, że fala telefonów o wyniki różnych badań, jakie kobiety robią w ciąży nagle mocno wzrosła - mówi pielęgniarka z Westchester w rozmowie z "New York Post". Razem z koleżankami zaczęła sprawdzać daty terminów porodu i okazało się, że lokalny baby boom ma swoje źródła właśnie w huraganie Sandy.
Gazeta przyznaje, że wprawdzie dowody dla "katastroficznego" pochodzenia skoków liczby urodzeń nie są pewne, to jednak można zaobserwować fakt, że zwykle przybywa dzieci w 9 miesięcy po wielkich awariach prądu czy huraganach. Ludowe wytłumaczenie jest proste: co innnego mogą robić ludzie uwięzieni w domach bez prądu i ciepła?