W czwartek 18.08 nadałem swojemu komentarzowi tygodniowemu tytuł „Wall Street wchodzi we wrześniowy tryb?”. Znak zapytania wynikał z tego, że średnia 50. sesyjna i wypracowany od dawna system, w którym kupuje się spadki kazały akcje kupować. I rzeczywiście tak się w piątek stało. Indeksy na Wall Street zyskały wtedy około jeden procent, co pociągnęło za sobą niewielkie zwyżki w Europie, a w Polsce ograniczyło stratę WIG20 do mikroskopijnego rozmiaru (0,2%).
Z mojego punktu widzenia zachowanie rynku w USA było z jednej strony logiczne, a z drugiej prześmieszne. Logiczne, bo skoro od wielu miesięcy średnia 50. sesyjna (do niej dotarł NASDAQ, a S&P 500 bronił się tuż nad nią) zawsze rodziła zwyżki indeksów, a poza tym od wielu lat kupno akcji po spadkach dawało profity to zarówno giełdowy drobiazg jak i komputery musiały akcje kupować.
Jako pretekst do kupowania akcji mogło posłużyć również to, że po szefie Fed z Minneapolis (Neel Kashkari) również Rob Kaplan, szef Fed z Dallas powiedział, że może ponownie rozważyć swoje wezwanie do szybkiego zmniejszania zakupów aktywów (QE taper). Jak widać Fed zaczyna się czegoś (delty? spowolnienia gospodarki?) bać. W normalnych czasach powinno to rodzić niepokój, ale czasy normalne przecież nie są…
Prześmieszne dlatego, że w otoczeniu rynków nic, dokładnie nic się w ten piątek nie zmieniło. Nadal straszyła seria słabszych odczytów makro w USA i Chinach, spadki cen surowców, co prawda w piątek prawie się zatrzymały, bo mocno odbiła cena miedzi, ale ropa nadal taniała, atak wirusa delta nie zmniejszał się, przewartościowanie rynków akcji nie zmieniło się, nie ustały też regulacyjne porządki dotyczące dużych spółek w Chinach.
Poza tym pozycja prezydenta Bidena, a co za tym idzie i Demokratów przez wydarzenia w Afganistanie znacznie się pogorszyła. Średnia z sondaży prezentowanych przez portal RealClearPolitics (https://tiny.pl/9glp4 ) pokazuje, że procenty poparcia dla sposobu sprawowania urzędu przez Bidena i sprzeciwu spotkały się (a wiele sondaży pochodzi sprzed blamażu w Afganistanie). Nawiasem mówiąc zjazd z +19% na korzyść poparcia do „zero minus” pokazuje, że rodzi się poważny problem, a Kamala Harris może już mościć się w blokach startowych…
W poniedziałek już rynki azjatyckie na te zwyżki w USA zareagowały pozytywnie. Solidnie zielony kolor dominował – wyłamał się tylko indeks akcji na Filipinach. Prawdziwa fiesta rozpoczęła się po wejściu do gry Amerykanów. Indeksy giełdowe ruszyły z furią na północ (NASDAQ ustanowił nowy rekord, S&P 500 swój wyrównał), ponad pięć procent zdrożała ropa (po siedmiu sesjach spadków), mocno zdrożało złoto i srebro oraz miedź (skutek znacznego osłabienia dolara). Generalnie rynki już całkowicie wróciły do sytuacji, kiedy zdecydowanie przeważał apetyt na ryzyko. Więcej o poszczególnych rynkach napiszę w komentarzu tygodniowym.
Komentatorzy oczywiście natychmiast znaleźli sobie wygodny pretekst, który wywołał tak znakomite nastroje – było nim „pełne” zatwierdzenie w USA pierwszej szczepionki na COVID19 (Pfizer – BioNTech) przez Food and Drug Administration (FDA). Dotychczas była zatwierdzona przez FDA w systemie „emergency use” (zgoda na użycie w sytuacji wyjątkowej). Niby nic, ale to podobno ma spowodować masowy nakaz szczepień (w służbach federalnych, wojsku, a nawet w firmach).
Dość to naciągany powód do szaleństwa na rynkach. Bardziej prawdopodobne jest to, że działała technika, potężny napływ kapitałów na rynki (więcej o tym w piątek) oraz oczekiwanie na bardzo gołębie wystąpienie Jerome Powella, szefa Fed podczas sympozjum Fed w Jackson Hole. To ostatnie było chyba nawet najważniejsze, bo przecież kolejni ludzie Fed zaczynają mówić, że strach przed wariantem delta może ich zmusić do bardziej „gołębiego” stanowiska. Oczywiście mało kto widział oczywistą sprzeczność: masowe szczepienie i gołębi Fed nie idą przecież w parze.
Teoretycznie w czwartek 26.08 rozpoczyna się najważniejsze wydarzenie sierpnia, czyli sympozjum Fed W Jackson Hole, ale tak naprawdę to wirtualne sympozjum będzie miało miejsce w piątek 27.08, a agendę sympozjum poznamy dopiero o 20:00 czasu wschodniego w USA, czyli o 2:00 w nocy w piątek naszego czasu. Ponieważ mój komentarz tygodniowy tego już nie będzie obejmował to tutaj link do miejsca, gdzie zapewne będzie można tę agendę znaleźć: https://tiny.pl/9gllq .
Z punktu widzenia inwestorów najważniejszy mówca, czyli Jerome Powell, szef Fed wystąpi w piątek o godzinie 16:00 naszego czasu, czyli już w piątek w końcówce sesji w Europie inwestorzy będą mogli zareagować. Nie wiem tylko czy będą mieli na co reagować, bo najpewniej Powell powtórzy to, co już od długiego czasu mówi. Nie będzie ryzykował jakichś rewolucyjnych pomysłów, bo przecież w lutym kończy mu się kadencja i co prawda Janet Yellen, sekretarz skarbu USA, Yellen go obecnie podobno popiera, ale do lutego to się może zmienić.
Na temat tego, czy wrzesień jednak może być korekcyjny napiszę w piątek 27.08 w komentarzu tygodniowym.
Link do komentarza tygodniowego:
