O tym, że duński Dong i hiszpańska Iberdrola rozważają wycofanie się z polskiego sektora wiatrowego, plotkuje się w branży już od dawna. Firmy odmawiały dotychczas komentarza, ale wczoraj zdecydował się napisać o tym „Financial Times”, powołując się na własne źródła.
— Nie komentujemy plotek — ucinał wczoraj pytania „PB” Rune Birk Nielsen, rzecznik Donga. Z Iberdrolą nie udało nam się skontaktować.
Prawo odstrasza…
Obie firmy to znaczący gracze na polskim rynku energetyki wiatrowej. Dong ma w Polsce trzy farmy wiatrowe o łącznej zainstalowanej mocy 111,5 MW, a Iberdrola — 185 MW. Dla porównania: łączne moce wiatrowe Polski to 1,6 GW. Co do podłoża decyzji o wyjściu firm z Polski, branża wiatrowa nie jest zgodna.
Dominują dwie koncepcje. Po pierwsze — przyczyną są zmiany w polskich przepisach dotyczących odnawialnych źródeł energii (OZE), faworyzujące inwestycje morskie kosztem lądowych.
— Zamieszanie i niepewność związane z pracami nad nową ustawą o OZE na pewno nie pomagają inwestorom. Jeśli są to firmy ponadnarodowe, mają alternatywę w postaci inwestowania w innych krajach — podkreśla Kamil Kliszcz, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
— Nie ma ustawy o OZE, brakuje też rozporządzeń do istniejącego prawa energetycznego. Nie dziwi, że firmy mogą chcieć przenieść kapitał w ciekawsze i bardziej stabilne rejony. Plotki o możliwości wycofania się z Polski dotyczą dziś zresztą wielu firm — zauważa Marek Kossowski, członek zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej.
Rzeczywiście, przedstawiciele Donga nie kryli nigdy, że czekają z inwestycjami na nowe przepisy. A te nie dość, że się ciągle opóźniają, to jeszcze tworzą nieoptymalne środowisko biznesowe.
— Przykładowo, kiedy porównujemy Polskę i Niemcy, to atrakcyjniej wyglądają projekty wiatrowe w Niemczech — twierdził w niedawnej rozmowie z „PB” Ivan Christiansen, szef Donga na Polskę.
…ale będzie komu sprzedać
Część branży przypuszcza jednak, że o wyjściu z Polski zadecydowała strategia obu grup kapitałowych, zakładająca np. redukcję zadłużenia.
— Może to być przypadek podobny do Vattenfalla, kiedy centrala, potrzebując pieniędzy, zdecydowała się sprzedać dojrzały i dobrze ułożony biznes w Polsce
— mówi anonimowo jeden z menedżerów z branży wiatrowej. Ze sprzedażą nie powinno być problemów.
— Spodziewam się, że będą chętni na aktywa Donga i Iberdroli. Polski rynek wiatrowy wciąż się przecież rozwija i jest uważany za perspektywiczny. Wśród chętnych będą też zapewne państwowe firmy energetyczne. Zakup aktywów wiatrowych mieści się przecież w ich strategii — przewiduje Kamil Kliszcz.