„Nasz elementarz”, przygotowany na zlecenie Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) podręcznik, opłacony z budżetu państwa, trafił do pierwszaków we wrześniu 2014 r. Sztandarowy projekt Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ówczesnej minister edukacji, nie podoba się nowej minister Annie Zalewskiej. W ostatnich tygodniach kilkakrotnie podkreślała, że sytuacja, w której ministerstwo przejmuje rolę wydawnictw, jest niezdrowa. Wiadomo, że MEN zastanawia się nad nowym rozwiązaniem.
— Decyzja, w jakiej formie będziemy wspierać rodziców w przyszłości w zakupie podręczników, zapadnie w maju — informuje Justyna Sadlak z MEN. Przedstawiciele ministerstwa podkreślają, że podręczniki mają pewien cykl wydawniczy,a na używane już przez pierwszaków „darmowe” książki wydano publiczne pieniądze, za które resort jest odpowiedzialny. Dlatego raczej nie należy się spodziewać nagłych i drastycznych zmian.
— Jedno jest pewne. Chcemy wspierać rodziców przy zakupie podręczników. W ramach ogólnopolskiej debaty o edukacji będziemy rozmawiać o podstawach programowych i podręcznikach do nich dostosowanych — mówi Justyna Sadlak.
Program poprzedniego rządu bardzo ostro krytykowali wydawcy edukacyjni, dla których książki dla najmłodszych uczniów — obudowane zestawami dodatkowych publikacji — były bardzo rentowną gałęzią działalności. Branża alarmowała, że wprowadzenie rządowego podręcznika oznacza uszczuplenie rynku nawet o 70 mln zł rocznie tylko w przypadku pierwszy klas. Teraz wydawcy edukacyjni liczą na zmiany.
— Próbujemy rozmawiać z MEN, na razie nie udało nam się spotkać z panią minister, ale prowadzimy dialog z jej gabinetem politycznym. Już wcześniej ostrzegaliśmy, że podręcznik zrobiony w kilka miesięcy nie może być dobry. Dla rodziców i nauczycieli byłoby najlepiej, gdyby najpóźniej w 2017 r. uwolniono rynek, przywracając możliwość wyboru podręcznika ze zróżnicowanej oferty prywatnych wydawców — mówi Jarosław
Matuszewski, przewodniczący Sekcji Wydawnictw Edukacyjnych w Polskiej Izbie Książki, a jednocześnie rzecznik WSiP, największego wydawnictwa edukacyjnego na rynku. Jego zdaniem, państwo nadal mogłoby wspierać rodziców w zakupie podręczników szkolnych.
— Można to zrobić analogicznie do dotacji na zeszyty ćwiczeń. Sądzę, że dotacja rzędu 50 zł na podręcznik byłaby odpowiednia — mówi Jarosław Matuszewski. Dodatkowym tematem rozmów mogą być książki dla zerówkowiczów.
— Trwają właśnie konsultacje społeczne podstawy programowej dla zerówek, od września może być dostępna zróżnicowana oferta materiałów edukacyjnych— mówi Jarosław Matuszewski. © Ⓟ