Iglotex otrzepuje się z popiołów

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2020-12-09 20:00

Półtora roku po pożarze, który strawił centralę producenta mrożonek, Iglotex uruchamia postawiony za 190 mln zł nowy zakład produkcyjny i zamierza szybko zwiększać przychody

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Ile kosztowała nowa fabryka Igloteksu
  • Jakiej wysokości odszkodowanie dostała firma po pożarze fabryki w Skórczu
  • Na jakie produkty firma teraz stawia, od czego odchodzi

Jest noc z 26 na 27 maja 2019 r. Kilka godzin wcześniej do urn trafiły ostatnie głosy, oddane w ramach wyborów do Parlamentu Europejskiego. Większość Polaków śpi tuż przed rozpoczęciem kolejnego tygodnia roboczego. Tymczasem tuż przed drugą nad ranem zaczyna dzwonić telefon Macieja Włodarczyka, prezesa Igloteksu, czyli jednego z największych krajowych producentów i dystrybutorów mrożonek. Wieści są złe.

- Na początku usłyszałem, że w naszym zakładzie w Skórczu doszło do „incydentu”, pojawił się ogień i na miejscu jest już jeden zastęp straży pożarnej. Kilkanaście minut później dostałem zdjęcie płomieni na dachu budynku i kilku wozów strażackich, które próbowały opanować sytuację. Natychmiast pojechałem do zakładu, ale nic nie można było zrobić – w kolejnych godzinach pożar przeniósł się z części produkcyjnej na część magazynową i pod koniec dnia zostały tylko zgliszcza – opowiada Maciej Włodarczyk, prezes Igloteksu.

Kryzysowa reakcja

Cios był poważny. Iglotex miał jeszcze dwa zakłady produkcyjne w Tarnowie i jeden w pobliskim Grudziądzu oraz sieć rozrzuconych po kraju obiektów dystrybucyjnych (19 centrów i 4 tzw. cross-decki), ale w Skórczu, gdzie zatrudniał około 600 osób, skoncentrowane było wytwarzanie ważnych kategorii produktowych – pierogów i pizzy. Tamtejszy oddział dystrybucyjny był też największy w kraju.

Szczęście w nieszczęściu
Szczęście w nieszczęściu
Iglotex, kierowany przez Macieja Włodarczyka, półtora roku temu stracił w wyniku pożaru dużą część aktywów produkcyjnych i dystrybucyjnych. Przetrwał jednak trudny okres i teraz rusza w starym miejscu z nowym zakładem, w którym może wytwarzać znacznie szerszy asortyment.
Marek Wiśniewski

- Właściwie od razu zapadła decyzja, że się nie poddamy i odbudujemy biznes. Stworzyliśmy sztab kryzysowy, który najpierw zajął się najpilniejszymi rzeczami: przerzuceniem dużej części produkcji do zakładu w Tarnowie lub częściowo do firm podwykonawców, których doposażyliśmy w know-how, maszyny i załogę. Zreorganizowaliśmy też sieć dystrybucyjną. Rolę magazynu w Skórczu najpierw przejęło pięć najbliższych oddziałów dystrybucyjnych, a w ciągu trzech tygodni po pożarze uruchomiliśmy od podstaw nowy, tymczasowy oddział w Grudziądzu – mówi Maciej Włodarczyk.

Przyczyną pożaru było spięcie w punkcie ładowania wózków. Ubezpieczyciele, czyli Ergo Hestia i TUiR Warta, szybko wypłacili spółce pierwsze pieniądze na uprzątnięcie pogorzeliska, a jesienią pokryli straty. Łącznie do Igloteksu trafiło z tego tytułu ponad 120 mln zł.

- Wykorzystaliśmy te pieniądze oraz 40 mln zł kredytu inwestycyjnego od konsorcjum banków oraz kolejne 40 mln zł ze środków własnych, by postawić zupełnie nowy zakład na miejscu tego, który się spalił. Od zera powstał jeden z najnowocześniejszych obiektów produkcyjno-dystrybucyjnych w tej części Europy, z najnowocześniejszym parkiem maszynowym i technologiami produkcji, aktualnie dostępnymi na rynku. Dzięki temu znaczne zwiększyliśmy moce produkcyjne i uzyskaliśmy możliwość wytwarzania nowych produktów – mówi Maciej Włodarczyk.

Biznesowa reorganizacja

Inwestycję w Skórczu wsparła też strona publiczna, włączając teren zakładu do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

- To był bardzo ważny czynnik, decydujący o tym, że nowy zakład postawiliśmy w tym samym miejscu. Dzięki temu nie tylko utrzymaliśmy poziom zatrudnienia, ale zwiększyliśmy je do niemal 700 osób. W nowym zakładzie moce produkcyjne wzrosły z 21 do 38 tys. ton żywności rocznie – mówi prezes Igloteksu.

W ubiegłym roku Iglotex miał 1,03 mld zł skonsolidowanych przychodów, czyli o 1,3 proc. mniej niż rok wcześniej. Wypracował przy tym 45,5 mln zł zysku na poziomie EBITDA (niemal tyle samo, co w 2018 r.) i 13 mln zł zysku netto. Sprzedaż własnych produktów, która z powodu pożaru zakładu zmniejszyła się o 10 proc., odpowiadała za około 37,5 proc. przychodów, resztę zapewniała dystrybucja wyrobów innych producentów.

- W wyniku pożaru straciliśmy przede wszystkim odbiorców na rynkach eksportowych, którym dostarczaliśmy mrożoną pizzę. Teraz będziemy chcieli odbudować i sukcesywnie powiększać tę część sprzedaży, stanowiącą wcześniej 10 proc. przychodów fabryki w Skórczu. Jednak absolutnie kluczowa jest dla nas ekspansja i rozwój oferty produktów chłodzonych – mówi szef Igloteksu.

Produktowa ewolucja

Fundamentem biznesu Igloteksu są mrożone pierogi, pizza czy zapiekanki, które można przechowywać w niskiej temperaturze nawet ponad rok. Chłodzone pierogi czy pizze przechowywać można znacznie krócej, ale klienci chętniej po nie sięgają.

- Produkty chłodzone to kategoria, której sprzedaż rośnie znacznie szybciej od mrożonek, bo zmieniają się przyzwyczajenia konsumentów, a wraz z ekspansją sklepów w formacie convenience rośnie popyt na dania gotowe do szybkiego przyrządzenia. Dzięki unikatowym na polskim rynku technologiom, które wdrożyliśmy w nowym zakładzie, mamy możliwość rozwoju oferty produktów chłodzonych i dań gotowych. Możemy produkować krótkie serie na zamówienie poszczególnych odbiorców. Zamierzamy znacznie wzmocnić pozycję w tym segmencie rynku – mówi Maciej Włodarczyk.

Dochodzenie do formy po pożarze zostało w tym roku dodatkowo utrudnione wybuchem pandemii. O Ile dostawy mrożonek do sklepów znacząco nie ucierpiały, o tyle dużym odbiorcą produktów Igloteksu – zwłaszcza wytwarzanych w Tarnowie mrożonych frytek – był sektor gastronomiczny, który mocno ucierpiał w ostatnich miesiącach.

- Związane z pandemią ograniczenie zamówień z rynku HoReCa w połączeniu z tym, że zakład w Skórczu rusza z produkcją dopiero w końcówce roku sprawiają, że w 2020 r. nasze przychody spadną o około 10 proc. Mogłoby być lepiej, ale mimo to notujemy istotnie niższe spadki niż konkurencja na rynku mrożonek. W przyszłym roku spodziewamy się znaczącego odbicia – nasz biznesplan zakłada, że sprzedaż skoczy o ponad 20 proc. w stosunku do tego roku – mówi Maciej Włodarczyk.

Strategiczne przymiarki

Iglotex ma obecnie dwóch akcjonariuszy – rodzinę Włodarczyków i czesko-słowacki fundusz Penta, który w polskiej branży mrożonek zaczął inwestować w 2010 r. Do funduszu należy 50 proc. akcji, ale na walnym ma niespełna 40 proc. głosów. Do wyjścia z Igloteksu szykował się już od jakiegoś czasu, ale najpierw pożar, a potem pandemia utrudniły ten proces. Wcześniej rozważano m.in. wprowadzenie spółki na warszawską giełdę.

- O plany funduszu należy pytać fundusz. My rozwijamy spółkę i szczegóły planu ekspansji pokażemy w nowej strategii około połowy przyszłego roku. Nie ma w tym momencie tematu ewentualnego debiutu giełdowego. Nie potrzebujemy pieniędzy z emisji akcji na finansowanie ekspansji, w najbliższym czasie będziemy inwestować przede wszystkim w bazę magazynową i odnowienie floty pojazdów dystrybucyjnych – mówi Maciej Włodarczyk.

Iglotex zatrudnia obecnie ponad 2 tys. pracowników. O ile w zakładzie w Skórczu pracuje teraz więcej osób niż przed pożarem, o tyle w pobliskim Grudziądzu w ostatnich miesiącach Iglotex zwinął działalność – we wrześniu oficjalnie przestała działać tamtejsza fabryka grupy, co tłumaczone jest „wynikiem okresowej analizy aktywów i decyzji o konsolidacji produkcji” w Tarnowie i Skórczu.

„Wprowadziliśmy nowy, efektywniejszy model produkcji, odeszliśmy od tzw. produkcji właściwej w oparciu o świeże warzywa i owoce, i skupiliśmy się na produkcji na bazie mrożonych warzyw i owoców na części linii produkcyjnych w nowym zakładzie produkcyjnym w Skórczu" - tłumaczy Iglotex.