Import jest potrzebny, ale eksport bardziej

Materiał redakcyjny
opublikowano: 1999-03-01 00:00

Import jest potrzebny, ale eksport bardziej

MALEJĄCY DEFICYT: Wprawdzie w styczniu deficyt w obrotach handlu zagranicznego był niższy niż w analogicznym okresie sprzed roku, ale wyniki zaledwie jednego miesiąca nie mogą przesądzić, czy dewaluacja złotego już zaczyna dawać pozytywne efekty.

Od kilkudziesięciu miesięcy handel zagraniczny jest niekwestionowaną lokomotywą polskiego rozwoju gospodarczego. Ale w odróżnieniu od pneumatycznych superekspresów jest poniekąd lokomotywą parową. Postrzegany jest on w ten sposób być może dlatego, iż wpływy z dynamicznie rosnącego eksportu nie są w stanie zrekompensować jeszcze szybciej rozwijających się wydatków importowych.

Z DANYCH statystycznych wynika, iż sprzedaż za granicę produktów made in Poland systematycznie wzrasta. Jeśli w 1997 roku wpływy wyniosły 27,2 mld USD, to ubiegły rok zamknął się już kwotą 30,2 mld USD. Równocześnie jednak w jeszcze większym stopniu rozwija się import. Zakupy zagranicznych towarów pochłonęły w 1997 roku 38,5 mld USD, a w ubiegłym roku przekroczyły poziom 43,9 mld USD. Tak więc w omawianym okresie eksport zwiększył się o nieco ponad 11 proc., podczas gdy import prawie o 14 proc.

NADWYŻKA IMPORTU nad eksportem nie martwiłaby, gdyby do Polski napływały głównie dobra inwestycyjne, przyczyniające się do gospodarczego rozwoju. Umacniający się przez dłuższy okres ubiegłego roku złoty rozbudził jednak apetyty konsumpcyjne, a taki import, z ekonomicznego punktu widzenia, nie jest korzystny. Mocny złoty był zarazem koszmarem dla eksporterów, którzy stawali się mniej konkurencyjni na zagranicznych rynkach.

A PRZECIEŻ celem polityki schładzania gospodarki miało być obniżenie popytu wewnętrznego, a w konsekwencji — ograniczenie importu oraz wymuszenie bardziej proeksportowych postaw przedsiębiorstw. Oczekiwano wyraźnego zmniejszenia dysproporcji między tempem przyrostu: eksportu i importu, oraz zahamowania wzrostu deficytu obrotów bieżących bilansu płatniczego. Tymczasem skutki utrzymującej się aprecjacji złotego ujawniły się z całą ostrością od września. Do końca roku wypłaty za import były łącznie o ponad 11 proc. wyższe niż przed rokiem, zaś wpływy z eksportu zmniejszyły się o około 4 proc, W konsekwencji bardzo szybko narastało ujemne saldo płatności towarowych.

SYTUACJA w polskim handlu zagranicznym staje się coraz trudniejsza. Wprawdzie — co widać na zamieszczonym wykresie — deficyt w styczniu 1999 roku był wyraźnie niższy od ubiegłorocznego, ale było to, z jednej strony, widocznym już efektem działań schładzających gospodarkę, z drugiej zaś — trudnych warunków atmosferycznych. W pewnej mierze, choć trudno to jeszcze obecnie przesądzić, w grę wchodzić może również konsekwencja osłabiania w ostatnich tygodniach pozycji złotego, co automatycznie poprawia opłacalność eksportu.

WYNIKI stycznia nie są jeszcze ostateczne. W dodatku napływają na razie sprzeczne informacje. Wyliczeniom NBP o deficycie rzędu 1,3 mld USD przeczą dane Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, które twierdzi, iż średni miesięczny deficyt płatności towarowych zwiększył się z 1,46 mld USD w ostatnich miesiącach 1998 roku do około 1,6 mld USD w styczniu. Byłaby to zasadnicza różnica.