Indo-Pacyfik i globalna równowaga sił

Partnerem publikacji jest Impact
opublikowano: 2025-03-11 11:23
zaktualizowano: 2025-03-12 00:12

Region Indo-Pacyfiku od lat pozostaje kluczowym obszarem globalnej rywalizacji, w którym ścierają się interesy największych światowych potęg. Jakie siły kształtują jego przyszłość i czy istnieje przestrzeń do współpracy? Wyjaśnia prof. Tomohiko Taniguchi, analityk polityczny i były doradca japońskiego rządu, mówca Impact’25 w rozmowie z PB.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jakie są kluczowe siły kształtujące przyszłość regionu azjatyckiego?

Tomohiko Taniguchi: Warto rozpatrywać nie tylko samą Azję, ale cały region Indo-Pacyfiku. Sam termin „Azja” ma różne znaczenia w zależności od perspektywy. Dla mieszkańców Londynu oznacza głównie Indie i Pakistan, podczas gdy dla Japonii skojarzenia są zupełnie inne. Indo-Pacyfik to dziś arena rywalizacji kilku globalnych potęg. Pierwszą z nich są Stany Zjednoczone, które mają najsilniejszą obecność militarną w regionie, zwłaszcza na terytorium Japonii. Dzięki współpracy z Tokio odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu równowagi sił.

Drugą potęgą są oczywiście Chiny, które dynamicznie rosną. Jeśli — zgodnie z prognozami Pekinu — ich PKB będzie się zwiększać o 5 proc. rocznie, to w ciągu 14 lat chińska gospodarka podwoi swoją wielkość. Trzecią siłą są Indie. Mają większą populację niż Chiny, ale w przeciwieństwie do nich pozostają funkcjonującą demokracją. Nie można też zapominać o Japonii. Choć nie jest już drugą największą gospodarką świata, to wśród krajów liberalnych i wolnorynkowych nadal zajmuje czołowe miejsce.

Nigdy wcześniej w historii Indo-Pacyfiku nie rywalizowały ze sobą aż cztery globalne mocarstwa. Mam nadzieję, że uda im się znaleźć płaszczyznę porozumienia. Szczególnie ważna jest współpraca trzech demokratycznych państw — USA, Indii i Japonii — a także Australii.

Najbliższe dwa, trzy lata będą kluczowe. Xi Jinping zamierza w 2027 r. ubiegać się o czwartą kadencję jako sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin. Aby mu się to udało, musi udowodnić swoją skuteczność. Kluczowe pytanie brzmi: w jaki sposób? Czy zdecyduje się na działania militarne, np. próbę inwazji na Tajwan? A może sięgnie po narzędzia ekonomiczne? Jedno jest pewne — przed nami okres dużych napięć.

Czy istnieje szansa, że Chiny odejdą od autorytarnej polityki i zwrócą się ku demokracji oraz współpracy z Zachodem?

Funkcjonujące w przestrzeni publicznej w ostatnich dekadach przekonanie, że Chiny mogą zbliżyć się do Zachodu, było iluzją. Coraz mniej osób ma dziś takie nadzieje. Xi Jinping umocnił swoją władzę, wdrażając doktrynę „cyfrowego leninizmu”. System ten przypomina totalitarną kontrolę znaną ze Związku Radzieckiego, ale wykorzystuje nowoczesne technologie — rozpoznawanie twarzy, masową inwigilację, monitoring aktywności w internecie i cenzurę treści. Narzędzia te są coraz bardziej zaawansowane, zwłaszcza dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji i technologii deep learning.

Xi prawdopodobnie pozostanie u władzy, choć nie można wykluczyć rywalizacji wewnątrz partii. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny, ale warto brać go pod uwagę. Trudno też oczekiwać, że w Chinach pojawi się silna opozycja. Większość obywateli akceptuje obecną władzę, uważając, że Chiny to jedno z najbardziej zaawansowanych państw świata. W przewidywalnej przyszłości nie widać więc większych szans na demokratyzację kraju.

Jak będą wyglądały relacje USA i Chin w najbliższych latach, zwłaszcza w kontekście wojny handlowej prowadzonej obecnie przez Donalda Trumpa?

Prezydent Donald Trump skupia się na dwóch kluczowych aspektach w relacjach z Chinami. Po pierwsze, na strategicznej rywalizacji między oboma mocarstwami, która w najbliższych latach prawdopodobnie tylko się zaostrzy. Po drugie, na redukcji ogromnego deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych wobec Chin, który od dawna jest przedmiotem politycznych sporów w Waszyngtonie.

Trump oczekuje, że Pekin podejmie konkretne działania w celu ograniczenia eksportu do USA, co mogłoby przywrócić bardziej zrównoważony bilans handlowy. Jeśli uda się osiągnąć porozumienie, możliwe jest symboliczne spotkanie Xi Jinpinga i Trumpa, zwieńczone medialnym uściskiem dłoni.

Jednak nawet jeśli kompromis w sprawach gospodarczych stanie się faktem, fundamentalna Jinping umocnił swoją władzę, wdrażając doktrynę „cyfrowego leninizmu”. System ten przypomina totalitarną kontrolę znaną ze Związku Radzieckiego, ale wykorzystuje nowoczesne technologie — rozpoznawanie twarzy, masową inwigilację, monitoring aktywności w internecie i cenzurę treści. Narzędzia te są coraz bardziej zaawansowane, zwłaszcza dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji i technologii deep learning.

Xi prawdopodobnie pozostanie u władzy, choć nie można wykluczyć rywalizacji wewnątrz partii. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny, ale warto brać go pod uwagę. Trudno też oczekiwać, że w Chinach pojawi się silna opozycja. Większość obywateli akceptuje obecną władzę, uważając, że Chiny to jedno z najbardziej zaawansowanych państw świata. W przewidywalnej przyszłości nie widać więc większych szans na demokratyzację kraju.

Jak będą wyglądały relacje USA i Chin w najbliższych latach, zwłaszcza w kontekście wojny handlowej prowadzonej obecnie przez Donalda Trumpa?

Prezydent Donald Trump skupia się na dwóch kluczowych aspektach w relacjach z Chinami. Po pierwsze, na strategicznej rywalizacji między oboma mocarstwami, która w najbliższych latach prawdopodobnie tylko się zaostrzy. Po drugie, na redukcji ogromnego deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych wobec Chin, który od dawna jest przedmiotem politycznych sporów w Waszyngtonie.

Trump oczekuje, że Pekin podejmie konkretne działania w celu ograniczenia eksportu do USA, co mogłoby przywrócić bardziej zrównoważony bilans handlowy. Jeśli uda się osiągnąć porozumienie, możliwe jest symboliczne spotkanie Xi Jinpinga i Trumpa, zwieńczone medialnym uściskiem dłoni.

Jednak nawet jeśli kompromis w sprawach gospodarczych stanie się faktem, fundamentalna Jeśli europejscy przywódcy będą mądrze zarządzać tym potencjałem i wspierać wspólne innowacje, firmy z Europy mogą wciąż skutecznie rywalizować z azjatyckimi korporacjami. Kluczowe będą inwestycje w nowe technologie i strategiczne sektory, które pozwolą UE utrzymać przewagę konkurencyjną, mimo bardziej rygorystycznych regulacji.

W maju wystąpi pan na konferencji Impact. Jakie znaczenie mają tego typu wydarzenia dla globalnej debaty o gospodarce i geopolityce? Jakie kluczowe tematy poruszy pan podczas swojego wystąpienia?

Światowe Forum Ekonomiczne przez lata pełniło funkcję kluczowej platformy dla globalnych liderów, jednak dziś potrzebujemy większej dywersyfikacji tego typu inicjatyw. Impact to doskonały przykład wydarzenia, które łączy biznes, politykę i naukę, oferując przestrzeń do wymiany idei i budowania nowych partnerstw.

Podczas mojej prelekcji skupię się na nowej strategii geopolitycznej w regionie Indo-Pacyfiku. Omówię również, jak druga kadencja Donalda Trumpa jest postrzegana z perspektywy Azji — dobrze wiemy, jak jest on oceniany w Europie oraz USA, ale azjatyckie spojrzenie bywa zupełnie inne.

O wydarzeniu

Tomohiko Taniguchi jest doświadczonym analitykiem politycznym, profesorem na Uniwersytecie Tsukuba i byłym doradcą japońskiego rządu. Będzie mówcą Impact’25 - najważniejszego wydarzenia gospodarczego w Europie Środkowo-Wschodniej. Jubileuszowa, dziesiąta edycja Impactu odbędzie się 14-15 maja w Poznaniu. Wśród gości znajdą się m.in. takie światowe autorytety jak Barack Obama czy Francis Fukuyama, wybitni naukowcy, intelektualiści oraz wysocy rangą przedstawiciele najważniejszych polskich i globalnych firm czy banków, m.in. Francine Katsoudas (Cisco), Scott Crowder (IBM), Aleksander Soros, Marta Życińska (Mastercard) i wielu innych.