Inflacja w sierpniu wyniosła w ujęciu rocznym 2,9 proc., o 0,1 pkt proc. mniej niż w lipcu, wynika z szybkiego szacunku tego wskaźnika opublikowanego w środę przez Główny Urząd Statystyczny. Wynik jest o 0,1 pkt proc. niższy niż konsensus rynkowy analityków. To pierwsza oznaka, że naturalna podczas kryzysu presja deflacyjna oddziałuje, choć z opóźnieniem, także na polską gospodarkę. Odmrożenie cen energii na początku 2020 r. powoduje, że nośniki energii ciągle są czynnikiem wyraźnie podbijającym ostateczną wartość inflacji w ujęciu rocznym. W sierpniu ta podkategoria odnotowała inflację roczną na poziomie 4,5 proc.

Ceny żywności zaczęły wyraźnie spadać — względem lipca o 1,1 proc. — jednak ciągle w skali roku to wzrost o 3 proc. Inflacja byłaby więc znacznie wyższa, gdyby nie załamanie cen paliw w szczycie pandemii koronawirusa. Kilka miesięcy po słynnych ujemnych cenach kontraktów futures na amerykańską ropę ten podstawowy surowiec powoli odbudowuje pozycję na rynkach, jednak ceny produktu końcowego pozostają znacznie poniżej ubiegłorocznych — w sierpniu paliwa były tańsze aż o 12,3 proc. względem sierpnia 2019 r. Według wyliczeń ekonomistów inflacja bazowa nieco spadła: z 4,3 proc. przed miesiącem do około 4 proc. w sierpniu. Mimo tego spadku jest to ciągle poziom rekordowy, zbliżony do maksymalnych odczytów z końca 2001 r.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest przerzucanie przez usługodawców kosztów podwyższonych standardów sanitarnych na konsumentów. Tymczasem do strefy euro po raz pierwszy od czterech lat wraca deflacja. Według wstępnego szacunku Eurostatuinflacja HICP w ujęciu rocznym spadła z 0,4 proc. w lipcu do -0,2 proc. w sierpniu, głównie ze względu na wyraźny, wynoszący aż 7,8 proc., spadek cen energii. Spadek poziomu cen odnotowano w 12 państwach członkowskich, największy na Cyprze (o 2,9 proc.) oraz w Grecji (o 2,1 proc.). Tym samym Polska ciągle ma jedną z najwyższych inflacji w Unii Europejskiej. Pozostaje więc pytanie, jak długo utrzyma się taki stan rzeczy. Ministerstwo Finansów prognozuje, że inflacja w całym 2020 r. wyniesie 3,3 proc., ale w 2021 r. już tylko 1,8 proc. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku, zaznacza, że spadek poziomu inflacji nastąpi, ale nie będzie to dobra wiadomość.
— W kolejnych miesiącach spodziewamy się dalszego stopniowego spadku inflacji, która pod koniec roku powinna znaleźć się w okolicach celu banku centralnego — 2,5 proc. Jej zniżce sprzyjać będzie stopniowe wyhamowywanie popytu, w ślad za wyższym bezrobociem i niższą dynamiką dochodów gospodarstw domowych, a także wygaśnięciem popytu kompensacyjnego — zauważa analityk.
Podobnego zdania jest Piotr Popławski, ekonomista ING Banku Śląskiego.
— W czwartym kwartale spodziewamy się dalszego hamowania dynamiki cen. Zniknie wówczas efekt dodatkowego popytu wywołanego spędzaniem przez Polaków wakacji w kraju czy popytu odroczonego z pierwszego okresu pandemii. Popyt konsumpcyjny powinien również osłabnąć wraz z wygaśnięciem efektów tarcz antykryzysowych — dostęp do pieniędzy pomocowych wymagał utrzymania zatrudnienia — zaznacza Piotr Popławski.