Gdyby ktoś wymyślił grę „znajdź prezesa”, to z tym byłoby najtrudniej. W poniedziałek w Nowym Yorku, w środę w Sydney, a w piątek w New Delhi — tak zazwyczaj wygląda kalendarz Wojciecha Inglota, właściciela i prezesa obecnej na całym świecie firmy kosmetycznej, sygnowanej jego nazwiskiem.
Producent kosmetyków kolorowych — zlokalizowany w Przemyślu — rozwija się bardzo dynamicznie, o czym świadczą kolejne salony.
Ich liczba zmienia się z tygodnia na tydzień. Na koniec tego roku będzie ich 307 — 167 w Polsce i 140 za granicą. W przyszłym roku proporcje będą zupełnie inne.
Zmiana akcentów
— Za granicą otworzymy około 100 placówek. W Polsce liczba nie powinna się już znacząco zmienić — zapowiada Wojciech Inglot. Choć patrząc na bilans, już w tym roku rynki eksportowe będą kluczowe. W 2011 r. po raz pierwszy przychody z zagranicy będą wyższe niż w kraju. Nad Wisłą wyniosą 105 mln zł, gdy za granicą 171 mln zł (bazując na miesięcznej sprzedaży). Za trzy lata biznes ma się potroić. Co najmniej.
— Przychodu z zagranicy na poziomie 200 mln USD to nasze minimum, choć oczywiście mamy apetyt na więcej — mówi Wojciech Inglot. Z pomocą mają przyjść rynki amerykański i australijski, które są kluczowe dla biznesmena.
Już teraz placówka przy nowojorskim Times Square — na rogu Broadway’u i 48. Ulicy — jest oczkiem w głowie prezesa Inglota. Takich perełek ma być więcej.
— W Stanach kosmetyki sprzedajemy w 13 lokalizacjach. Połowę otworzyła — w ramach umowy o współpracy — największa amerykańska sieć eleganckich domów handlowych Macy’s — informuje Wojciech Inglot.
I zamierza otworzyć kolejne kilkadziesiąt. Macy’s zaproponowało przemyskiemu biznesmenowi 100 lokalizacji. — Wybierzemy te, które nas interesują. Szacujemy, że ich liczba przekroczy 50 — informuje Wojciech Inglot.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Inglot stanie się liczącą marką na amerykańskim rynku. Dodajmy, że za granicą kosmetyki Inglota znajdują się na wyższych półkach niż w Polce.
— Korzystają z nich m.in. znani wizażyści — informuje Wojciech Inglot. Takie pozycjonowanie przekłada się na marże. W Polsce średnio wynoszą 45 proc., za granicą — 70 proc. Nic dziwnego, że to tam Inglot widzi przyszłość. W kolejce za rynkiem amerykańskim, stoi australijski, gdzie przemyska firma ma 17 punktów sprzedaży.
Tam — podobnie jak w USA — Inglota zaprosiła do współpracy znana sieć domów towarowych. — Jeśli negocjacje zakończą się sukcesem, na mapie Australii pojawi się co najmniej 20 nowych placówek — zapowiada Wojciech Inglot.
Ambicje kosmetycznego potentata nie kończą się na USA i Australii. Na celowniku jest też rynek indyjski, gdzie działa 8 sklepów, i południowoamerykański, na którym niedawno się pojawił. — Oba są obiecujące — uważa Wojciech Inglot.
Skąd spółka weźmie na to wszystko pieniądze, szczególnie że prezes Inglot unika kredytów jak ognia, a obecne zadłużenie firmy wynosi zero? I choć rynek nie rozumie jego awersji do kredytów, prezes obstaje przy swoim. Na rozwój biznesu przeznacza zysk, który w tym roku wyniesie około 20 mln zł. Tłumaczy, że dzięki temu spółka kupuje czas.
Własnym sumptem
— Nie musimy czekać na decyzje inwestorów czy banku, jeśli mamy jakiś interesujący projekt — tłumaczy Wojciech Inglot. Do inwestorów też podchodzi sceptycznie. Na razie. — Jeśli rozbudowa sieci przerośnie nasze oczekiwania lub pojawią się nowe interesujące rynki, które będą wymagały zewnętrznego wsparcia, poszukamy inwestorów. Na razie to inwestorzy szturmują nas — mówi Wojciech Inglot.
Spółka weźmie pod uwagę trzy scenariusze: inwestora finansowego, branżowego lub debiut na giełdzie, choć prezes nie ukrywa, że ostatnia opcja jest dla niego najmniej atrakcyjna, i to nie z powodu trudnej sytuacji na rynkach kapitałowych.
Inglot inwestuje też w infrastrukturę przemyskiego zakładu produkcyjnego. W ciągu ostatnich dwóch lat m.in. na nowe linie technologiczne wydał ponad 10 mln zł. Prezes szczyci się tym, że to z tej fabryki — zatrudniającej ponad 400 osób — wyjeżdża 95 proc. kosmetyków Inglota.
— To, że produkcja, podlegająca restrykcyjnym wymaganiom unijnym, odbywa się w Polsce, jest dobrze odbierane na świecie — twierdzi Wojciech Inglot.
Z Przemyśla w wielki świat
Wojciech Inglot po skończeniu studiów chemicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim trafił do branży farmaceutycznej. Przez kilka lat pracował w krakowskiej Polfie, jednak brak możliwości zrobienia kariery i dużych pieniędzy skłonił go do założenia własnej firmy. Były to lata 80., a w podjęciu decyzji pomógł mu… gen. Wojciech Jaruzelski, wydając dekret zmuszający przedsiębiorstwa państwowe do pozbywania się niepotrzebnych urządzeń. W sprzęt po krakowskiej Polfie zainwestował wspólnie z siostrą Elżbietą. Założyli w rodzinnym Przemyślu firmę kosmetyczną, ale nie od razu produkowali kosmetyki — pierwszym produktem był płyn do czyszczenia głowic magnetofonowych. Później nadszedł czas dezodorantu VIP. Ale to słynne lakiery do paznokci Inglota zapadły w pamięć klientkom. Choć początki kapitalizmu były trudne dla przemyskiej spółki, karta się odwróciła i biznes ruszył jak lawina. Pierwszy salon Inglota za granicą powstał w 2006 r.
Polacy potrafią
Kolejni polscy przedsiębiorcy próbują sił poza krajem. Większość z nich celuje w rynki wschodnie, gdzie łatwiej jest im się przebić z polskimi produktami. Takich, którzy mogą pochwalić się dużymi sukcesami na Zachodzie, nie ma zbyt wielu. Z pewnością nie można pominąć Andrzeja Czerneckiego, który ze spółką medyczną HTL Strefa podbił międzynarodowy rynek nakłuwaczy i lancetów. W poszczególnych segmentach spółka, przejęta w 2009 r. przez fundusz EQT, ma nawet połowę światowego rynku.
Głośno za granicą robi się też o polskich producentach gier komputerowych — CD Projekcie Red, City Interactive i Techlandzie, których produkty sprzedają się w milionowych nakładach na całym świecie — głównie w USA i UE. Na zachodnich rynkach, na dodatek w segmencie produktów ekskluzywnych, pierwsze sukcesy odnosi marka odzieżowa stworzona przez Rafała Bauera — Rage Age. Spółka ma salony w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, a za granicą — w Tokio, Mediolanie, Madrycie i Londynie.
Konferencje
Więcej o roli marki jako jednego z najważniejszych aktywów firmy i równocześnie narzędzi w zdobywaniu przewagi konkurencyjnej dowiedzą się Państwo podczas konferencji „BRAND Design & Development”, organizowanej 28-29 lutego w Warszawie.
Szczegóły: konferencje.pb.pl 0 22 333 97 77