Inwestorzy tchnęli nowe życie w stare mury

Ewa Tyszko
opublikowano: 2024-04-04 20:00

Pomorze to region, który może się pochwalić majestatycznymi zamkami i wymagającymi dużej troski wiekowymi dworami, gospodarstwami czy obiektami architektury przemysłowej. Restauracja zabytków jest jednak uwarunkowana wieloma zmiennymi – od historycznych przez społeczne po klimatyczne. Dzięki inwestorom wiele historycznych budowli może jednak funkcjonować w formach łączących stare z nowym.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W pozyskiwaniu funduszy na rewitalizację zabytków w regionie wspiera inwestorów m.in. Agencja Rozwoju Pomorza. Jeden z projektów był realizowany w partnerstwie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.

– Dofinansowaliśmy w formie pożyczki miejskie projekty rewitalizacyjne łączące funkcje komercyjne i społeczne w Trójmieście i Słupsku. W większości były to projekty samorządu terytorialnego – wskazuje Małgorzata Iwanowicz z Agencji Rozwoju Pomorza.

Pieniądze pochodziły inicjatywy JESSICA, a na Pomorzu jako pierwsza korzystała z nich spółka Stary Browar Kościerzyna w 2012 r. Umowę pożyczkową podpisała też Grupa Inwestycyjna Hossa na Garnizon Kultury, czyli rewitalizację zabytkowego kompleksu budynków w dawnych koszarach wojskowych w Gdańsku Wrzeszczu. Fundusze z inicjatywy JESSICA wsparły także rewitalizację dworca kolejowego i terenów przydworcowych w Sopocie. Wiele spektakularnych rewitalizacji opiera się jednak wyłącznie na kapitale prywatnym.


Partner weekendu:

LIDO

Jurata to od 100 lat perła polskiego wybrzeża, która z maleńkiej, nostalgicznej rybackiej wioski przekształciła się w najmodniejszy nadmorski kurort ze swoim nowym centrum, czyli legendarnym hotelem Lido. Bywały tu największe sławy międzywojennej Polski, w tym politycy, gwiazdy kina, wybitni malarze, pisarze i tenorzy. Dziś Lido odzyskuje dawny blask w poszanowaniu historii oraz tradycji.

Hotel ze szpitala

Około roku 1800 rodzina Uphagenów postawiła letnią rezydencję u zbiegu dzisiejszych ulic Łąkowej i Kieturakisa w Gdańsku. 50 lat później kupiec Johan Kuhn kupił od wdowy po Johannie Erneście Carlu Uphagenie posiadłość, by założyć w niej szpital Najświętszej Marii Panny. Choć placówka, upaństwowiona po wojnie, przechodziła remonty, stan budynku tak się pogorszył, że w 2004 r. – po przeszło 150 latach działalności – szpital został zamknięty. 11 lat później posesję kupiła Grupa Arche, której właściciel, Władysław Grochowski, specjalizuje się w rewitalizacji obiektów zabytkowych.

W grudniu 2021 r. otwarto tu hotel Dwór Uphagena – kompleks noclegowo-konferencyjny o standardzie czterech gwiazdek z prawie 600 miejscami noclegowymi i przestrzenią wystawienniczą, w której zgromadzono liczne eksponaty odnalezione podczas rewitalizacji obiektu – od starych mebli przez zdjęcia po akcesoria medyczne.

– Fascynuje nas odkrywanie tego, co stare i łączenie go z funkcjonalnością, tworzenie czegoś autentycznego. Nie sięgam po finansowanie zewnętrzne, przyznam, że nie lubię biurokracji. Widzę, jak przedsiębiorcy wpadają w pułapkę przeinwestowania, korzystając z łatwo przychodzących pieniędzy. Nauczyliśmy się, jak sobie radzić bez nich. Stworzyliśmy m.in. system Arche, w którym klienci mogą uzyskiwać comiesięczne zyski z najmu apartamentów i pokoi – mówi Władysław Grochowski.

Od Hali U-bootów do Food Hallu

Przykładem rzadkiej w Gdańsku architektury przemysłowej z okresu II wojny światowej jest budynek Montowni na historycznych terenach postoczniowych. Potoczna nazwa Hala U-bootów wiąże się z pierwotną funkcją obiektu – podczas wojny składowano tu elementy konstrukcyjne i materiały do produkcji niemieckich okrętów podwodnych. To rola ważna dla wojska, więc podczas projektowania budynku zastosowano liczne wzmocnienia chroniące go przed zagrożeniami wojennymi. W latach 90. XX w. działał w nim klub Kazamaty, a od 2003 r. – Centrum Stocznia Gdańska. To tu w 2005 r. odbył się historyczny koncert J.M. Jarre’a Przestrzeń Wolności.

Cztery lata temu rozpoczęła się rewitalizacja Montowni. Nowy rozdział w historii obiektu tworzy inwestor – deweloper Euro Styl z Grupy Dom Development. Podczas prac zachowano oryginalną, surową żelbetową konstrukcję i ceglaną elewację z lat 1936-38. Budynek dawnej stoczniowej hali 89A został gruntownie zmodernizowany. Odrestaurowano m.in. przedwojenne tory, bruk, trzy suwnice, drzwi wejściowe, a zielony kolor na suwnicach i metalowych elementach jest oryginalną barwą z lat 40. XX w. W 2023 r. na parterze hali otworzyło się centrum restauracyjne z 20 restauracjami i trzema barami, nawiązujące do wyglądu dawnej stoczniowej stołówki. Na wyższych kondygnacjach są lofty hotelowe i przestrzeń konferencyjna. Montownia otrzymała m.in. tytuł Award Winner 2021-2022 w kategorii Commercial Redevelopment/Renovation (przebudowa/renowacja obiektu komercyjnego).

Od PGR-u do nagradzanych okowit

Podole Wielkie leży około 30 km od Łeby. Okolice Łeby to tereny, na których historyczne rody pomorskie zakładały duże gospodarstwa. Pozostały po nich pałace i dwory. Takie gospodarstwo – wraz z pałacem i gorzelnią – działało w Podolu Wielkim około 30 km od Łeby. Po wojnie spotkał je los typowy dla takich obiektów – zostało znacjonalizowane i przejęte przez PGR.

W 1989 r. trafili tu na praktyki Irena i Andrzej Paszotowie, studenci Akademii Rolniczej. Dostali mieszkanie we dworze. Mieli zostać tylko na chwilę…

– Ta chwila trwa do dziś za sprawą przemian ustrojowych, które doprowadziły do ogromnego bezrobocia na tych terenach. Gdy nie mogli znaleźć pracy, zdecydowali się na szalony krok – para 28-latków bez funduszy postanowiła, że wydzierżawi gospodarstwo i gorzelnię – opowiada Michał Paszota kontynuujący pracę rodziców.

Kolejne 10 lat określa jako funkcjonowanie na granicy przetrwania, wypełnione pracą, porządkowaniem, naprawami.

– Nie było ani jednego szczelnego dachu, ogrzewania, gospodarstwo zostało rozkradzione, budynki trzeba było zabezpieczyć, żeby uchronić je przed dalszą degradacją. Do tego potrzebna była płynność finansowa pozwalająca na sukcesywne przywracanie gospodarstwa i gorzelni do stanu, w jakim mogłyby być, gdyby nie wojna, komunizm i przemiany ustrojowe. Jeżeli nie było nas na coś stać, czekaliśmy, aż takie możliwości się pojawią. Wszystko odnowiliśmy własnymi siłami i dzięki własnym pomysłom. To po prostu nasz dom, o który trzeba dbać. Gdy niespodziewanie się okazało, że dwór ma zostać sprzedany, z pomocą przyszli moi dziadkowie, którzy pożyczyli nam oszczędności, żebyśmy mogli wystartować w przetargu. Na pierwszy rodzice przyjechali tylko po to, żeby się tam pojawić, bo cena wywoławcza była poza ich możliwościami. Za drugim razem cena była już dwukrotnie niższa i wtedy udało się kupić dwór, a remont zaczął się dopiero w okolicach 2002 r. i wciąż trwa… – kontynuuje Michał Paszota.

Rodzina podjęła decyzję o uprawie ziemniaków i w 1997 r. gospodarstwo zostało pierwszym polskim dostawcą ziemniaków do Farm Frites w Lęborku. Dziś Podole Wielkie to połączone pod jedną marką 800-hektarowe gospodarstwo, gorzelnia rolnicza i gorzelnia rzemieślnicza. Tworzy też własne wyroby alkoholowe – okowity i wódki. Destylaty z Podola Wielkiego zdobyły już prawie 30 medali na konkursach polskich i zagranicznych.

– Wielokrotnie, robiąc jakąś modyfikację technologiczną w gorzelni, mówiłem, że marzy mi się hala z płyty warstwowej, gdzie po prostu można wstawić cokolwiek, wyjąć i jest to proste. Nas ogranicza szerokość drzwi zewnętrznych gorzelni, które mają 1,90 m, technologia musi być dostosowana do kubatur pomieszczeń, do otworów w murach. Na pewno dużo łatwiejsze byłoby postawienie nowej hali, ale myślę, że jesteśmy ludźmi, którzy lubią wyzwania, a te budynki, gospodarstwo, gorzelnia, nie są dla nas tylko murami, wiąże się z nimi olbrzymi ładunek emocjonalny. Podczas każdej wycieczki po gorzelni opowiadamy jej historię, ale przede wszystkim pokazujemy, jak ją tworzyliśmy, do czego doprowadziliśmy –podsumowuje przedsiębiorca.