Ubezpieczyciele nie lubią intensywnych emocji. Wygląda na to, że PZU, największy gracz na polskim rynku, już ich nie doświadczy — przynajmniej nie w tym roku. Grupa pokazała w środę solidne wyniki finansowe.
— W listopadzie powinniśmy zaprezentować nową strategię — nie będzie rewolucyjnych zmian, ale na pewno położymy większy nacisk na obsługę klienta i rozwój nowych biznesów, takich jak segment medyczny — mówi Andrzej Klesyk, prezes PZU.
Analityków w wynikach PZU negatywnie zaskoczył niewielki spadek składek przypisanychbrutto (w drugim kwartale sięgnęły 4,06 mld zł i były o 0,3 proc. niższe niż rok wcześniej, co było głównie efektem wojny cenowej na rynku). Na zyski się to jednak nie przełożyło — w drugim kwartale grupa zarobiła na czysto 0,96 mld zł, co oznacza 14,6-procentowy wzrost w porównaniu z 2013 r. Szczególnie dobrze wypadła pod tym względem działalność inwestycyjna, na której grupa zarobiła 823 mln zł (więcej o 52 proc.). PZU tłumaczy ten skok m.in. lepszą koniunkturą na warszawskiej giełdzie i wzrostem wartości obligacji. W pierwszym półroczu PZU zanotowało też wyraźny wzrost kosztów administracyjnych — do 702 mln zł, czyli aż o 9,5 proc. Spółka jednak uspokaja, że to jednorazowy wyskok.
— Po latach cięcia kosztów zainwestowaliśmy w nowe projekty i szkolenia pracowników. Koszty mamy jednak pod kontrolą, są nawet niższe, niż wstępnie założyliśmy w budżecie — mówi Andrzej Klesyk.
Giełdowy gigant, który w kwietniu podpisał umowy przejęcia od RSA Link4 oraz ubezpieczycieli w krajach bałtyckich (za łącznie 360 mln EUR), na razie nie spieszy się do kolejnych dużych przejęć, choć siedzi na gotówce. Priorytetem jest jak najszybsze uzyskanie zgody regulatorów na domknięcie poprzednich transakcji. — Chcielibyśmy, by przejęcie Link4 udało się zamknąć we wrześniu. Wtedy moglibyśmy bez problemu włączyć go do ustalanej raz na trzy lata podatkowej grupy kapitałowej, co znacznie uprościłoby papierologię — mówi Andrzej Klesyk.