iRoboty robią... brudną robotę

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2020-11-25 18:00

Coraz więcej robotów śmiga po podłogach. Importer jednego z czołowych producentów chwali się liczbami.

Kiedyś kojarzyło się to ludziom raczej z popularną amerykańską kreskówką “Jetsonowie", która w latach 60. XX w. rozpalała umysły ludzi wizjami przyszłości. Do pomocy w codziennych obowiązkach wyruszała armia różnych robotów. Później roboodkurzacze były ekstrawagancją albo sposobem na zaimponowanie. Teraz widok automatycznej kosiarki poruszającej się po trawniku czy robota sprzątającego mieszkanie już nie szokuje.

- Sprzedaliśmy w Polsce już 500 tys. urządzeń marki iRobot. Ponad 90 proc. z nich stanowią roboty odkurzające Roomba. Pozostałe to roboty mopujące Braava - mówi Sławomir Radacki, prezes spółki DLF z Gdyni.

Automatyczny odkurzacz iRobot Roomba s9+
Automatyczny odkurzacz iRobot Roomba s9+
ARC

Firma od 16 lat jest jedynym autoryzowanym dystrybutorem urządzeń amerykańskiej marki iRobot w naszym kraju. Koncern z Bedford w Massachusetts założyło 30 lat temu trzech pracowników z laboratorium sztucznej inteligencji na prestiżowej uczelni MIT. Specjalizowali się w robotach wykorzystywanych w przemysłach kosmicznym i wojskowym, ale największy rozgłos przyniosły im maszyny wysyłane do innego zadania - sprzątania mieszkań. W końcu spółka pozbyła się działu militarnego i zajęła na dobre domowym. Szybkie procesory pomagają tworzyć szczegółowe mapy mieszkania, ekspresowo skanują otoczenie i... robią brudną robotę. Wszystko jest oczywiście połączone z aplikacjami na smartfony czy tablety, bo jakże by inaczej - to przecież centrum dowodzenia naszym światem. Dla jednych może to być przykład zbytku i lenistwa, dla innych wybawienie z udręki codziennego myślenia o podstawowym sprzątaniu.

- Kategoria robotów sprzątających jest jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających się w segmencie drobnego AGD. Wartość rynku w 2012 r. wynosiła 3 mln zł, natomiast w tym roku jest przez nas szacowana w granicach 400 mln zł. Obecnie kategoria robotów sprzątających stanowi wartościowo około 25 proc., a ilościowo około 10 proc. całego rynku odkurzaczy w Polsce. Liczę, że w IV kw. będą to wartości 30 i 15 proc. - podkreśla Sławomir Radacki.

O co tyle hałasu i skąd takie zainteresowanie? Perełką w ofercie jest Roomba s9+, do której dołączona jest stacja dokująca. Robot samodzielnie z niej korzysta, gdy rejestruje niski poziom akumulatora albo gdy musi zrzucić nazbierany brud i kurz. Stacja pomieści 30 pełnych pojemników, co jeszcze bardziej zmniejsza częstotliwość koniecznej minimalnej obsługi. Uwaga jednak na cenę, bo taki pomocnik kosztuje prawie 6,8 tys. zł. “Dziewiątka” to najnowszy i najdroższy model, ale najbardziej popularne w Polsce są i7 oraz i7+. Do tego ostatniego też dołączona jest stacja ładująco-dokująca, dzięki której maszyna automatycznie opróżnia pojemnik, a kosztuje 3,3 tys. zł. W polskim sklepie iRobot oferuje dwa rodzaje robotów - odkurzającą Roombę i mopującą Braavę. Ceny urządzeń z pierwszej kategorii zaczynają się od 999 zł za najbardziej podstawowy model Seria 600. Sprzęt mopujący cenowo sięga 2699 zł.

Nie wszystko z tego tortu trafia oczywiście do iRobota. Na rynku jest gęsto i ciasno, więc roboty różnych producentów muszą inteligentnie powalczyć o miejsce w mieszkaniu. Urządzenia do boju wysłał m.in. niemiecki producent urządzeń i systemów czyszczących Kärcher. Korzysta ono z nawigacji laserowej i czujników uskoku, a gdy kończy się bateria, również samodzielnie udaje się do stacji ładującej, a po doładowaniu kontynuuje pracę tam, gdzie ją przerwało. RoboCleaner w wersji RC3 home line kosztuje prawie 2,5 tys. zł. W rynek inwestują jednak nie tylko specjaliści z branży czyszczenia, ale także producenci gadżetów, jak chińskie Xiaomi, które ma w ofercie działu smart home już niemal wszystko - od grzejników i nawilżaczy po czajniki i wagi. Roboty odkurzające i mopujące też w niej są i to - jak przystało na Xiaomi - w konkurencyjnych cenach. Podobną taktykę koncern stosuje na półkach ze smartfonami. Za najtańszego robota trzeba zapłacić 799 zł, a za najdroższego prawie 1400 zł. Topowy skanuje, zamiata i mopuje za pomocą czterordzeniowego procesora Cortex-A7.

Roboty produkuje również założona dekadę temu polska firma RoboJet. Nie podaje pełnych danych sprzedażowych, ale Łukasz Bojanowski, jej założyciel i prezes, nie narzeka na brak zainteresowania, szczególnie w naznaczonym pandemią obecnym roku.

– Wyniki plasują nas w czołówce firm sprzedających roboty sprzątające w Polsce wśród takich hegemonów, jak iRobot czy Xiaomi. Rocznie odnotowywaliśmy wzrost średnio o kilkadziesiąt procent. W tym roku jest to wzrost o ponad 100 proc., a przecież rok jeszcze się nie skończył - mówi Łukasz Bojanowski.

Podkreśla, że wzrostu można się spodziewać jeszcze w najbliższych latach, bo jesteśmy w ogonie w porównaniu z krajami Europy Zachodniej. Roboty będą wypychać z rynku tradycyjne odkurzacze, tak jak pralki automatyczne zrobiły to ze swoimi poprzedniczkami.