Jak WGI zarządzało niepokojem klienta (RELACJA)

Emil Górecki
opublikowano: 2014-06-17 05:58

Kolejna rozprawa zarządu Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI) to czterej wezwani świadkowie. Wśród nich Mirosław G., jeden z około 200 klientów VIP, który jako pierwszy miał zawiadamiać o podejrzeniu nieprawidłowości w działaniu grupy.

"PB" jako jedyna redakcja od początku relacjonuje proces WGI. Zobacz wszystkie teksty na ten temat >>

WM

Trzeci świadek Andrzej R., lat 65 inżynier i przedsiębiorca. 

Z firmą WGI kontakty rozpoczęły się na początku działalności panów, chyba 1999 r. Zostały mi przedstawione ustnie forma działalności firmy, polegająca na przyjmowaniu pieniędzy i wypłacaniu ustnie określonych odsetek. Odsetki były realizowane co miesiąc. Przychodziły pokwitowania listownie. Określały stan kapitału, transakcje, ilość tych transakcji i zysk. Nie zdarzyło się, by była strata. Tak było przez cztery-pięć lat. Później jak kapitał mój wzrósł do 5-6 mln zł, to poprosiłem o całą wypłatę i ją dostałem. Po miesiącu wpłaciłem z powrotem. Później zaczęło się coś dziać. Najpierw panowie w prywatnych rozmowach zaczęli obniżać miesięcznie odsetki od kapitału, później znając moje kontakty z bankami zagranicznymi prosili o skorzystanie z mojego konta bankowego w Szwajcarii i poprzez firmę Orlean i Warszawska Grupa Inwestycyjna, pozwoliłem przelać jakieś sumy pieniędzy od pół miliona do 1,6 mln. W jakiej walucie? Były przelewy w dolarach i złotówkach. Są na to kwity. Czując, że moje pieniądze wędrują w świat, prosiłem o weksle na te sumy i uzyskałem panów podpisy. Nie ukrywam, że kapitału już wtedy było trochę ponad 10 mln zł, ja byłem wtedy wyłącznym dystrybutorem klocków Lego w Polsce. Otrzymałem propozycję bardzo niskich procentów w porównaniu do tego, co wcześniej było. Czułem, ze coś się dzieje i nie wiedziałem, co, byłem odcięty od wszelkich informacji o obligacjach WGI Consulting. Przed upadkiem WGI poprosiłem o wypłatę i dostałem 2,7 mln. Dalej WGI upadło i trzy miesiące później otrzymałem 400 tys zł. Następnie uzyskałem nakazy płatnicze z weksli, nie wszystkie bo obawiałem się że nie ma sensu, bo panowie byli bardzo dobrze przygotowani na taką okoliczność. Sam fakt podpisywania weksli lekką ręką i na grube miliony dawało mi dużo do myślenia: że albo mają bardzo dużo pieniędzy, albo to jest świadome działanie na nieoddanie. Panowie chyba do dziś nie wiedzą, ile podpisali tych weksli. Starałem się odzyskać resztę. Od pana R. uzyskałem 200 tys., komornik zajął konto pani Katarzyny S. gdzie było 80 tys. zł. Od tej pory okopali się jeszcze lepiej i nie odzyskałem nic. 

Na rozprawie sędzia zapytał pana Macieja S., czy ma zamiar oddać mi te pieniądze. Padła natychmiast odpowiedź "w życiu". Rozumiem, że nigdy. Następnie wytoczyłem sprawę cywilną, bo pan Maciej S. darował swej żonie w czasie posiadania przeze mnie nakazu zapłaty z klauzulą wykonalności dom w Radości o powierzchni 1 tys. mkw. To WIlla Radość w internecie można zobaczyć. Przegrałem tę skargę, pani Katarzyna S. mówiła, że nic nie wie o interesach swojego męża. Nie miałem więcej pieniędzy, żeby prowadzić sprawy cywilne i karne, więc dałem sobie spokój. Aktualnie mam pytanie o wyjawienie majątku w sądzie na Pradze, czekam na ustalenie terminu przez sąd trwa 5 lat, co mi daje do myślenia. Sprawa w prokuraturze karna którą wytoczyłem przeciwko Maciejowi S. wygrałem dopiero w apelacji. Sprawa wraca na wokandę. Odsetki z nakazów zapłaty które mam na Łukasza K., Macieja S. i Katarzynę S. to w zeszłym roku około 1,5 mln zł. Stosowałem osobiste prośby o zwrot pieniędzy, nikt nie wykazuje chęci rozmów, rad. Wysoki Sądzie, jak to jest, dlaczego nie ma mnie na liście poszkodowanych. Nie ma mnie a grube miliony wyparowały a ja nie jestem poszkodowany. Dlaczego syndyk Kochański nie umieścił mnie na liście. Ciekawą sprawą było, jak czytałem "Puls Biznesu" - wiele osób miało wytoczone sprawy przez syndyka Kretkiewicza, moja też musiała być duża, bo 13 mln zł kazał zwrócić. Wiem, ze syndyk również interesująco prowadził rozliczenie DM, bo po trzech miesiącach rozprawy stwierdził że może być 10 a nie 13 mln zł. Ponadto na rozprawie biegły pytany przez mojego prawnika na jakiej podstawie zostało to wyliczone, stwierdził, że z dokumentów z księgowości. Jak otrzymał pytanie, czy czytał by je mógł przedstawić, odpowiedział że nie. Dlaczego? Padła odpowiedź, że te dokumenty są w archiwach. Tego też nie rozumiem. W połowie procesu sędzia stwierdził że nie ma syndyka, nie ma sprawy. 10 mln zł się rozpłynęło, nie ma sprawy. Nie mam dowodów na poziom życia panów ale świat jest mały, ludzie dużo mówią. 

Prokurator:

Czy znał pan członków zarządu przez umową?

- Tak. Pierwszej firmy ojciec i mama Macieja S. i mama Łukasza Ł. To była firma z nazwą na R., potem przekształciła się w WGI.

Kto panu przedstawił istną informację o działalności WGI?

Taka Macieja S. Jak już wpłaciłem pieniądze, to kontakt biznesowy utrzymywałem z Maciejem S.

Mówił pan o koncie w Szwajcarii. Jakie było uzasadnienie do przelewania pieniędzy?

- Generalnie, że inwestujemy na innych rynkach. Po przelaniu dwóch kwot: 165 tys USD, 500 tys USD , poleciałem do Zurichu bo otrzymałem telefon: było tak: co ty wyprawiasz, po szwajcarsku rozmowa. Mówię, przelewam pieniądze z  WGI. Oficer powiedział, ja nie wyrażam zgody na przelewanie tych pieniędzy dalej. One miały iść na Jersey. Jeden przelew poszedł, drugi wrócili. Dowody są do wglądu.

Czy wszyscy trzej przelewali oskarżeni?

- Nie wiem, albo to była grupa Orlean albo Warszawska Grupa Rozrywkowa, natomiast trzeci przelew na 1,6 mln zł prywatnych pieniędzy Macieja S. Wtedy bardzo nieładnie się zachował i zgłosił do prokuratury że ja mu podprowadziłem 1,6 mln zł. Te pieniądze ze Szwajcarii przyszły z powrotem na moje konto i ja zgłosiłem do prokuratury, bo akurat jeden z weksli które miałem z nakazem zapłaty, akurat był na tę sumę. Maciej S. odpowiedział, ze oddał mi te pieniądze. W prokuraturze zostało udowodnione, że wpływ tych pieniędzy rzeczywiście miał miejsce, ale w tym samym dniu został przelany na konto w BRE Banku do którego musiałem potem udowodnić, że tylko Maciej S. miał dostęp. Sprawa jest w prokuraturze an Pradze. Te przelewy były jak się coś dziwnego działo w 2004 i 2005 r. Szwajcar jeszcze powiedział, ze to jest pranie brudnych pieniędzy. Tych słów użył. Te pieniądze wróciły, potem Maciej S. próbował mówić, że to był zwrot tych pieniędzy, a ja wiedząc że to nie moje pieniądze oddałem mu je.

Poszły jeszcze pieniądze 1,6 mln zł do IFX Markets w Londynie. Poleciałem tam rano, bo myślałem, że te pieniądze tam są. Miałem umowę i prawo do wglądy w konto. Po rozmowach na miejscu przedstawiciel tego biura powiedział, że udostępni mi wyciąg z tego konta. Było tam 1,6 mln zł w styczniu, w marcu było 600 tys. zł, a w maju nie było już nic. Stan konta był zero. Z tego wyciągnąłem wniosek. W ten sposób zniknęło moje 1,6 mln zł.

Mówi pan o wekslach, że panowie są dobrze przygotowani na tę okoliczność. Co pan miał na myśli.

- We wcześniejszym okresie nasze stosunki były bardzo bliskie. Proponowałem panom zakup nieruchomości pod siedzibę WGI ustnie. Budynek budowała firma BudExport, obecnie siedziba tam jest Zwierciadła. Bardzo by się nadawał na siedzibę.  Gdyby mieli nieruchomości, można by egzekwować długi. Była druga propozycja budynku naprzeciwko Sadyby. Teraz jest tam Deutsche Banku. Nie wiem dlaczego nie chcieli kupić.  Skoro panowie nie chcieli budować swej przyszłości na nieruchomości to nie wiem dlaczego. W Szwajcarii mówiono mi, ze WGI w takiej formie nie ma prawa istnieć. Ja ufając polskiemu systemowi prawnemu prosiłem o weksle.

Pełnomocniczka poszkodowanych:

Co to za Szwajcar o którym pan mówi?

- Peter Sears, pracownik banku UBS. Posiadam dokumenty, myślałem, że prokurator to wszystko już ma, na przykład o oskarżeniu mnie o wyłudzanie pieniędzy.

Pełnomocnik:

Czy jako inwestor WGI dostawał pan miesięczne raporty, skąd pan czerpał wiedzę?

- Do pewnego momentu wszystko było dobrze, panowie płacili odsetki co miesiąc, wszyscy byliśmy zadowoleni. Była pisemna umowa z WGI. Potem na spotkaniu prywatnym Maciej S. poinformował, że powstaje Dom maklerski dał mi umowę z czyimś podpisem. Tm zamiast 11,2 mln zł miałem tylko 3,6 mln zł. Myślałem, że mając weksle wszystko jest bezpieczne. U mnie bilans prywatnie się zgadzał, podpisałem umowę na 3,8 mln zł. 

Czy co miesiąc dostawał pan raporty?

Przez te wszystkie lata wszystko było dobrze. Dostawałem raporty nie na papierze firmowym, z małą pieczątką i nieczytelnym podpisem. Pierwsza wątpliwość to umowa z domem maklerskim na 3,6 mln zł. W ogóle nie reagowałem, bo miałem weksle. 

Czy wie pan, jaki był stan pana inwestycji w KWPIG?

- Nie wiem.

A u syndyka Kretkiewicza?

-Doliczono się, że mam oddać do WGI 13 mln zł.

Dlaczego?

- Taki był zapis w księgowości.

Od kogo pan dostał 400 tys, zł?

- Po upadku WGI, nie pamiętam od kogo, na polecenie sądu dostarczę dokument.

Kiedy pan wystąpił o nakaz zapłaty z weksla?

- W 2006 r. Mając prawomocny nakaz poszedłem do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa przekazania willi żonie Macieja S. Żadnych pieniędzy nie odzyskałem. Od pana R. uzyskałem pieniądze polubownie.

Kto podpisywał weksle?

- Maciej S., Łukasz K. i Arkadiusz R.

To weksle WGI?

- Nie, prywatne.

Czy oprócz trzech przelewów  do Szwajcarii były jeszcze jakieś przelewy?

- Do IFX Markets w Londynie.

 

Obrona:

Czy pan w ogóle odróżnia pieniądze prywatne Macieja S. i spółki WGI?

- Nie,  nie odróżniam ich.

 Ile zysku wypłacił pan przez cały okres współpracy z WGI?

- Nie wiem, można to policzyć. Zysku wypłaciłem więcej niż zainwestowałem, może mniej. 9 mln zł.

Czy te przelewy do Szwajcarii to one były zanim powstał dom maklerski czy potem?

- Zanim.

A kwota 1,6 mln zł: czy pożyczył pan tę kwotę prywatnie?

- Nie da się prosto odpowiedzieć na pytanie. Jeśli pan Maciej potrzebował wyekspediować daną sumę przez moje konto to stwarzało się fikcyjną umowę pożyczki, wchodziło to na moje konto w Polsce, pieniądze

Kto wpłacał, na czym to polega? Były umowy pożyczki?

- Nie wiem. Suma pożyczki jaka wpłynęła była przelana na konto w BRE Banku?

A wie pan, że to był rachunek WGI?

- Wiem. 

Czy pan wie do kogo należał rachunek? Czy odróżnia pan prywatną pożyczkę dla pana S. od pieniędzy które pan zainwestował?

- Nie odróżniam.

Koniec zeznań. Adwokat oskarżonych wnosi o wystąpienie do syndyka o informację, z czego wynikało żądanie zwrotu 13 mln zł. Mamy przekonanie, że kwota roszczenie jest o kilka milionów złotych zawyżona i że wiarygodność świadka jest ograniczona.

Oskarżony Łukasz K.

Wysoki sądzie, każdy element o którym mówił świadek dotyczy okresu długo przed powstaniem DM, to były nasze prywatne ustalenia z panem R,, które dotyczyły różnych obszarów naszej współpracy.

Adwokat: Pan R. miesza wszystko, czasy, pożyczki, inwestycje. Według nas świadek się mija z prawdą w znacznym stopniu. Chcemy ocenić wiarygodność świadka. 

 

 

 

 

Drugi świadek to Andrzej R. Mirosław G. musiał opuścić sąd, zostanie wezwany na inny termin.

Andrzej R., lat 64, prezes z zawodu.

Wpłatę uczyniłem za namową Barbary Ł. (prezes WGI Consulting), która pracowała w CityBanku i  była tam moim opiekunem konta. Pieniądze wpłacałem, wiarygodność była sprawdzona, bo minimalne zyski były płacone. Potem była na jesieni 2005 wpłaciłem jako firma 2 mln zł i te pieniądze zginęły, prawdopodobnie zostały zdefraudowane. W styczniu 2006 r. dostałem z KPWiG pismo w celu porównania mojego wydruku z danymi, jakie kontrola KPWiG znalazła w księgowości WGI. Byłem wtedy na nartach, ale kopia wydruku została wysłana do KPWiG. Jak wróciłem, to pan K.natychmiast się skontaktował, ja przyjechałem. Przyznał się do winy, powiedział, że każdy z nas ma jakieś grzeszki, zapytał, czy jadąc samochodem nie przekraczam przepisów. Zastanawiałem się o co chodzi. Pan K. przyniósł poprawiony wydruk z różnicą 2 mln zł, mniej więcej. Potem zaczęło się maglowanie, ja nikogo w KPWiG nie znałem, zostałem wezwany chyba nie raz. Potem zadzwoniłem do KPWiG, ze dostałem nowy wydruk, a ten poprzedni jest nieporozumieniem, tak mi pan K. kazał mówić. Wszystkie dokumenty zostały poprawione, ja jako prezes firmy miałem 100 proc. pokrycia w dokumentach.  Później poszedłem do pana Szuszkiewicza z KPWiG i w końcu musiałem jakieś zeznania złożyć. Przesłuchiwany byłem przez co najmniej cztery osoby. Potem się zwróciłem do pani Ł. o zwrot wszystkich pieniędzy. Pan K. powiedział, że wolnych środków ma 400 tys. ale ja tych pieniędzy nie dostałem, interweniowałem u pani Ł. Pieniędzy nie dostałem. Niezależnie od tego miałem też zdeponowane tam prywatne pieniądze.

Prokurator: Czy K. w czasie spotkania tłumaczył, skąd różnica 2 mln zł?

- Nie tłumaczył. Ale nie byłbym wzywany przez KPWiG gdyby pieniądze nie były zdefraudowane. Były takie plotki, że przelewali na konta. Pan K. się przyznał, a KPWiG prowadziła postępowanie.

Czy przed podpisaniem umowy z WGI znał pan kogoś ze spółki?

- Nie znałem prezesów, nie znałem ich, tylko ze słyszenia.

Poszkodowana:

Czy na pana kontach osobistym i firmowym były jakieś obligacje zapisane? Co pan wie o obligacjach.

Na spotkaniu z K. pan K. powiedział, że potraktuje mnie jak klienta VIP i zaproponował mi obligacje jakiejś spółki cypryjskiej. Że zostały wydrukowane jakieś papiery, ale chyba były bezwartościowe. My robiliśmy przelewy jako wpłata własna, inwestowaniem zajmowało się WGI, ja zaufałem, było mnie obojętne czy to jest na Cyprze. Zaproponował mi zastąpienie części moich wkładów poprzez zakup cypryjskich obligacji, to się nazywało asset management, ja nawet nie wiem co to słowo znaczy, bo mnie to nie interesuje. Ogólnie miałem zainwestowane około 4 mln zł. Ja w tym nie widziałem żadnego przestępstwa, czy to są obligacje, foreksy czy tam co, to dla mnie magia.

Ile pan stracił?

- Około 5 mln zł firmowych, własnych i mojej konkubiny.

Czy po upadłości odzyskał pan jakieś pieniądze?

- Grosze, jakieś grosiny, nie wiem czy to 1 proc., może więcej. Jakieś grosiny, to wszystko jest do wyjaśnienia.

Pełnomocniczka poszkodowanych


Skąd pani Ł. miała do pana kontakt?

- Ukradła z CityBanku. Miała mój numer, znała moją rodzinę, stan majątkowy, całkowicie kupiła moje zaufanie.

Obrońca

Zainwestował pan 4 mln zł pieniędzy firmowych, ile pan zainwestował na asset management?

- Ja nie inwestowałem, to WGI robiło. Podczas bytności w gabinecie podsunięto mi obligacje, przywalił pieczęć i już. 

Czy kwestia pieniędzy, których nie dostał pan, czy ta różnica 2 mln zł może być związana z zakupem tych obligacji?

- Nie wiem, po zmianie wydruku musiał być też dokument do księgowości. 

Ale pan mówi, że powiedział pan do KPWiG 4 mln zł, potem to skorygowano w spółce na 2 mln zł i się w księgowości zgadzało. Skąd to się bierze? Czy te dwa miliony mogły być przeznaczone na zakup obligacji cypryjskich?

- Nie pamiętam, to było 10 lat temu. Zostało powierzone w zarządzanie pieniądze. Księgowy mojej firmy badał bilans i nie wnosił żadnych zastrzeżeń co do tego faktu. To się jakoś zgadza, ja nie wiem.

Czy przed spotkaniem z KPWiG składał pan jakieś wyjaśnienia?

- Przyszło pismo z KPWiG i ten ostatni wydruk został wysłany przez moją księgową. Był problem z kwotą, rozumiem, że był wydruk na ponad 4 mln zł.

Wysłał pan, potem spotkanie z panem K. i co na tym spotkaniu?

- Nic. K. kazał mi złożyć do KPWiG nowy wydruk z około 2 mln zł.

Czy pamięta pan, jak zostało ustalone, co pan miał mówić w KPWiG o tym braku 2 mln zł.

- Tak pan mecenas to logicznie wytłumaczył i chyba tak było. Ja zadałem to pytanie panu K.,m jak to wytłumaczyć, bo wiedziałem ze za drzwiami znajduje się kontrola. Pan K. mówi, "jaka tam kontrola'. Przyniósł pieczęć, wydruk w kolorze i już. Ja już nie pamiętam czy go zaniosłem do KPWiG. W końcu musiałem iść i wytłumaczyć, że był raport wyższy, niższy i ja tam powiedziałem wszystko zgodnie z prawdą.

Ile czasu upłynęło od tej rozmowy do momentu odebrania licencji i co pan wtedy robił?

- Ile czasu nie pamiętam. Mówiłem, że to pieniądze firmy, mamy sezonowość, jesienią i zimą jest nadwyżka pieniędzy, a na wiosnę potrzeba kredytowania materiałów i robót i dlatego potrzebowałem tych pieniędzy. Pierwsze wezwanie w styczniu, potem luty, zwróciłem się o 1 mln zł, gdzieś w czasie spotkań, jak pieniądze nie przychodzili i nie przychodzili. Nie kojarzę kiedy było odebranie licencji. Te 400 tys zł to już mogły być po odebraniu licencji. Bo chciałem milion, a on mówi że ma 400 tys. zł. To mówię, daj co masz. Zresztą my rozumieliśmy, że nie jest możliwa wypłata na raz wszystkich pieniędzy. I tak nic nie dostałem.

Czy pan wie, gdzie te pieniądze się znajdowały finalnie?

- Wówczas wcale.

Czy słyszał pan o Wachovia Securities?

- Być może, ale dla mnie to magia. Nie wiem, czy część pieniędzy o których pan sugeruje, że były zamienione w obligacje, to czy nie zostały zapisane inaczej księgowo na spółkę brytyjską.

A czy wie pan, jaka kwota zainwestowana byłą w Wachovii w momencie odebrania licencji.?

- Nie wiem.

Czy dostał pan potwierdzenie zapisu tych obligacji?

Dostałem dokument z okrągłą pieczątką WGI, albo może asset management, z jakąś wartością, terminami, coś tam było. Wydaje mi się, że pan K. przesunął pieniądze do spółki angielskiej i nie miało nic wspólnego z cypryjską. 

Adwokat:

Przesunięte czy zainwestowane?

- Księgowo. Ja nie inwestowałem, tym zajmował się WGI.

Poszkodowana: czy próbował pan spieniężyć te obligacje w WGI Consulting?

- Nie. Zwróciliśmy się do kancelarii prawnej ze zleceniem, zapłaciliśmy pieniądze. 

Czy kancelaria badała dokumenty WGI jak dokonywano przepływu pieniędzy?

- Tak. Z tego co wiem, mieli ogromne trudności.

Czyli tę wiedzę zna kancelaria?

- Zakładam, że tak. Wiem, że mieli ogromne trudności.

Sędzia czyta zeznania świadka z postępowania przygotowawczego.

 Wynika z nich, że wysłał poprawiony przez Łukasza K. raport do KPWiG. Spotykał się z Łukaszem K. w cztery oczy. Podczas tego spotkania zaproponował mu podpisanie umowy pośrednictwa dla WGI Europe na brakującą kwotę i wydrukował 10 raportów z datą wsteczną korespondujące ze sobą.

 - Co co mówiłem o spółce brytyjskiej to chodziło o spółkę WGI Europe a nie jak pan mecenas sugerował obligacje asset.

Pełnomocnik oskarżycieli.

Czy w KPWiG zeznał pan o otrzymaniu dwóch raportów w WGI?

- No nie mogłem kłamać, zeznałem wszystko, nie miałem interesu kręcić. Do dziś jestem w posiadaniu raportu na 2 mln zł i 4 mln zł za podobne okresy. Nie pamiętam, czy składałem do akt, ale prokuratura chyba by nie odpuściła.

Czy w komisji mówili panu jaki jest stan pana konta?

- Oni do mnie nie mówili. Pan Szuszkiewicz wspomniał o 2 mln zł ale mówi, że to tajemnica. 

A według syndyka jaka była pańska kwota.

- Cztery miliony z hakiem pomniejszone o zyski, które zdaniem syndyka nie były zyskami tylko tam wszyscy wiedzą. Będzie 3,7 mln zł z hakiem. A odszkodowanie z KDPW to otrzymałem pełną kwotę 50 tys. zł. 

To  na ile KPWiG liczyła pana inwestycje?

- Zorientowali się, że brak jest 2 mln zł, i mnie wezwali. Gdyby nie stwierdziła niezgodności to by mnie wezwali. Gdyby było 2 mln zł to by mnie nie wezwali.

Pełnomocnik oskarżycieli.

Czy WGI wcześniej proponowało panu obligacje asset management?

- Otrzymałem te obligacje zgodnie z datą na obligacjach.

 

 

Dziś wyjątkowo stawili się wszyscy czterej świadkowie. Obrońcy mają wniosek dotyczący Mirosława G. Chcą dołączyć do akt protokoły jego zeznań z innej sprawy, gdzie "w bardzo istotnych punktach" różnią się od zeznań składanych w postępowaniu przygotowawczym w tej sprawie. Obrońcy chcą na jednym posiedzeniu skonfrontować różnice. Prokurator pozostawia to do uznania sądu, jeden z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych się nie zgadza. Dołącza do niego pełnomocniczka.

Sędzia przerywa dyskusję:

- Czasu było dość dużo, znamy terminy z wyprzedzeniem. Świadek jest dziś, zostanie przesłuchany, potem można wezwać go po raz kolejny.

Zeznaje pierwszy świadek Andrzej D., inwestor finansowy, lat 48.

Moje inwestycje sięgają 2005 r. Wcześniej nie znałem firmy, obserwowałem stopy zwrotu, jakie przynosi. To mnie skłoniło do inwestycji. Zainwestowałem dopiero, gdy WGI dostało status domu maklerskiego. Wydawało mi się, że nadzór KPWiG zapobiegnie ewentualnym nieprawidłowościom. Do inwestycji skłonił mnie bardzo dobry marketing, komentarze prasowe, telewizyjne, to byłą instytucja na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o media. 25 lipca 2005 r. podpisałem dwie umowy o zarządzanie środkami. WGI Dynamiczny i WGI Stabilny.  Cztery dni później dokonałem dwa przelewy - dwa razy po 5 mln zł. Potem zadeklarowałem, że WGI Dynamiczny to dla mnie inwestycja długoterminowa, a Stabilny traktuję jak substytut rachunku bieżącego na bieżące inwestycje. Zwrot środków z programu stabilnego nastąpił w dwóch ratach: 6 września 2005 r. i w październiku wypłaciłem zysk z tej inwestycji ponad 51 tys. zł. To, że odzyskałem środki upewniło mnie, że można darzyć WGI zaufaniem. Ponownie 30 września 2005 r. przelałem ponownie 5 mln zł na program stabilny. Środki te odzyskałem w dwóch ratach 14 i 18 kwietnia 2006 r. Z chwilą cofnięcia licencji domu maklerskiego, 19 kwietnia 2006 r. złożyłem dyspozycje wypłaty 5 mln zł z programu dynamicznego. Zlecenie nie zostało zrealizowane, DM postawiono w stan likwidacji. 9 maja 2006 r. WGI otrzymałem informację o zwrocie mi obligacji WGI Consulting. Nie przyjąłem tego i 8 czerwca zażądałem żądanie zwrotu całości środków i jednocześnie do WGI Consulting złożyłem żądanie wykupu obligacji. Nie otrzymałem 5 mln zł i zysku z rachunku WGI Dynamiczny. Co miesiąc otrzymywałem wyciągi o stanie rachunku. Ostatni z Dynamicznego ostatni dostałem z datą na koniec lutego 2006 r. Moje roszczenie to 5,3 mln zł, to kwota początkowa plus odsetki.

W grudniu 2006 r. z kancelarii syndyka Kretkiewicza otrzymałem ostateczne wezwanie do zapłaty w wysokości 886 tys. zł. Należność ta miałaby pochodzić zapisów w księgach finansowych spółki na podstawie wpłat i wypłat. Zestawienia te pokazywały, że 29 lipca 2005 r. dokonano oszustwa i zapisano, że zwrócono mi 5 mln zł. Po złożeniu wyjaśnień syndykowi i prośbie, by wyjaśnił kwestię zwrotu tych 5 mln zł, co nie nastąpiło, dowiedziałem się, że ta kwota nigdy nie została zarejestrowana na moim rachunku, czyli złamana została umowa zarządzania moimi środkami, bo na mój rachunek nie zakupiono żadnych aktywów. Środki te zostały od razu przelane na inne konto WGI i służyły do innych celów, niż inwestycje. Dokonano fałszerstwa ksiąg handlowych WGI. 

 Wyjaśniłem tę sprawę, syndyk wycofał wezwanie do zapłaty. Proszę sąd o wyjaśnienie, gdzie poszły środki 10 mln zł które wpłaciłem w lipcu 2007 r. Jestem rozgoryczony tym bardziej, że namawiano mnie do dalszych inwestycji w walutach obcych, a pan Łukasz K., który mnie namawiał, wiedział, że te pieniądze ukradziono i nie było żadnego zarządzania.  

Prokurator: czy przez zainwestowaniem znał pan kogoś z zarządu, ktoś mówił panu o tej spółce?

- Nie, znałem ją z przekazów medialnych.

Pełnomocnik poszkodowanych: Czy raporty, jakie pan dostawał, wzbudzały pański niepokój?

- Nie.

Czy kiedykolwiek dostał pan raport ze stratą i pan szedł do WGI a potem panu poprawiano rachunek?

- Przyjmowałem straty. Jeśli były, sprawdzałem wyniki tabeli na stronie WGI i nie zgłaszałem reklamacji.

Czy wie pan, jakie było saldo pańskiego rachunku na dzień otwarcia upadłości?

- Nie znałem rzeczywistego salda mojego rachunku. Nie byłem świadomy, że saldo od samego początku wynosiło zero.

A czy wie pan, czy saldo pana rachunku było raportowane do KPWIG i w jakiej wysokości?

- Nie wiem. Mam świadomość, że powyżej 15 tys. EUR idzie to z automatu.

Czy pan wie, jaki był deklarowany stan pana rachunku na moment ogłoszenia upadłości.

- Wyciąg ostatni z lutego 2006 r. opiewa na 5,3 mln zł. Tu de facto nic nie było, a pieniądze wysłano na rachunek WGI w BRE Banku.

Czy widział pan dokumentację o tym przelewie?

- Nie widziałem, syndyk powiedział mi o tym przelewie. 

A czy dokumenty o zwrocie pańskich środków pan widział?

- Nie. Starałem się odzyskać odszkodowanie od KDPW, ale ono przyjęło za podstawę do wypłat wpisy z księgi rachunkowej WGI. Ja tych 5 mln zł nie miałem wpisane, odmówiono mi wypłaty odszkodowania.

 Czy kontaktował się pan z kimś w WGI, członkami zarządu podczas współpracy z WGI?

- Na bieżąco z osobami, które prowadziły bieżące dyspozycje a co miesiąc prosiłem o rozmowę telefoniczną z panem K. o bieżącej sytuacji na giełdzie. Osobiście spotkałem go raz pod koniec 2005 r., wówczas namawiał mnie do dalszych inwestycji. Nie rozmawiałem z nim o stanie moich rachunków, bo byłem przekonany, że to wszystko dobrze funkcjonuje. Była mowa o obligacjach Meryll Lynch, które miały przynosić bardzo wysoki procent, było to namawianie do inwestycji w WGI Ltd Europe, jeden z nowych podmiotów WGI, nazwę mogę przekręcać.

Pytania obrony: Skąd ma pan wiedzę o tym, że pieniądze nie zostały zaksięgowane na pana rachunku?

- Od syndyka. Nie mogłem odzyskać odszkodowania z KDPW, który za podstawę wypłat przyjął księgi WGI. KDPW poinformowało mnie, żeby zwrócić się do syndyka, by sprawdzić gdzie te środki poszły. Syndyk powiedział, że nie może wprowadzić korekt, sprawdził księgi, powiedział, że pieniądze trafiły na rachunek w BRE Banku, ale wycofał żądanie dopłacenia 800 tys. zł.

O jakim rachunku WGI Dynamiczny pan mówi? To osobny rachunek bankowy dla pana?

- Był, ale nie zakupiono na moje konto aktywów?

Skąd pan to wie?

- Bo w księgach nie ma zapisanych żadnych pieniędzy.

Czy nie mieszamy ksiąg rachunkowych, pańskiego rachunku inwestycyjnego i ksiąg handlowych?

- Może.

Czy pan wie, jak były inwestowane środki w WGI?

- Z deklaracji.

Skąd pan wie, że pańskie środki nie zostały zainwestowane?

- Bo syndyk mówi, że na moim rachunku nie ma żadnych pieniędzy. Ustalił to na podstawie wpłat i wypłat, że zwrócono mi 5 mln zł, choć mi ich nie zwrócono.

Czy panu jest wiadomo, że te pieniądze wypłacone były pańskimi pieniędzmi? Dostał pan dokument od syndyka, skąd pan wie, że przelew na rachunek BRE Bank to pańskie pieniądze?

- Z deklaracji, myślę, że jestem w stanie to wszystko odnaleźć.

Robi się nerwowo.


Świadek: przelałem środki na rachunek: 33 10 30 15 08 00000008 023 76 006. Na to konto przelałem 5 mln zł tytułem powierzenia środków o zarządzanie w ramach portfela o numerze 001639 07/010/4707/05/04/000. Na podstawie informacji od syndyka, jak i w KDPW, w związku z ubieganiem się o odszkodowanie za ukradzione środki, dowiedziałem się, że 29 lipca 2005 r. fikcyjnie zaksięgowano zwrot niniejszej kwoty na mój rachunek. W związku z dokonanym fałszerstwem nie mogłem dostać odszkodowanie.

Oskarżony Łukasz K.

Proszę o przedstawienie dokumentu źródłowego, chodzi o to, gdzie te pieniądze zostały wówczas "ukradzione".

Świadek: na moim rachunku nie było aktywów.

Łukasz k. To są kompletnie dwie różne sprawy.

Świadek: Ja mam informacje od syndyka, że 29 lipca wypłacono mi pieniądze, gdzie poszły? Nie wiem? To pan powinien wiedzieć.

Adwokat oskarżonych: Podawał pan numer rachunku, na który pan wpłacał pieniądze. Czy według pana wiedzy, to był rachunek przypisany do pana osoby, czy ogólny rachunek WGI?

- Nie wiem.

Czy w WGI w ogóle istniały rachunki przypisane do klientów?

- Nie wiem, ale były rachunki przypisane portfelom klientów?

Bankowe czy inwestycyjne?

- Nie wiem, myślę, że inwestycyjne do każdego klienta. Według nie rachunek inwestycyjny nie jest rachunkiem bankowym. Ale na moim rachunku inwestycyjnym nie było aktywów.

Na czym miały one by tam być? Jaki to jest zabieg: fizyczny czy księgowy?

- Wiem, że na rachunkach klientów były zapisane obligacje WGI Consulting, a u mnie nie było.

Czy pan wie, że przelew do BRE Banku zostało przelane konkretnie pana 5 mln zł?

- Nie miałem możliwości sprawdzenia u syndyka. Wiem, że moje pieniądze zostały przelane na rachunek WGI na bieżące wydatki.

Łukasz K. taka operacja jest fizycznie niemożliwa, dlatego pytam o dokument, który stwierdza, jaki był kierunek przelewu z rachunku inwestycyjnego na rachunek pana D. Rachunek inwestycyjny ma zapisy o tym, jakie są operacje księgowe. Taka operacja ma pełny zapis, jeśli jest wypłata, to ma tytuł i odbiorcę po drugiej stronie. Pytam o tytuł i odbiorcę.

Świadek - wypowiedź oskarżonego ma na celu wprowadzenie nas w błąd. Ponownie oświadczam, że nie zwrócono mi 5 mln zł na podstawie zapisów księgowych u syndyka, Mnie nie odpuszczono do tych dokumentów.

Adwokat: z czyjej inicjatywy nastąpiło spotkanie z panem K.?

- Wydaje się, że z inicjatywy pana K., ale nie pamiętam. Namawiano mnie na dalsze inwestycje, to dowód działania z premedytacją.

Skąd pan wie, że były wówczas jakiekolwiek nieprawidłowości i pan K. o tym wiedział?

Stąd, że nie dostałem pieniędzy, uważam, ze firma była obliczona na krzywdę ludzką. Nie należało wydawać pieniędzy na marketing i reklamę, oszukiwać ludzi, mamić ich zwrotami, tylko uczciwie przyznać się, że firmę należy zamknąć,

Skąd pan to wie, na podstawie czego pan to mówi?

- Ex post. Panie Mecenasie, czy pan ma świadomość, kogo pan broni?!!

Sędzia przerywa dyskusję, pytaniem, czy ma wezwać policję i zastosować kary porządkowe?

Adwokat: Skoro pan mówi, że został pan okradziony, czy może się pan podzielić z nami tymi wiadomościami?

Sędzia uchyla pytanie.

Pełnomocnicy oskarżycieli:

Czy z tym drugim rachunkiem nie było kłopotów?

- Nie, realizowano polecenia wypłaty z rachunku stabilnego zgodnie z wysokością deklarowaną.

Czy w stosunku do portfela dynamiczny dostawał pan co miesiąc raport?

- Tak, w formie pisemne. Wynikało z nich, że ta kwota jest na rachunku i jest powiększona bądź pomniejszona o wynik za dany miesiąc. Od tych kwot pobierano prowizje, ale ja dostawałem chyba kwotę netto.

Obrońca: czy kiedykolwiek miał pan problemy z wypłatami?

- Nie, raz przelano mi w dwóch ratach, jak się na to zgodziłem. Z tej drugiej wpłaty na rachunek stabilny otrzymałem całość środków i zyski. Tu się wszystko zgadzało.

Sędzia czyta zeznania świadka z postępowania przygotowawczego. 

Mówi w nich m.in. o tym, że nie wiedział o zakupie na swoje rachunki obligacji WGI Consulting oraz o powiązaniach spółki z WGI. Nie wiedział również o możliwości zabezpieczenia środkami klientów inwestycji WGI. Nigdy nie spotkał się z propozycjami utajniania informacji o działaniu WGI w zamian za korzystniejsze zapisy na rachunku.

Obrońca: pan K. namawiał Pana do inwestowania w WGI, czy namawiał pana do przeniesienia środków do asset managementu na Cyprze.

- Była taka propozycja dla dużych inwestorów, szczegółów nie znam. To miała być nowa inwestycja. 

Czy ta rozmowa na temat inwestowania na Cyprze była związana z poszukiwaniem optymalizacji podatkowej?

- Nie przypominam sobie konkretnie Cypru i intratniejszych form lokat. Ja zwróciłem się do Łukasza K. jako eksperta, ja nie jestem inwestorem finansowym. Prosiłem go o komentarze dotyczące polskiej giełdy raz w miesiącu.

Pełnomocniczka poszkodowanych.

A z czyjej strony padały propozycje kolejnych inwestycji?

- Od pana K. Była mowa o USA, Cypru nie pamiętam, była mowa o dalszych inwestycjach.

Pełnomocnik: Jak często kontaktował się pan z opiekunem klienta?

Pierwszy raz to było przy podpisywaniu umowy. Kontakt miałem wówczas, gdy była potrzeba przelewu czy wyjaśnienia czegoś.

Czy w pana sprawie składał pan jakieś doniesienia w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa?

- Nie, poleciłem moje sprawy KPWiG.

Adwokat Artur Drózd zwraca się do sądu o sporządzenie protokołu zeznań swiadka i przesłąnie ich do prokuratury celem podjęcia czynności sprawdzających, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. 

Koniec zeznań świadka, 5 minut przerwy.

 

Mirosław G. zainwestował w WGI około 3,2 mln zł. Pierwsze pieniądze wpłacił jeszcze, gdy grupa działała bez licencji domu maklerskiego. Twierdzi, że nabrał podejrzeń co do rzetelności prowadzonych przez WGI ksiąg wiosną 2005 r., czyli w czasie, gdy WGI zaczynało działać jako dom maklerski. Miał nie dostać obowiązkowych comiesięcznych raportów oraz miał być zaskoczony, że na jego rachunek w WGI DM są bez jego wiedzy kupowane obligacje niedopuszczone do publicznego obrotu. 6 października 2005 r. Mirosław G. spotkał się w kawiarni jednego z warszawskich centrów handlowych z Łukaszem K., wiceprezesem WGI odpowiedzialnym za marketing i relacje z klientami. Panowie mieli wyjaśnić problemy. Według dawnego klienta, Łukasz K. miał mu wówczas wręczyć wyciąg z jego rachunku z dopisaną kwotą 200 tys. zł oraz obiecać, że jego inwestycje będą miały o pół procent wyższą rentowność niż pozostałych klientów, w zamian za zachowanie spokoju. Mirosław G. był pierwszym klientem WGI, który powiadomił organy ścigania o podejrzeniu nieprawidłowości.

Wątek Mirosława G., ze względu na niedługi termin przedawnienia, został przez sędzię wyjęty do osobnego postępowania. W związku z tym w marcu 2014 r. Łukasz K. usłyszał zarzut nakłaniania byłego klienta do zatajenia prawdy w sprawie nieprawidłowości w grupie. Sam oskarżony uważa sprawę za kuriozum. Według jego zeznań, w czasie przeniesienia aktywów Mirosława G. z WGI do domu maklerskiego WGI, czyli 28 kwietnia 2005 r., w wyniku błędu systemu komputerowego na jego rachunku pojawiło się dodatkowe 200 tys. zł. Mirosław G. natychmiast zażądał wypłaty wszystkich pieniędzy. Błąd jednak dostrzeżono i pieniądze nie zostały wypłacone. Mirosław G. miał również pretensje o to, że w czasie przenoszenia aktywów jego pieniądze nie przynosiły zysków. Sprawa ciągnęła się kilka miesięcy, stanęła wreszcie 12 września 2005 r. na radzie nadzorczej. Jej członkowie zalecili zarządowi wypłacenie klientowi rekompensaty w wysokości odsetek bankowych i rozwiązywanie takich spraw w przyszłości bez jej udziału. Według Łukasza K., do spotkania w centrum handlowym doszło po naciskach Mirosława G. i było to jedyne spotkanie członka zarządu z klientem poza siedzibą firmy. Mirosław G. miał wówczas dostać kopertę ze zweryfikowanym przez pracowników WGI wyciągiem ze swojego rachunku, którego treści sam miał nie znać. Poza tym rozmawiali o biznesowej drodze Mirosława G. i rozstali się w bardzo dobrej atmosferze. Łukasz K. uważa również, że jego klient miał za złe, że on i Maciej S., prezes WGI, nie skorzystali z jego zaproszenia na grilla, który miał się odbyć we wrześniu 2005 r.

Łukasz K. zwraca uwagę na nieścisłości w zeznaniach Mirosława G. i dokumentacji. Chodzi m.in. o twierdzenie, że w maju 2005 r. klient skontaktował się z Komisją Papierów Wartościowych i Giełd bo „wyczuł w sprawie szwindel”. Jednocześnie w historii rachunku widać, że miesiąc później klient dopłacił pieniądze do rachunku, choć w zeznaniach twierdzi, że stało się to w kwietniu 2005 r.

Członkowie zarządu WGI - Maciej S., Łukasz K. i Andrzej S. - są oskarżeni m.in. o wyrządzenie 1,2 tys. klientów szkody w wielkich rozmiarach. Proces trwa od września zeszłego roku.