Z danych wywiadowni gospodarczej Dun&Bradstreet wynika, że pod koniec minionego roku w Polsce funkcjonowało 8,6 tys. podmiotów kurierskich. W zeszłym roku zawieszono lub zlikwidowano 645 takich firm, najczęściej jednoosobowych działalności gospodarczych. Rok wcześniej takich przypadków było 490.
Spirala zadłużenia
Najczęstszą przyczyną zawieszania działalności są problemy z płynnością finansową. Z danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) wynika, że zadłużenie kurierów sięga 40,7 mln zł i jest o ponad 5 mln zł wyższe niż przed rokiem. Na tę kwotę składają się m.in. należności wobec towarzystw ubezpieczeniowych, ale również rachunki za opłaty internetowe i telefoniczne, a także tzw. długi wzajemne, czyli sytuacje, gdy jeden dostawca nie zapłacił drugiemu.
Największy odsetek zadłużonych to osoby prowadzące jednoosobową działalność. Warto dodać, że również kurierzy walczą o odzyskanie pieniędzy od partnerów biznesowych – w 2023 r. czekały na zwrot w sumie 30,4 mln zł, a w tym roku 34 mln zł. Z płatnościami zalegają zarówno klienci detaliczni, jak i hurtowi, firmy produkcyjne oraz branża transportowa.
– Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której firmy popadają w zadłużenie ze względu na zobowiązania nieopłacone przez ich kontrahentów. Opóźnienia w realizacji płatności przez jedną ze stron odbijają się negatywnie na sytuacji finansowej drugiej strony. W przypadku branży kurierskiej wiele firm to jednoosobowe podmioty, które mają najmniejsze możliwości negocjacji warunków i czasu zapłaty. Można powiedzieć, że są na końcu biznesowego łańcucha pokarmowego – uważa Jerzy Dąbrowski, członek zarządu w spółce Finea.
Jego zdaniem problemem małych przedsiębiorstw kurierskich jest fakt, że część dużych firm z tej branży niechętnie zgadza się na udzielanie cesji wierzytelności. To duże utrudnienie dla niewielkich podmiotów, które często żyją od przelewu do przelewu, nie mając rezerw.
– Wystarczy jeden niespodziewany wydatek związany z działalnością, np. konieczność serwisu pojazdu - to w ich przypadku może sparaliżować cały biznes – mówi Jerzy Dąbrowski.
Perspektywiczny rynek
Pomimo tego zainteresowanie przesyłkami szybko rośnie, szczególnie od czasów pandemii. Według najnowszych danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej, tendencja ta w najbliższym czasie się utrzyma. Urząd prognozuje, że do końca bieżącego roku liczba dostarczonych przesyłek kurierskich wyniesie 1,2 mld sztuk, a w przyszłym roku sięgnie 1,3 mld. Prognozy na 2027 r. mówią nawet o 1,65 mld sztuk.
Ze statystyk firm kurierskich wynika, że jedna osoba jest w stanie dostarczyć między 100 a 150 przesyłek dziennie. Oznacza to, że przy prognozowanym stałym i silnym wzroście składanych przez Polaków zamówień zapotrzebowanie na ich usługi będzie rosło. Do góry idą też średnie zarobki osób dostarczających przesyłki. Zgodnie z Ogólnopolskim Badaniem Wynagrodzeń średnia pensja na początku 2024 r. wynosiła ok. 5200 zł brutto. Perspektywy dla branży są zatem dobre, ale wiele zależy od samych firm.
– Kurierzy, aby móc utrzymać się w branży, muszą brać pod uwagę wszystkie panujące w niej uwarunkowania i zabezpieczyć nie tylko środek transportu czy obsługę księgową, ale i narzędzia finansowe, które pozwolą im przetrwać trudniejsze momenty – radzi Kamil Fac, wiceprezes Faktura.pl.