Jarosław Popiołek do maja kierował Mostostalem Warszawa, teraz tworzy własną spółkę budowlaną. Apetyt ma duży, zwłaszcza na zagraniczne kontrakty. Jego JP Contracting ma w planach Afganistan, Irak i kraje Bliskiego Wschodu, gdzie polscy budowniczowie byli silnie reprezentowani w latach 70. i 80.
— Dziś są tam Francuzi, Włosi i Niemcy, a my nie. Moja firma ma być łącznikiem między polskimi inżynierami, budowniczymi a tamtejszymi firmami. Na początku będzie bardziej platformą konsultingowo-techniczną. Zapleczem będzie firma budowlana w kraju. Interesuje nas branża infrastrukturalna i ogólnobudowlana, w których Polacy są dziś ekspertami — mówi właściciel JP Contracting.
Kapitał doświadczenia
Były prezes Mostostalu, a dziś początkujący prywatny przedsiębiorca, ma jednak za sobą 20 lat doświadczenia w branży, kontakty i — jak twierdzi — grono partnerów, którzy na sygnał pójdą za nim choćby w ogień. Sprzyjać ma też budowlana dekoniunktura.
— Polski sektor budowlany jest dziś zrujnowany finansowo, ale pod względem umiejętności i doświadczeń należy do ścisłej światowej czołówki. Następne miesiące przyniosą restrukturyzacje i zwolnienia, więc odpada nam problem pozyskania kadry. To zupełnie przebuduje rynek, co jest szansą dla nowych, śmiałych pomysłów — mówi Jarosław Popiołek.
Prezes ma nadzieję, że pierwsze kontrakty zdobędzie jesienią. Wcześniej chce założyć pierwsze przedstawicielstwo w Afganistanie. Ma tam przychylność władz, wsparcie naszego radcy handlowego, a w Warszawie pomoc afgańskiej placówki.
— Ważna jest też rola Ministerstwa Gospodarki. Afganistan to kraj, gdzie duże kontrakty negocjuje się z silnymwsparciem władz i tego samego oczekuje się po drugiej stronie stolika. Sam program inwestycji w tym kraju
na najbliższych pięć lat jest wart 350 mld USD — twierdzi Jarosław Popiołek.
Sztuka kierowania obcymi
Jak przyznaje Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, branża ciągle dostaje sygnały o potrzebach i planowanych inwestycjach w niektórych krajach Afryki czy Bliskiego Wschodu, gdzie Polacy wypracowali sobie markę kilkadziesiąt lat temu.
— Wówczas jednak konkurowaliśmy ceną i wykonywaliśmy całe projekty wyłącznie polskimi siłami. Dziś widać pole do wysyłania tam polskich szefów, inżynierów czy innych specjalistów, jednak niewiele firm robi to z sukcesem. Problemem może być zarządzanie przez polskiego menedżera lokalnymi pracownikami. Ale dlaczego nie spróbować — mówi Marek Michałowski.
Prezes na swoim
Jarosław Popiołek nie jest pierwszym menedżerem, który po rozstaniu z korporacją próbuje własnych sił na tym samym polu. Paweł Gricuk, prezes Petrolinvestu, dość nieoczekiwanie opuścił spółkę poszukiwawczą Ryszarda Krauzego w 2010 r. Przy wsparciu funduszu private equity Mid-Europa Fund założył własną — PG Energy, która ma ambicje podgryzania dawnegopryncypała w wydobywaniu ropy i gazu. Innym przykładem jest Igor Chalupec, odwołany w 2007 r. prezes PKN Orlen. Obowiązywał go roczny zakaz konkurencji, więc po wyjeździe na narty i napisaniu książki zaczął doradzać firmom. Dziś jest partnerem i prezesem spółki Icentis, która specjalizuje się w doradztwie inwestycyjnym, fuzjach i przejęciach.