Jest cena sukcesu

Grzegorz NawackiGrzegorz Nawacki
opublikowano: 2022-12-16 14:34

O aktywności zawodowej Polek, wspieraniu ich przedsiębiorczości, wadze regulacji i feminatywów oraz… piekle kobiet opowiada Kinga Piecuch, prezes HPE Polska.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Marcin Zawadzki

PB: Na początku ustalmy: jest pani prezesem czy prezeską?

Kinga Piecuch: Jedne panie wolą być prezeskami, a inne prezesami. Nie mam żadnego problemu z feminatywami. Myślę, że kobiety za bardzo się przejmują tym, jak są tytułowane, a za mało się tym, jak jedna drugą wspiera.

Dlaczego tak mało kobiet jest na stanowiskach prezesów, szefów firm? A może wcale niemało?

W perspektywie międzynarodowej jest ich coraz więcej, ale ze statystyk wynika, że balansu nie ma. W polskim biznesie również jest ich bardzo mało. Mamy zarządy bądź rady nadzorcze, gdzie kobiet nie ma w ogóle. Nie sądzę, żeby wynikało to tylko z tego, że nie ma chętnych czy braku wystarczających zdolności kobiet.

To z czego wynika?

Na pewno jest wiele powodów. Zacznę od samorefleksji. Przede wszystkim same bardzo się ograniczamy. Uważamy, że to już jest nasz szklany sufit, że nie podołamy, że nie jesteśmy wystarczająco dobre. Zaczęłabym przede wszystkim od zmiany tego nastawienia — większej odwagi, jeżeli chodzi o nasze możliwości. Powód drugi to wciąż niewystarczające wzajemne wsparcie. Ja naprawdę mogę poszczycić się tym, że wiele kobiet, które ze mną współpracowały, wspierałam w rozwoju kariery, sama natomiast byłam niestety ofiarą bardzo nieeleganckich zachowań ze strony pań. To nie jest tak, że tylko panowie są temu winni.

Powód trzeci jest równie ważny — zbyt późno zaczęliśmy rozmawiać o parytetach, co nie ułatwia nam zadania. Oczywiście będę odrobinę może złośliwa, ale z wielką sympatią do panów — doświadczamy też takich męskich klubów i braku otwartości na dywersyfikację.

Ciężko kobietom łączyć życie rodzinne z pracą? Jest pani przykładem, że da się to połączyć…

Oczywiście, że ciężko. Czujemy się bardzo odpowiedzialne za rodzinę, za dzieci, za bliskich, za przyjaciół, za dodatkowe obowiązki, które na siebie bierzemy. Nie ma co się oszukiwać — połączenie obowiązków domowych z pracą zawodową pięknie wygląda w kolorowej prasie. Płacimy za to cenę. Zarówno emocjonalną, jak zdrowotną. Mam sporo dzieci —mają z ojcem cudowną relację, są jednak obszary, w których mama jest pierwszym adresatem problemów czy próśb o pomoc, więc jak trzeba coś załatwić, to lepiej mamę poprosić i np. wysłać do szkoły. Nie przeczę, że są panowie, którzy też taką rolę pełnią, i to w sposób cudowny. Przykładem jest choćby mój mąż, bez którego nie byłabym w stanie realizować się zawodowo. Mogę więc śmiało podpisać się pod stwierdzeniem: jest cena sukcesu i aktywności zawodowej, w wielu przypadkach wysoka.

Jakimi menedżerkami są panie, a jakimi menedżerami panowie? Z pani doświadczenia wynikają jakieś różnice?

Pomijając literaturę, która definiuje różnicę półkul, to moje doświadczenie je potwierdza — kobiety mają np. o wiele większą empatię niż mężczyźni. Ta empatia wynika również z tego, co bardzo często nam się zarzuca, że jesteśmy emocjonalne, ale obszary emocji, wrażliwości na te emocje i samej empatii są bardzo mocno ze sobą powiązane.

Druga sprawa — jesteśmy wielozadaniowe. To bierze się choćby z roli kobiety — bardzo często jesteśmy jednocześnie matkami. Gdy dziecko coś napisze, muszę bardzo szybko zareagować. Potrafię być na callu albo z kimś rozmawiać, zarządzając różnymi tematami. Myślę też, że statystycznie jesteśmy bardziej wyrozumiałe wobec okoliczności, które towarzyszą realizacji celów biznesowych, zarówno porażek, jak sukcesów. Dbamy bardziej o drugiego człowieka. Jako żony, matki, przyjaciółki dbamy też o całe otoczenie, w którym żyjemy. Tak samo jest w pracy. Jesteśmy też perfekcjonistkami, a każde zadanie chcemy wykonać ponad normę — żeby mieć dużą satysfakcję, to musimy wykonać nie 100 proc., lecz 120.

Od lat pracuje pani w globalnych korporacjach, często w strukturach regionalnych, więc ma przegląd także innych rynków. Czy sytuacja Polek różni się jakoś na tle Europy czy świata? Jak jest z ich biznesową aktywnością?

Jeżeli spojrzymy na to z perspektywy kobiet, które zajmują stanowiska liderów, to tak, są kraje, które uważam za dużo bardziej dojrzałe. Pracując nie tylko w regionie CEE, ale odpowiadając także za współpracę w Grecji, na Cyprze czy w innych regionach, taką różnicę zdecydowanie widzę. W środowisku międzynarodowym na stanowiskach jest o wiele więcej kobiet.

Na stanowiskach w organizacjach międzynarodowych jest jednak niedużo Polek, co mnie bardzo martwi. Skąd się to bierze? Czy nie mamy zdolności przemieszczania się? Chciałabym, żeby Polek na stanowiskach międzynarodowych było wiele więcej, ale pod warunkiem, że będzie to zgodne ich z ambicjami.

Myślę, że o tyle jest nam trudniej, że w Polsce bardzo istotny temat dywersyfikacji środowiska pracy, ale także aktywizacji kobiet i dyskusje na ten temat zaczęły się zdecydowanie później niż w Europie Zachodniej czy Skandynawii. Chcę jednak podkreślić, że każda z nas powinna żyć w zgodzie ze sobą i przede wszystkim działać tak, żeby jej definicja kariery i sukcesu była zgodna z jej, naszym, moim sumieniem, aspiracjami i chęciami do działania.

Poznaj program konferencji “Akademia Kobiet Menedżerek Przyszłości”, 24 stycznia 2023 >>

Czy takie rozwiązania regulacyjne, jak obowiązkowe parytety czy też procent w zarządach i radach nadzorczych, a także akcja z feminatywami, żeby tytułować panie prezeskami, a nie prezesami, są potrzebne czy powinno się je zostawić rynkowi?

Jest nam trudniej, więc uważam, że wszelkie regulacje powinny nam pomagać, także w podejściu do różnic kulturowych. Przecież organizacje międzynarodowe, polskie firmy pracują nad kulturą, więc dlaczego my mamy nie pracować nad kulturą społeczeństw? To jest także bardzo ważny element, szczególnie jeżeli się pochodzi z kultury, gdzie rola kobiet była w jakiś sposób narzucona. Popieram parytety. Uważam, że są ważne, mogą być pomocne, a gospodarka dzięki temu bardzo zyska. Z badań wynika, że zdywersyfikowane środowiska, nie tylko z perspektywy płci, o wiele szybciej odnoszą sukces. Moje stanowisko jest tu bardzo jasne.

Natomiast jeżeli chodzi o feminatywy, to mój stosunek — i teraz proszę, żeby moje koleżanki, zarówno nieaktywne zawodowo, ale aktywne w domu, bądź zaangażowane biznesowo mnie tutaj nie zaatakowały — ja nie przywiązuję do tego wagi. O wiele większą wagę przykładam do rozwoju kobiet, wsparcia ich na co dzień, pracy z kobietami i niekonkurowania w niezdrowy sposób. Zakończę zdaniem, które każda kobieta powinna mieć wryte w swoim sercu. To zdanie Madeleine Albright, byłej sekretarz stanu USA: „W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom”. I to jest dla mnie po stokroć ważniejsze.

w tym tygodniu: „Blaski, cienie i mity kobiecego biznesu”

goście: Ignacy Morawski — Puls Biznesu, Małgorzata Bieniaszewska — MB Pneumatyka, Kinga Piecuch — HPE, Agnieszka Konarzewska — BNP Paribas