Program Pierwsze klucze zaoferuje rządowe dopłaty do kredytów mieszkaniowych, ale nie tych zaciągniętych na zakup nieruchomości od dewelopera albo od flippera - poinformował Krzysztof Paszyk, minister rozwoju i technologii.
Możliwe wsparcie dla budujących dom
Z programu wyłączone będą osoby, które już posiadają mieszkanie albo posiadały je w przeszłości. Będzie obowiązywał także limit ceny za metr, który dla całej Polski będzie wynosił 10 tys. zł, a dla pięciu największych miast - 11 tys. zł. Gminy będą mogły samodzielnie go podnosić.
Zgodnie z zapowiedzią Krzysztofa Paszyka możliwe będzie także otrzymanie dopłaty do kredytu na dom jednorodzinny, ale tylko w przypadku jego zakupu na rynku wtórnym albo budowy systemem gospodarczym.
Z Pierwszych kluczy nie skorzystają osoby planujące zakup lokalu od flippera.
- Będzie wymóg, by sprzedawca posiadał mieszkanie co najmniej pięć lat - powiedział szef MRiT.
Nowa inicjatywa resortu zakłada także przeznaczenie co najmniej 2,5 mld zł na nowe mieszkania komunalne i remonty starszych zasobów. Jak zaznaczył Paszyk, choć nowy program mieszkaniowy powstawał przez ponad rok, jednak jego kształt nie jest jeszcze ostateczny.
Rynek ma zastrzeżenia
O opinię na temat nowej propozycji resortu rozwoju poprosiliśmy analityków rynku nieruchomości i deweloperów. Wątpliwości jest sporo.
- Każde rozwiązanie, które przybliża do posiadania własnego mieszkania osoby, które dziś pozostają w luce czynszowej - czyli są za bogate na mieszkania komunalne i za biedne, by zaciągnąć kredyt hipoteczny - należy uznać za pozytywne. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego ustawodawca nie zdecydował się umożliwić tym
osobom zakupu tańszych w utrzymaniu, nowych mieszkań z rynku pierwotnego. Dziś nowe bloki muszą spełniać ściśle określony normy w zakresie efektywności energetycznej. W dobie coraz wyższych cen prądu, przekładających się na coraz wyższe koszty utrzymania nieruchomości, wprowadzenie programu, który ma oferować tani kredyt na zakup mieszkania, którego koszt utrzymania będzie wysoki, nic nie zmieni w rachunku ekonomicznym przyszłego właściciela - mówi Bartosz Guss, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Wykluczenie z programu rynku deweloperskiego budzi także wątpliwości Marka Wielgo, eksperta portalu RynekPierwotny.pl.
- To dość zaskakujące rozwiązanie. Przypomnę, że wcześniejszy program Mieszkanie dla Młodych początkowo premiował dopłatą kupujących mieszkania wyłącznie na rynku pierwotnym. Ówczesnemu rządowi zależało bowiem na zwiększaniu zasobów mieszkaniowych, a nie na tylko na ułatwieniu obrotu już istniejącymi lokalami. Po drugie, program miał dać impuls gospodarce. Przecież na dobrej koniunkturze w budownictwie mieszkaniowym korzystają nie tylko deweloperzy czy banki. Więcej zamówień mają wówczas także firmy wykonawcze, krajowi producenci materiałów budowlanych, wykończeniowych i wyposażeniowych, sprzętu AGD, mebli itd. Oznacza to także pracę w handlu i usługach, również tych nie związanych bezpośrednio z budownictwem. Zatem z dopłat do kredytów żyją tak naprawdę setki tysięcy Polek i Polaków zatrudnionych w tych branżach. Część wydatków na dopłaty do kredytów wraca zaś do budżetu w postaci VAT, CIT i PIT - mówi Marek Wielgo.
Zdaniem Marcina Krasonia, eksperta rynku mieszkaniowego Otodom Analytics, świetną wiadomością jest mocny nacisk na budownictwo komunalne i społeczne.
- 2,5 mld zł to pokaźna kwota, za którą można wyremontować i wybudować sporo lokali dla potrzebujących. Zapowiedzi wyglądają nieźle, pozostaje trzymać kciuki za realizację. Mam natomiast trochę wątpliwości co do ograniczenia źródła zakupu mieszkania własnościowego. O ile sam rynek wtórny można jakoś próbować zrozumieć, to już narzucenie ograniczenia w postaci sprzedającego, który musi być właścicielem mieszkania przez co najmniej pięć lat jest … dość dziwne. To wykluczy z programu sporo mieszkań wybudowanych w ostatnich latach, które są na rynku wtórnym. W latach 2020-24 oddano w Polsce do użytkowania ponad milion domów i mieszkań. Nie będzie można ich kupić z dofinansowaniem - mówi Marcin Krasoń.