Jeszcze kilka lat temu logo Fabryki Ceramiki Budowlanej Wacław Jopek było jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na polskim rynku. Płytkami od Jopka zdobili elewacje nowo pobudowanych dworków zamożniejsi Polacy, z jego ozdobnych cegieł przedsiębiorczy proboszczowie budowali ogrodzenia kościołów, a wójtowie — siedziby urzędów gminnych. Firma szczyciła się, że jej dachówki przykrywają także zamek na Wawelu, klasztor benedyktynów w Tyńcu czy wrocławski Arsenał. W ubiegłym roku spółka upadła, a wczoraj syndyk otworzył jedyną ofertę kupna jej pięciu fabryk. Złożyła ją zarejestrowana w Polsce firma Emir 43, wehikuł inwestycyjny, za którym prawdopodobnie stoi łotewski producent ceramiki Lode. Cena wywoławcza to prawie 40 mln zł, plus 15 mln zł za zgromadzone zapasy.
Sąd jednak na zatwierdzenie sprzedaży dał sobie dodatkowy tydzień. To dlatego, że wycenę sporządzoną dla syndyka kwestionuje były właściciel — Wacław Jopek.
Według niego, żądana kwota krzywdzi wierzycieli. W piśmie skierowanym do sędziego komisarza argumentuje, że same modernizacje i budowy fabryk w Radziejowicach, Paczkowie i Sierakowicach pochłonęły łącznie 100 mln zł. Dodaje też, że biegły nie uwzględnił wartości niematerialnych spółki, np. know-how. Szacunek biegłego to — według Wacława Jopka — kilkanaście procent realnej wartości spółki.
— Przedsiębiorstwo jest warte nie tyle, ile pokazuje wycena, ale ile ktoś chce za nie zapłacić. Na fabrykę nie mamy dziesięciu ofert, lecz tylko jedną. Ważne jest, że zakład nadal będzie funkcjonował i zatrudniał 320 osób. Na dziesięć prowadzonych podobnych licytacji sześć zakładów jest zamykanych — mówi Emilian Salej, syndyk spółki Wacława Jopka.
Według syndyka, pismo upadłego zostało wysłane do sądu po wyznaczonym terminie, dlatego nie zostało wzięte pod uwagę. Sam uważa wycenę za wiarygodną. — Wcześniejsze były robione na potrzeby kredytowe upadłego — zaznacza Emilian Salej. Spółka Wacława Jopka powstała ponad dwie dekady temu w Bytomiu. Wkrótce założyła filie w Środzie Śląskiej (wykupioną bezprawnie — jak twierdzi właściciel — na początku lat 90. przez niemiecką firmę Roben), Radziejowicach pod Warszawą, Sierakowicach koło Gliwic, Paczkowie i Nowogrodźcu.
Gdy w 2002 r. tygodnik „Wprost” plasował Wacława Jopka i jego brata na 76. miejscu listy najbogatszych Polaków, fabryka ceramiki już miała spore kłopoty. Od 1999 r. do 2008 r. przy średnich rocznych przychodach ok. 55 mln zł notowała straty. Największa w 2001 r. wyniosła ponad 25 mln zł. W zeszłym roku na wniosek banku Pekao firma upadła. Wśród dłużników ma jeszcze fundusz Debito, śląski Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i bank PKO.
— Łączna wartość długów, jakie pozostawiła po sobie firma opiewa na około 180 mln zł, z czego ponad 60 mln zł to zaległości wobec ZUS i urzędów skarbowych — mówi Emilian Salej. Wacław Jopek sprawy nie chce komentować.
180 mln zł Takie długi, według deklaracji Syndyka, ma Jopek.