Spośród mnóstwa plotek i trudnych do weryfikacji informacji z ostatnich tygodni dotyczących PKO BP pogłoska, że Iwona Duda może zostać prezesem banku wydawała się najmniej prawdopodobna. Wczoraj rada nadzorcza powierzyła jej pełnienie tej funkcji, po tym jak Jan Emeryk Rościszewski, dotychczasowy prezes, zrezygnował ze stanowiska. Choć z drugiej strony, na zasadzie “łączenia kropek”, taki scenariusz wcale nie był już tak nierealny. Odwołując się znowu do plotek, jeszcze w czasach gdy PKO BP zarządzał Zbigniew Jagiełło, „mówiło się” , że Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego, chciałby wprowadzić swojego człowieka do zarządu banku.
Czy nominacja Iwony Dudy na stanowisko prezesa (obecnie czeka na zgodę Komisji Nadzoru Finansowego), może być realizacją tamtego zamiaru, tyle że w wersji maksymalistycznej? Nowa szefowa PKO BP uchodzi za osobę bliską Adamowi Glapińskiemu. Prezes NBP zatrudniał ją jako swojego doradcę. Choć trzeba zaznaczyć, że posada doradcy prezesa nie należy do szczególnie eksponowanych i znaczących posad w banku.
Po wczorajszej burzliwej radzie jedno wydaje się pewne: skończył się czas, kiedy kuratelę nad bankiem sprawował Mateusz Morawiecki. Wczoraj rada nadzorcza odwołała Jakuba Papierskiego, szefa skarbu i Rafała Antczaka, odpowiedzialnego za bankowość przedsiębiorstw i pion analiz. Pierwszy z nich był wieloletnim, bliskim współpracownikiem Zbigniewa Jagiełły, przyjaciela premiera. Rafał Antczak też uchodził za człowieka szefa rządu, który próbował go w przeszłości bezskutecznie osadzić na stanowisku prezesa giełdy, a później prezesa PZU.

Dogrywka meczu z maja
W obecnym zarządzie jedynym menedżerem wywodzącym się jeszcze z ekipy Zbigniewa Jagiełły jest już tylko Piotr Mazur, szef ryzyka (wcześniej pracował w BZ WBK, kiedy Mateusz Morawiecki był prezesem banku). Mateusz Morawiecki praktycznie stracił wpływ na PKO BP. Nie stało się to zresztą wczoraj. Wbrew dość często powtarzanej narracji, że przejęcie władzy przez Jana Emeryka Rościszewskiego po Zbigniewie Jagielle odbyło się w porozumieniu z premierem, sukcesja była raczej efektem pałacowego przewrotu, a nie wynikiem konsensusu. Zbigniew Jagiełło nie zamierzał odchodzić z banku i został do tego niejako przymuszony.
Od lat był na cenzurowanym, ale prawdziwe polowanie na niego zaczęło się jesienią 2020 r., kiedy wybuchła sprawa Romana Giertycha. Przy okazji jego zatrzymania okazało się, że ma on rachunek w PKO BP. Według naszych informacji pojawiły się naciski na bank, by ujawnił obroty na koncie, co spotkało się ze stanowczym sprzeciwem banku, który powołał się na tajemnicę bankową. Brak elastyczności został zauważony w kręgach władzy.
Pozycję prezesa osłabiła następnie kwestia inwestycji w akcje InPostu, wchodzącego na giełdę pod koniec 2020 r. Chodziło o zaangażowanie rzędu kilku miliardów złotych. Uchwała w tej sprawie nie przeszła przez zarząd. Z naszych informacji wynika, że poróżniła też Zbigniewa Jagiełłę i Jana Emeryka Rościszewskiego.
Sytuacja w banku zaczęła się zagęszczać. Do próby sił doszło wiosną. Powód był błahy: rzekomo przestrzelona inwestycja w Nordea Bank w 2014 r. oraz strata z tytułu odpisu na przewalutowanie kredytów frankowych. Niespodziewanie zarzuty, merytorycznie miałkie, politycznie użyteczne doprowadziły do odejścia Zbigniewa Jagiełły z banku.
Zmiany, do jakich doszło wczoraj, mają początek właśnie w tamtym okresie. Według naszych informacji, kilka środowisk było zainteresowanych jego odejściem, w tym Ministerstwo Aktywów Państwowych. Decyzje dotyczące personaliów zapadły na Nowogrodzkiej, na poziomie politycznym, bez czynnego udziału resortu aktywów.
Czasowy prezes, ale na lata
Z naszych informacji wynika, że Jan Emeryk Rościszewski nie palił się do obejmowania schedy po Zbigniewie Jagielle. Przejął kierownictwo w banku, ponieważ był wówczas jedynym menedżerem w zarządzie, a dynamika zdarzeń była tak duża, że nie było czasu na szukanie innego kandydata. Wśród uczestników tamtych zdarzeń i obserwatorów mocno osadzony był pogląd, że nowy szef jest prezesem przejściowym. Dość głośno mówiło się o jego planach przejścia do służby dyplomatycznej. Miał już nawet porozumieć się z pałacem prezydenckim w sprawie swojej kandydatury na stanowisko ambasadora w Paryżu (Jan Emeryk Rościszewski jest mocno osadzony w kulturze romańskiej).
Przewidywano jednak, że na ewentualną emigrację wybierze się dopiero za jakiś czas, w przyszłym roku lub później, po to żeby uspokoić sytuację w banku i znaleźć następcę. Upatrywano go wśród obecnych członków zarządu. Pozycja Jana Emeryka Rościszewskiego wydawała się mocna, szczególnie, że - jak wynika z naszych informacji - miał on odbyć osobistą rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim, który udzielił mu swojego poparcia.
Szef wszystkich szefów
Jak się okazało, to nie wystarczyło, żeby utrzymać posadę. Nasi rozmówcy twierdzą, że w ostatnim czasie atmosfera wokół prezesa zaczęła się zagęszczać. Wyraźne były próby osłabienia jego pozycji zarówno ze strony MAP, jak i środowiska premiera. Z naszych informacji wynika, że do ostatniej chwili Jan Emeryk Rościszewski nie wiedział, że resort planuje wymianę szefa banku. A kilka dni przed zwołaniem rady konsultował się z MAP w sprawie porządku obrad.
Wczorajsza rada nadzorcza pokazała, że niemożliwa jest sytuacja, w której bank nie ma patrona. Drastyczne zmiany w zarządzie mogą świadczyć o sile MAP, a także Macieja Łopińskiego, szefa rady nadzorczej. Według naszych informacji, NWZA, które dokonało zmian personalnych w radzie, zostało zwołane w związku z tym, że nie był on w stanie przeforsować zaplanowanych uchwał. Maciej Łopiński to były doradca Grzegorza Biereckiego w czasach, gdy był on prezesem Krajowej Kasy SKOK.
Po wczorajszych zmianach istotnie wzrosła pozycja Jacka Sasina, szefa MAP. Obecnie w pełni kontroluje on sytuację w trzech bankach: PKO BP, Pekao oraz Alior Banku.
Szefowa największego banku
Iwona Duda, której rada nadzorcza powierzyła kierownictwo banku, robi jedną z najbardziej błyskotliwych karier w bankowości. Na rynku finansowym jej nazwisko pojawiło się w 2006 r., kiedy powstała Komisja Nadzoru Finansowego. Została zastępcą przewodniczącego z odpowiedzialnością za ubezpieczenia. Między szefem i Iwoną Dudą nie było jednak chemii i dość szybko odeszła z urzędu. Na kilka lat trafiła na boczny tor. Wróciła na rynek w 2015 r. Została doradcą szefa NBP i weszła do rady nadzoczej BOŚ. Niespodziewanie w maju 2020 r. objęła posadę prezesa Aliora. To był trudny moment na debiut: sam początek koronakryzysu. Poza tym bank wciąż zmagał się z demonami z przeszłości. Iwona Duda dość sprawnie przejęła stery i bank, który po pierwszym covidowym szoku mocno zwolnił z czasem zaczął wychodzić na prostą. Kurs Aliora wzrósł z historycznego minimum 11 zł jesienią ubiegłego roku do ponad 50 zł obecnie.
To właśnie ona zostanie szefową największego banku w kraju i w tej części Europy. Po wczorajszych zmianach w zarządzie jest jeden wakat, bo wiceprezesem został Wojciech Iwanicki, od kilku lat związany z PZU.