Kantor otworzył fundusz parasolowy

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2016-02-29 22:00

3,3 tys. proc. — tyle od 2000 r. podrożały prace z rozmazaną farbą i parasolkami, wynika z aukcyjnych danych

Kupiona 16 lat temu za 100 USD praca Tadeusza Kantora byłaby teraz warta 3,3 tys. USD, pokazują analizy Artprice, oparte na aukcyjnych wynikach sprzedaży różnych dzieł autora — od szkicowych projektów kostiumów do teatru przez rozbryzgane na płótnie mazy po kompozycje, z których wystają przyczepione do płótna zepsute parasole.

CENA PARASOLA: „Ambalaż: parasol i postacie” Kantora licytowany będzie 1 marca od 290 tys. zł. W ostatnich latach znacznie mniej rozbudowane prace z parasolem osiągnęły 35 tys. CHF (194 tys. zł) w Zurychu, 39 tys. EUR (170 tys. zł) w Paryżu i 186 tys. zł w Warszawie.
Polswiss

W ubiegłym roku całkowity obrót na licytacjach tych obrazów wzrósł ponad 170 proc., ale transakcje w pierwszych miesiącach 2016 r. pozwalają wnioskować, że wyniki nie są przypadkowe, a tendencja ma szansę się umocnić. Na rodzimym rynku sztuki, którego skala nie pozwala zwykle na miarodajne obserwacje, prognozy tego typu mogą być użyteczne tylko w przypadku niewielkiego grona artystów.

Bryzg to informel

Prace Kantora nie rzucają się co prawda w oczy na wszystkich lokalnych aukcjach, ale biorąc pod uwagę wyniki z ostatnich 6 lat, w Polsce sprzedano niewiele ponad 60 proc. wszystkich wylicytowanych obiektów, natomiast 20 proc. kupionych zostało w Szwecji, a 10 proc. we Francji. W tym roku udział w handlu Kantorowskim dorobkiem może w dodatku zwiększyć Wielka Brytania, bo na początku lutego w londyńskim Christie’s wystawione zostały 3 niczego nieprzedstawiające obrazy, a ich ceny wyniosły 32-55 tys. GBP (178-305 tys. zł).

Sytuacja, w której farba jest na płótnie tak rozmazana, że nie udaje nam się rozpoznać, co właściwie dzieło przedstawia, zdecydowanie nie oznacza, że inwestycyjna wartość jest równie nieprzewidywalna — zwłaszcza w przypadkach, w których artystyczne bryzgi można fachowo nazwać informelem albo taszyzmem.

Znane kolekcjonerom określenia odnoszą się do rozpryskiwania i rozlewania farby na tyle gwałtownym gestem, żeby na pełnym dramatyzmu obrazie nie powstała żadna czytelna scena. Kiedy więc widzimy taki bezkształtny układ zacieków, pod którym wisi plakietka z nazwiskiem znanego europejskiego malarza i datowaniem na lata 50., możemy podejrzewać, że to informel, którego kompozycja ewidentnie nie ma znaczenia dla rynkowej wartości.

Potencjał parasolki

Podobnego wzrostu cen można się też spodziewać w przypadku twórczości, którą Kantor zajął się zaraz po tym, jak skończył z rozlewaniem farby. Późniejszy okres wprowadza do słownika inwestora tzw. asamblaże i ambalaże — prace, na których różne znalezione przedmioty są przyczepione do płótna, a czasem nawet zamalowane w taki sposób, jakby malarzowi zupełnie nie przeszkadzało,że trochę odstają od powierzchni obrazu. Żeby stworzyć wart teraz kilkaset tysięcy złotych asamblaż, Kantor mógł przyczepić do kompozycji zużytą kopertę czy dziurawą torbę, ale za najsłynniejszy „objaw realności niższej rangi” — jak określał te przedmioty autor — uznaje się powyginany parasol.

Częsty w katalogach, a rzadko rozumiany zapis „materiały zdegradowane” odnosi się właśnie do czegoś, co w rzeczywistości byłoby już bezużyteczne, ale w sztuce pełni funkcję elementu grającego ważną rolę. Ambalaż z 1967 r., na którym poniżej parasola widać zniekształconą namalowaną postać, licytowany będzie od 290 tys. zł na wieczornej aukcji 1 marca.

Dom aukcyjny Polswiss Art spodziewa się wyniku 350-450 tys. zł, czyli więcej od londyńskich stawek za informel, ale mniej od rekordu zanotowanego zeszłego grudnia. Wylicytowana za 640 tys. zł praca to całkowicie klarowny projekt teatralnego kostiumu „Człowieka atrapy” z 1984 r. — jak przystało na fundusz parasolowy — zupełnie inna kategoria aktywów Kantora.