Kasowy PIT to nie umorzenie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-08-27 20:00

Wersja projektu ustawy budżetowej na 2025 r., którą Rada Ministrów przyjmie 28 sierpnia, teoretycznie będzie dopiero wstępna. Z konsultacyjnego nakazu skierowana zostanie nie tylko do Rady Dialogu Społecznego (RDS), lecz do kilkunastu innych podmiotów instytucjonalnych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

To pierwszy budżet państwa stworzony od zera przez rządzące tzw. konsorcjum 15 października, dlatego ciekawie zapowiada się porównanie wersji wyjściowej z pokonsultacyjną, którą Rada Ministrów wniesie do Sejmu najpóźniej 30 września. A potem oczywiście z ostatecznie uchwaloną, podpisaną i opublikowaną w Dzienniku Ustaw. W epoce PiS wszystkie trzy z definicji różniły się nieznacznie, w fazie parlamentarnej naturalnie wprowadzane były do budżetu pewne drobne korekty, ale wyłącznie uznane za zasadne przez samą partię rządzącą. Sto procent poprawek opozycyjnych czy społecznych doktrynalnie trafiało oczywiście do kosza.

Budżet procedowany będzie równocześnie z kilkoma innymi ustawami, mającymi wpływ na jego stronę dochodową. Rządzące konsorcjum wciąż nie produkuje ich wiele, wspólnym mianownikiem tych ustaw z budżetową jest planowany termin wejścia w życie – 1 stycznia 2025 r. Należy do nich wniesiony 16 sierpnia długo oczekiwany przez drobny biznes rządowy projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz niektórych innych. Chodzi o wprowadzenie tzw. kasowego PIT, co wychodzi naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców, których kontrahenci opóźniają regulowanie należności. Ustawa wprowadzi – wyłącznie dla chętnych – możliwość rozliczania przychodu wobec skarbówki dopiero po fizycznym otrzymaniu zapłaty. Dotychczas prowadzący działalność gospodarczą muszą uiszczać podatek dochodowy od danej transakcji szybko, nawet gdy daremnie oczekują na pieniądze od klienta. Kasowy PIT powinien ułatwić działalność przede wszystkim przedsiębiorcom mikro i małym, których paraliżuje i wręcz niszczy niemożność uzyskania wynagrodzenia za towary czy usługi, gdy z drugiej strony fiskus bezwzględnie egzekwuje należności podatkowe.

Nowe przepisy to jednak nie tylko większe uprawnienia, lecz także dodatkowe obowiązki. Projekt przewiduje, że za datę przychodu przedsiębiorcy uważa się dzień uregulowania należności przez klienta, ale nie później niż w ciągu dwóch lat od dnia wystawienia faktury. Później przychód uzyskany jedynie na papierze, a nie na koncie, musi zostać jednak normalnie rozpoznany. Taki horyzont czasowy ma zapobiec przesadnemu odwlekaniu wyegzekwowaniu zapłaty w celu uniknięcia płacenia podatku dochodowego. Kasowy PIT nie jest przecież żadnym… umorzeniem podatku, jedynie umożliwia przedsiębiorcy odsunięcie w czasie jego uregulowania w razie nierzetelności kontrahentów.

Założeniem kasowego PIT jest mobilizowanie jego płatników do egzekwowania przez nich pieniędzy od dłużników. Prawo skorzystania z nowej furtki będą mieli tylko przedsiębiorcy, których przychody w poprzednim roku nie przekroczyły 250 tys. EUR. Szacunkowa liczba takich podmiotów prowadzących w Polsce działalność gospodarczą nie przekracza 2,3 mln. Ze względu na fakultatywny charakter oraz określone zasady stosowania nowej metody rozliczania – w rządowej ocenie skutków regulacji nie zostały wyliczone skutki wejścia do systemu nieznanej liczby przedsiębiorców. Projekt generalnie zakłada, że w dłuższym okresie będą one dla stosujących kasowy PIT neutralne. Całkowicie zostały natomiast pominięte szacunki, jak mogą się zmienić dochody budżetu państwa. Obecnie płatnicy podatku we własnym finansowym interesie starają się – z bardzo różnym skutkiem – egzekwować od dłużników należne im pieniądze. Fiskus liczy, że także w nowym systemie regulowania PIT ten naturalny zapał również nie osłabnie.