KNF zabrała głos w sprawie Biomedu

Marcel Zatoński
opublikowano: 2020-09-24 13:49
zaktualizowano: 2020-09-24 13:43

Nadzór finansowy przestrzega przed pochopnym inwestowaniem na fali pandemicznych newsów i przypomina o obowiązku rzetelnej komunikacji.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- dlaczego Komisja Nadzoru Finansowego zabrała głos w sprawie Biomedu

- jakie są jej zalecenie dla inwestorów zainteresowanych inwestycjami spółki "spółki covidowe"

- co sądzi Biomed o dyskusji na temat jego polityki informacyjnej

W ostatnich dniach giełdowe notowania Biomedu-Lublin rozgrzały informacje o postępie prac nad „polskim lekiem na koronawirusa”. Wtorkowy raport bieżący spółki na ten temat był suchy i ostrożny – mówił o „zakończeniu procesu wytwarzania substancji czynnej Immunoglobulina anty SARS-CoV-2 z osocza ozdrowieńców”. W środę odbyła się jednak konferencja prasowa, podczas której przedstawiciele spółki i współpracujące z Biomedem osoby mówiły wprost o tym, że „mamy polski lek na COVID”.

Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF

To wzbudziło szereg wątpliwości formalnych. Chodzi przede wszystkim o to, że preparat Biomedu na razie przeszedł tylko laboratoryjne testy in vitro, a badania kliniczne, mogące potwierdzić skuteczność jego działania na ludziach, jeszcze się nie zaczęły. W odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Zdrowia podkreślało, że na razie w przypadku Biomedu nie można mówić o leku, a jedynie o „kandydacie na lek”.

O tę sprawę spytaliśmy też Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), której zadaniem jest m.in. czuwanie nad prawidłowym wypełnianiem obowiązków informacyjnych przez spółki giełdowe.

W odpowiedzi na nasze pytania KNF podkreśla, że „priorytetem nadzoru w okresie pandemii koronawirusa są nie tylko kierowane do inwestorów ostrzeżenia, ale w szczególności kwestia prawidłowości polityki informacyjnej spółek, zwłaszcza tych, których działalność biznesowa związana jest z pandemią”.

- UKNF na bieżąco monitoruje aktywność m.in. spółki Biomed w zakresie jej planów dotyczących produkcji leku na Covid-19 pod kątem prawidłowości wypełniania obowiązków informacyjnych. Urząd jest w kontakcie ze spółką i podejmuje stosowne czynności wyjaśniające dotyczące jej komunikowania się z inwestorami – mówi Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.

KNF informuje, że w przypadku stwierdzenia naruszenia obowiązków informacyjnych ma m.in. możliwość wydawania spółkom zaleceń, „mających na celu zaprzestanie naruszania obowiązków informacyjnych” - i z tego uprawnienia często korzysta.

- Odpowiednie komórki analityczne UKNF weryfikują także na bieżąco zachowanie uczestników obrotu ze szczególnym uwzględnieniem przebiegu notowań spółek publicznych, w odniesieniu do których mogły wystąpić nieprawidłowości polegające na manipulacji kursem lub wykorzystaniem informacji poufnych – mówi Jacek Barszczewski.

Urząd KNF w odpowiedzi na nasze pytania przypomina również, że „na członkach zarządów i rad nadzorczych spółek publicznych spoczywa odpowiedzialność za rzetelne i zgodne z przepisami informowanie o działalności tych firm, przy obowiązku zachowania równego dostępu do informacji cenotwórczych”.

Nadzór finansowy od początku pandemii przestrzega inwestorów przed nadmiernym entuzjazmem wobec spółek, które informują o koronawirusowych biznesach.

- Urząd Komisji Nadzoru Finansowego  połowie marca, tuż po wybuchu pandemii koronawirusa, zwracał uwagę w swoich komunikatach i ostrzeżeniach, aby inwestorzy nie podejmowali pochopnych decyzji inwestycyjnych związanych z zakupem akcji lub obligacji spółek produkujących sprzęt medyczny, ochronny bądź gdy aktywność tych spółek ma być w jakikolwiek inny sposób związana z pandemią koronawirusa – mówi Jacek Barszczewski.

Rzecznik KNF zwraca uwagę na to, że nadzór nie ma możliwości ingerowania w model biznesowy realizowany przez spółki notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.

- Nie dokonuje także oceny, jeśli chodzi o szanse powodzenia ich działalności gospodarczej. Oceny ryzyka inwestycji w daną spółkę musi dokonać każdorazowo indywidualnie inwestor, na podstawie informacji publikowanych przez emitentów, których obowiązkiem jest dostarczenie inwestorom informacji zapewniających odpowiedni poziom szczegółowości, niezbędny do pełnego zrozumienia wpływu danego zagadnienia na działalność emitenta – mówi Jacek Barszczewski.

W czwartek po sesji do dyskusji o polityce informacyjnej Biomedu w specjalnym oświadczeniu odniosła się sama spółka. 

Podkreśla, że określenie „lek" jest używane potocznie, a w prawie farmaceutycznym funkcjonuje termin „produkt leczniczy". Na podstawie ustawowej definicji tego terminu i tego, że spółka przed rozpoczęciem produkcji preparatu z osocza ozdrowieńców otrzymała od Głównego Inspektora Farmaceutycznego „zezwolenie na wytwarzanie produktu leczniczego" Biomed twierdzi, że w jego komunikacji wszystko jest w porządku.

„Można mówić, że mamy nie tylko lek, ale i produkt leczniczy. Spółka zna wymogi prawa, więc rozumie, że bez badań klinicznych i skutecznej rejestracji produkt leczniczy nie będzie wprowadzony do obrotu. Chyba, że zostanie zastosowany art. 4. ust. 8 ustawy Prawo Farmaceutyczne, który dopuszcza do obrotu produkt leczniczy nieposiadający pozwolenia w trybie pandemicznym. W dobie pandemii, zamiast dyskutować nad semantyką, lepiej jest skupić się na działaniach i szukaniu wszelkich zgodnych z prawem sposobów, aby chorzy mogli jak najszybciej otrzymać lek, który być może uratuje ich życie" - czytamy w oświadczeniu.