Sejmowe exposé z 18 listopada, poprzedzające uzyskanie przez rząd wotum zaufania, było autorskim dziełem Donalda Tuska. Poza jego najściślejszym sztabem o wielu rozwiązaniach zaproponowanych przez premiera nie mieli pojęcia szeregowi posłowie Platformy Obywatelskiej oraz koalicyjne Polskie Stronnictwo Ludowe. Dotyczyło to także zagadnień prowadzonych przez ministrów z PSL. W związku z tym przed koalicją zaczynają się piętrzyć schody. Na pierwszą wielką konfrontację zapowiada się nowelizacja systemu emerytalnego.
Sygnałem, że PSL zamierza odzywać się własnym głosem, a nie być tylko echem PO, jest najnowsza inicjatywa w sprawie sieci sądów. W obecnym stanie prawnym owa techniczna kwestia powierzona jest rozporządzeniu ministra sprawiedliwości. Resort Jarosława Gowina planuje oszczędnościowe zlikwidowanie odrębności organizacyjnej ponad stu mniejszych sądów rejonowych i przekształcenie ich w wydziały zamiejscowe większych. W sieci budynków fizycznie nic by się nie zmieniło, ale prestiżowo zróżnicowałoby to powiaty — na lepsze z „własnymi” sądami oraz gorsze jedynie z filiami.
W samorządzie gminnym i powiatowym PSL obsadzone jest zdecydowanie mocniej niż w rządzie. Dlatego m.in. forsuje zniesienie obowiązującego od 1997 r. zakazu łączenia funkcji w samorządzie z mandatem parlamentarnym (po wyborze do Sejmu lub Senatu wójt czy starosta musi oddać fotel). Trudno się zatem dziwić, że mniejszy koalicjant krytykuje także plan zmiany struktury sądownictwa i zamierza ustawowo związać ministrowi sprawiedliwości ręce. To miód na serca powiatów zagrożonych prestiżową degradacją. W Sejmie zaś taka obronna inicjatywa może zyskać głosy opozycji i przebić oczywisty opór PO…