Dlatego w Rzeczypospolitej Polskiej sztucznie utrzymywany Senat wreszcie powinien zostać odpowiedzialną nowelizacją Konstytucji RP posłany do archiwum, co zresztą od lat jałowo obiecuje Platforma Obywatelska. Ale jeszcze większą paranoją od samego istnienia Senatu są obowiązkowe wybory uzupełniające po każdym opróżnieniu fotela senatora. W ordynacji większościowej po prostu nie ma możliwości obsadzenia mandatu przez następnego kandydata z okręgowej listy partyjnej, jak dzieje się to bezproblemowo w Sejmie.
8 września poligonem kolejnego sztucznego starcia wyborczego będzie Podkarpacie. A konkretnie jego fragment, obejmujący powiaty: dębicki, kolbuszowski, mielecki, ropczycko-sędziszowski i strzyżowski. Powodem wyborów tym razem nie jest śmierć senatora, lecz wyłącznie zagrywka polityczna — dotychczasowy wybraniec Władysław Ortyl stanął na czele skutecznej ofensywy PiS w wojewódzkim sejmiku i wyrwał z rąk koalicji PO-PSL-SLD stanowisko marszałka.
Po Rybniku i Elblągu tym razem Mielec z Dębicą skoncentrują uwagę partyjnych central. Rejestracja kandydatów na senatora właśnie się zakończyła. Po poprzednich doświadczeniach wielkie partie rzucają do prestiżowego starcia o niepotrzebny realnie nikomu mandat znane w okręgu twarze, czyli po prostu… lokalnych posłów. Ten, kto wygra — zamieni fotel sejmowy na senacki, co jeszcze bardziej podkreśla fikcyjność całej rozgrywki, tak gorączkującej politycznych wodzów.