Kolizja przepisów szkodzi państwu

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2020-04-20 22:00

Przedsiębiorcy od minionej soboty wczytują się w ustawę z 16 kwietnia o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2.

 W elektronicznym Dzienniku Ustaw zajęła drobnym stopniem pisma aż 79 stron, wiele jej zapisów to piętrowe nowelizacje znowelizowanych nowelizacji, oprócz głównej daty wejścia w życie 18 kwietnia przewiduje aż siedem innych terminów. Bez rozbudowanych służb prawnych lub wsparcia zewnętrznych kancelarii przeciętna firma nie ma szans jej ugryźć. Podobnie nieprzyjazne okazały się poprzednie ustawy antywirusowe — chaotyczna pierwsza z 2 marca oraz pakiet z 31 marca.

Tylko PWPW cieszy się zaufaniem PiS wystarczającym do szybkiego wydrukowania kart do głosowania.

Powodem w pewnym stopniu jest skomplikowane samej materii, dowodzące przeregulowania działalności gospodarczej w Polsce. Ale czystym złem legislacyjnym stało się wrzucenie do ustawy, zwanej przez propagandę władzy tzw. tarczą 2.0, przepisów całkowicie obcych, służących zupełnie innym celom. Notabene w jej tytule nie dodano standardowej części „oraz o zmianie niektórych innych ustaw”, zatem według władców kraju każdy ze 118 artykułów to „szczególny instrument wsparcia”. Trudno pojąć, jak gospodarczą tarczę wzmacnia np. regulowanie kadencji władz Polskiego Związku Łowieckiego, radykalne ograniczenie dostępu do informacji publicznej czy możliwość sparaliżowania przez ministra funkcjonowania Polskiej Akademii Nauk.

Przypadkiem ekstremalnym jest jednak zdegradowanie Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Nawet po wyrzuceniu z niej przez tzw. dobrą zmianę większości sędziów i zastąpieniu ich nominatami z klucza — PKW okazała się niewystarczająco „swoja”. Wybory prezydenta mają zorganizować bezpośrednio funkcjonariusze rządzącej partii, pod komendą Jacka Sasina. Od minionej soboty w Polsce funkcjonują dwa kolizyjne systemy prawa wyborczego. Symbolem tego absurdu jest tykający na portalu PKW zegar, zgodnie z kodeksem odliczający czas do otwarcia lokali wyborczych 10 maja o godz. 7. Komisarze normalnie powołują 27,5 tys. komisji obwodowych, do 20 kwietnia udało się skompletować tylko małą ich część. Z drugiej strony, specustawa już te wybory zlikwidowała, bo PKW nie ma amunicji — straciła prawo do wydrukowania ponad 30 mln kart do głosowania. Władcy kraju zakładają bezwzględne przeforsowanie specustawy o głosowaniu korespondencyjnym, która realnie wejdzie w życie w piątek 8 maja. Tegoż dnia marszałek Sejmu przeniesie termin głosowania z 10 na 17 maja, lub może aż na sobotę 23 maja, jeśli PiS uzna za konieczny dodatkowy tydzień przygotowawczy.

Absurd sytuacji polega na tym, że rząd prowadzi już przygotowania niezgodnie z kodeksem, trzymając się… nieistniejącej ustawy. Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych nakazano gotowość do błyskawicznego wydrukowania zaraz po 8 maja ponad 30 mln kart, Poczta Polska tylko czeka na przechwycenie danych wszystkich Polaków z systemu PESEL, aby zaadresować tzw. pakiety wyborcze, policja i wojsko przygotowują się do ochrony skrzynek wyborczych etc. Hurtowe wrzucanie do nich kopert (można zebrać z całego bloku) będzie pogwałceniem zapisanych w art. 127 Konstytucji RP warunków wyborów „równych, bezpośrednich i tajnych”. Wszystkie przygotowania toczą się skrycie, nikt poza wąskim gronem nie zna choćby założeń rozporządzeń proceduralnych, które ukażą się dopiero 8 maja. W powojennej historii Polacy już kiedyś doświadczyli zaskakującego ogłoszenia tajnie przygotowanych w sztabach regulacji — było to 13 grudnia 1981 r.