Rynek polskiej mody dziecięcej, tworzonej najczęściej przez kreatywnych rodziców, prężnie się rozwija. I kiedy wydawać by się mogło, że dla dzieci zaprojektowano i stworzono już absolutnie wszystko, pojawia się kolejna mała firma, która zaskakuje konceptem, designem lub procesem produkcji. Na rozmaitych targach mody od lata 2014 r. można znaleźć nietypowe ubrania-kolorowanki dla najmłodszych, zaprojektowane i uszyte przez Tiulowe Love.

Przypadkowa kreacja
— Inspiracją do założenia firmy była moja córka, która jak na swój wiek była niewymiarowa i ciężko było dostać dla niej ubrania. Sama zaczęłam więc szyć wygodne ubranka dresowe dla dzieci — o pierwszych przymiarkach do dziecięcego biznesu opowiada Marta Labudda.
— Pewnego razu, gdy byłam zajęta szyciem, córka po cichu usiadła z mazakami i popisała swoje spodnie. I tak wpadł nam do głowy pomysł materiału, który dzieci mogłyby kolorować — dodaje założycielka Tiulowe Love.
Razem z mężem Piotrem Labuddą postanowili opracować swój autorski wzór. Specjalną bawełnianą tkaninę, po której można malować kredkami, mazakami lub farbami (również specjalnie do tego przeznaczonymi), kupują od polskiego producenta. Następnie drukowany jest na niej wzór według projektu autorstwa Piotra Labuddy. Ubrania — na razie w pracowni domowej — szyje Marta Labudda. W tej chwili w ofercie nietypowych kolorowanek są: spódnice, fartuszki, worki na kapcie, torebki, apaszki, poduszki oraz tipi. Można je kupić w internetowym sklepie Tiulowelove.pl oraz na profilu firmy na Facebooku w cenach od 29 zł za worek na buty do 59 zł za spódniczkę.
Domowa manufaktura
Tiulowe Love to firma rodzinna. — Córka jest napędem do działania, mąż odpowiada za sprzedaż online, stronę internetową i marketing, a także pomaga w wielu innych kwestiach. Ja wymyślam, projektuję i szyję — wyjaśnia Marta Labudda.
Jak wiele innych małych firm bez finansowania zewnętrznego Tiulowe Love utrzymuje się z bieżących zarobków.
— Na początek można kupić 1 metr bieżący materiału i uszyć z niego cokolwiek. To koszt koło 30 zł, a sprzedać taką rzecz można już za 50 zł. Wtedy idziemy dalej, mnożymy kapitał i dokonujemy kolejnych, większych zakupów — przybliża Marta Labudda.
Na jarmark bożonarodzeniowy uszyła 100 spódniczek, ostrożnie szacując możliwości sprzedażowe swojej początkującej firmy. — Zabrakło, trzeba było doszywać nocami — wspomina właścicielka Tiulowe Love.
Pożyteczna współpraca
Udział w jarmarkach i targach modowych jest dla tego rodzaju firm kluczowy, bo właśnie tam pozyskują one nowych klientów, którzy z kolei ciekawy projekt reklamują dalej. Idealnym rozwiązaniem byłoby zatem bywanie na wszystkich tego typu imprezach, a zdarza się, że w tym samym terminie w różnych częściach Polski odbywają się równoległe eventy. Tiulowe Love wspólnie z zaprzyjaźnioną firmą Smili znalazły rozwiązanie tej sytuacji, które polecają również innym początkującym.
— Dobrze jest znaleźć partnera, który działa w podobnym obszarze, i nawiązać z nim współpracę. Daje to możliwość poszerzenia grona klientów, a zarazem ograniczenia kosztów. Tak właśnie nawiązała się nasza współpraca z marką Smili oferującą nietuzinkowe, ręcznie szyte produkty dla dzieci. Uzupełniamy się i dzielimy kontaktami. Dzięki tej współpracy w gorącym okresie przedświątecznym mogliśmy pojawić się nie tylko na jednych targach, ale na dwóch czy trzech imprezach jednocześnie — podsumowuje Marta Labudda.
Niewykluczone, że ta współpraca przekuje się w większe wspólne działanie — firmy myślą bowiem o stworzeniu produktów łączących koncepcje obydwu marek. Mając dobre doświadczenia w tym temacie, właścicielka Tiulowe Love szuka też partnerów i sklepów do współpracy w innych miastach Polski. A co poza tym w najbliższych planach?
— Na pewno sukcesywne poszerzanie oferty produktów do kolorowania. Jest zapotrzebowanie i trzeba na nie odpowiedzieć. Dodatkowo jesteśmy otwarci na propozycje klientów i zamówienia indywidualne. Marzy mi się też sklep stacjonarny w Gdańsku... — zapowiada Marta Labudda.