Komisja wytyczyła tegoroczny kurs

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-02-12 20:00

Komisja Europejska (KE) pod odnowionym przewodnictwem Ursuli von der Leyen rozpoczęła urzędowanie 1 grudnia 2024 r., czyli z miesięcznym poślizgiem, bo jej traktatowa kadencja nominalnie powinna zacząć się 1 listopada. Notabene Rada Europejska (RE) zatwierdzając skład KE ten miesiąc z pełnej pięciolatki jej… potrąciła, mandat unijnego rządu kończy się 31 października 2029 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Automatycznie przedłużył się okres jego rozruchu, ponieważ KE sfinalizowała – zamiast na początku stycznia – swój plan pracy na 2025 r. dopiero 11 lutego wieczorem. Prezentacja ostatecznej wersji nastąpiła 12 lutego na sesji Parlamentu Europejskiego (PE) w Strasburgu. Notabene towarzyszył jej proceduralny zgrzyt, ponieważ europosłowie zasadnie oczekiwali urzędowo zapowiedzianej w agendzie Ursuli von der Leyen, tymczasem zastąpił ją Maroš Šefčovič, słowacki komisarz ds. bezpieczeństwa gospodarczego, stosunków międzyinstytucjonalnych i przejrzystości, który w obecnej KE nie jest nawet wiceprzewodniczącym (był w poprzedniej kadencji). Niemiecka przewodnicząca uznała za ważniejsze spotkanie się w tym samym czasie w Brukseli z Justinem Trudeau, premierem Kanady, który dla UE stał się tym dobrym partnerem zza oceanu, skontrastowanym z coraz gorszym dla dwustronnych relacji euroatlantyckich Donaldem Trumpem.

Zgodnie z unijnymi standardami część opisowa planu KE zapowiada naszej wspólnocie świetlaną przyszłość. Po odcedzeniu z propagandowej wody znacznie ważniejsze są jednak skonkretyzowane załączniki. KE zaplanowała podjęcie 51 nowych inicjatyw politycznych, w tym 18 prawodawczych, wśród których ponad połowa ma upraszczać procedury. 41 projektów przewiduje wycofywanie się ze zbędnych przepisów, w tym kilka całkowitych uchyleń. Najbardziej pokaźna jest lista aż 123 oczekujących na rozpatrzenie wniosków z poprzedniej kadencji, jako że w UE generalnie nie istnieje zasada dyskontynuacji i wszelkie akty prawne w bardzo różnych fazach zaawansowania przechodzą do nowej. Notabene KE wszelkie zamierzenia dzieli na legislacyjne, czyli docelowo trafiające w postaci dyrektyw czy rozporządzeń do Dziennika Urzędowego UE, oraz nielegislacyjne, ograniczające się do ulotnych stanowisk czy działań politycznych. Podobnie postępują inne decyzyjne organy, chyba najbardziej uwielbia podejmować rezolucje nielegislacyjne PE. Na rozwój UE, w szczególności gospodarczy, a także na życie codzienne półmiliardowej rzeszy obywateli UE nie mają one jakiegokolwiek wpływu, ale bardzo dowartościowują zbiorowe i indywidualne ego europosłów.

Zatwierdzenie przez KE tegorocznego planu ma duże znaczenie dla polskiego rządu. Nasi ministrowie w obecnym półroczu 2025 koordynują i przewodniczą posiedzeniom Rady Unii Europejskiej, czyli drugiej izby legislacyjnej, współtworzącej razem z PE dyrektywy i rozporządzenia. Wreszcie pojawił się konkret, które akty prawne mogą zostać sfinalizowane i skierowane do 30 czerwca do publikacji w Dzienniku Urzędowym UE. Nowych projektów będzie bardzo mało, właściwie żaden nie jest możliwy do ukończenia w cztery miesiące. W związku z tym statystyczny dorobek polskiego półrocza, który jest najważniejszym pomiarem skuteczności przechodniej prezydencji Rady UE, raczej nie będzie imponujący. Prace legislacyjne ograniczą się do finalizowania inicjatyw ze wspomnianej bardzo długiej listy zaległości. Jedno jest pewne – nie naszej prezydencji przypadnie procedowanie powszechnie oprotestowanej przez rolników umowy UE z Mercosur, dopiero w drugim półroczu 2025 przybierze się w Radzie UE do tego bardzo niewdzięcznego tematu rząd Danii. W ogóle nie wchodzi w grę szybkie renegocjowanie pakietu migracyjnego, wchodzącego w życie dopiero w połowie 2026 r. Natomiast mogą się rozpocząć przed 30 czerwca 2025 r. prace nad skorygowaniem Zielonego Ładu, ale polska prezydencja może tylko czekać – traktatowo wyłączną inicjatywę legislacyjną ma KE.