Konfrontacja jest nieunikniona

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-08-05 20:00

Data 6 sierpnia w historii Polski zapisała się w 1914 r. wymarszem legendarnej Pierwszej Kadrowej z krakowskich Oleandrów. Po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. i przyspieszonych wyborach prezydenckich kalendarzowym przypadkiem tak się złożyło, że właśnie 6 sierpnia co pięć lat jest dniem inauguracji kadencji kolejnych prezydentów RP – wcześniej od 1990 r. były to dni 22-23 grudnia, czyli tuż przed Wigilią.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W nawiązaniu do legionowej symboliki wątek kadrowy najbardziej jaskrawo wystąpił w 2015 r., gdy Andrzej Duda obejmował urząd po Bronisławie Komorowskim w trybie dość antagonistycznym. Od razu zapowiedział wkroczenie do struktur i instytucji państwa nie tyle kompanii, ile wręcz batalionów złaknionych władzy. Przy czym nie chodziło mu o prezydencką kancelarię, lecz o wszystko – ministerstwa, agencje, trybunały i sądy oraz oczywiście tłuste spółki skarbu państwa – po spodziewanym parlamentarnym zwycięstwie PiS. 25 października 2015 r. tamte plany się zmaterializowały, na osiem lat.

Obecnie sytuacja jest inna, decyzyjnie i politycznie dualistyczna. Prezydentura przekazywana jest w rodzinie Prawa i Sprawiedliwości, Andrzej Duda czuje się wobec Karola Nawrockiego bardzo bliskim mu ideowo przewodnikiem, wręcz politycznym przyjacielem. W związku z tym przynajmniej na początku nie jest przewidywana sięgająca głęboko rewolucja kadrowa w rozdmuchanej ponad realne potrzeby państwa Kancelarii Prezydenta RP oraz w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego (BBN). Oczywiście całą kierowniczą tzw. R-kę nowy prezydent wprowadza do obu instytucji własną, w spadku przejmuje od poprzednika tylko jednego sekretarza stanu. Cały państwowy sektor rządowy opanowany jest natomiast przez wraże tzw. konsorcjum 15 października. Planowo taka sytuacja potrwa jeszcze ponad dwa lata, realnie aż do listopada 2027 r. Prezydent Karol Nawrocki publicznie tytułuje Donalda Tuska premierem bardzo złym, zatem lejtmotywem jego kadencji od pierwszych dni stanie się usunięcie owego wyimaginowanego zła. Przy czym nie będzie mu chodziło o kolejną restrukturyzację trzymającego władzę konsorcjum 15 października, lecz o jak najszybsze wybory parlamentarne. Na pewno jeszcze nie tej jesieni, albowiem PiS nie jest programowo gotowe do ponownego przejęcia władzy, ale w 2026 r., czyli rok przed terminem – jak najbardziej.

Od pierwszych dni prezydentury Karola Nawrockiego możemy spodziewać się zaskakujących ruchów niewyobrażalnych u Andrzeja Dudy. Wczoraj całkiem realnie wyobraziłem sobie na przykład… reaktywowanie tzw. podkomisji Antoniego Macierewicza, gdzieś na obrzeżach struktury KPRM czy może BBN. Naturalnie bez odbudowy instytucjonalnej i kadrowej, ale z możliwością szerokiego upowszechniania absurdów zamachowych jako bliskich przekonaniu głowy państwa. Na dobę przed zaprzysiężeniem prezydenta Sejm po utajnionej debacie uchylił immunitet posła Antoniego Macierewicza – z przyczyn naprawdę mało zrozumiałych dla przeciętnego Polaka – automatycznie odkopując temat nieco przygaszony.

To tylko jeden z potencjalnych, ale całkiem wyobrażalnych punktów konfliktowych. Oczywiście w skali państwowej niezbyt liczący się, ale symbolicznie rozpalający emocje. Jedno jest pewne – triumfalna środowa inauguracja prezydentury Karola Nawrockiego, z udziałem wielotysięcznej rzeszy jego zwolenników, da Prawu i Sprawiedliwości bardzo silne paliwo polityczne. Wspomniany wyżej generalny plan przejęcia przez tę partię rządów jeszcze przed 2027 r. będzie konsekwentnie wdrażany.