Koniec raju podatkowego w Szwajcarii

Tadeusz StasiukTadeusz Stasiuk
opublikowano: 2015-02-23 18:25

Tajemnica bankowa nie została „wynaleziona” przez Szwajcarów, ale przez nich doprowadzona została do niemal perfekcji. Czas tej swoistej prosperity najprawdopodobniej jednak mija, a Helvetia przestaje być rajem podatkowym, pisze Bloomberg.

Włoscy bankierzy zaczęli stosować tajemnicę bankową już w XVI wieku. Szwajcarzy zaczęli budować swoją „markę” od 1934 r. ustanawiając prawo pozwalające na zachowanie danych klientów banków w tajemnicy. Bankierzy oferowali poufność na wzór księży, lekarzy i prawników. 

Atutem kraju – na co wskazuje Bloomberg - była jego neutralność, pozwalająca każdej ze stron konfliktów (jak było choćby w czasie II Wojny Światowej) prowadzić interesy i mieć zapewnione gwarancje depozytów. Dodatkowo szwajcarskie instytucje bankowe zaczęły kusić osoby, chcące uniknąć płacenia podatków. Systematycznie zaczęły rosnąć depozyty z Francji, Niemiec czy Włoch, szczególnie w okresach kiedy w tych krajach obowiązywały wysokie stawki podatkowe. Nie przeszkadzał nawet fakt, że Szwajcarzy pobierali bardzo wysokie wynagrodzenie za swoje usługi.

Zainteresowanych stale przybywało, a grono profesji korzystających z tego typu usług stale się powiększało. Jak pokazują ostatnie dochodzenia, wśród nich byli też zwykli zbrodniarze czy dyktatorzy.

Ten „piękny” okres może przejść do historii. Od kilku lat na światło dzienne wychodzą brudne sprawki szwajcarskich banków, a presja polityczno-ekonomiczna sprawia, że Szwajcarzy muszą iść na ustępstwa i rezygnować z wielu swoich dotychczasowych atutów.

Jak pisze Bloomberg, można stwierdzić, że „szwajcarskie konta bankowe nie są już tak tajne jak dawniej”. To pokłosie m.in. globalnego kryzysu finansowego z 2008 r. który w znaczący sposób zmniejszył przyzwolenie na raje podatkowe. Największe gospodarki świata borykają się z problemem za małych wpływów budżetowych, a ukrywane przed fiskusem środki corocznie idą w dziesiątki miliardów dolarów. 

Nic więc dziwnego, że chcąc m.in. pozyskać poklask i aprobatę wyborców, politycy dążą do przykręcenia śruby i powstrzymania odpływu kapitałów do rajów podatkowych. 

Na początku 2015 r. wyciekły dane o kontach tysięcy klientów szwajcarskiego oddziału banku HSBC, który prowadził aktywną politykę zachęcania do ukrywania dochodów (czytaj TUTAJ>>Polacy zamieszani w ukrywanie dochodów) Doprowadziło to do wzmożenia działań ze strony organów dochodzeniowych w wielu państwach badających sprawy nielegalnych transferów środków. I wymuszenia na Szwajcarach ujawnienia list klientów. 

Nie jest to nowa sprawa, bo już w 2009 r. dwa największe szwajcarskie banki UBS i Credit Suisse zawarły umowy z amerykańskimi władzami. Pierwszy z nich zdecydował się dostarczyć Amerykanom szczegóły odnośnie 4,7 tys. klientów. 

Podobne ugody zaoferowane zostały kolejnym 13 bankom, zaś ponad 100 innych stanowiących 1/3 szwajcarskiej bankowości współpracuje z Departamentem Sprawiedliwości.

Instytucje nie mają wyjścia, jeśli chcą uniknąć losu banku Wegelin, najstarszego pożyczkodawcy w Szwajcarii, który w 2013 r. zmuszony został do zamknięcia swoich podwoi w związku z postawionymi mu przez amerykańskie władze zarzutami. 

Jak się szacuje programem ewentualnej amnestii w USA objętych może być nawet 45 tys. bankierów i podatników. 

 Zanim doszło do ugody z UBS ujawniane były od czasu do czasu tylko informacje związane ze śledzonymi przez rządy terrorystami i przestępczością zorganizowaną.

Bloomberg podkreśla, że USA i inne kraje twierdzą, że szwajcarskie banki powinny dostarczyć więcej nazwisk klientów, którzy złamali prawo. Z kolei bankierzy szwajcarscy starając się chronić „tradycji” argumentują, że depozyty transgraniczne przyciągnęła stabilność i atrakcyjność inwestycyjna ich kraju, cechy, które będą nadal zwabić osoby o grubych portfelach. Twierdzą, że nie dopracowane i niejasne  przepisy, różniące się w poszczególnych krajach nie pozwalają na pełną współpracę z zagranicznymi organami podatkowymi. Uważają się przy tym za swoiste „kozły ofiarne” zarzucając, że podobne działania nie są podejmowane wobec choćby innych rajów podatkowych zlokalizowanych na Wyspach Normandzkich czy w Miami (gdzie swoje dochody ukrywają Latynosi). Ale zmiany wydają się nieuniknione. Kostki domina zostały już poruszone.