Konsolidacja hut: za, a nawet przeciw

Katarzyna Jaźwińska
opublikowano: 2001-04-19 00:00

Konsolidacja hut: za, a nawet przeciw

Dotychczasowe próby konsolidacji hutnictwa można skwitować słynnym już powiedzeniem Lecha Wałęsy, byłego prezydenta RP, który rzekł był kiedyś „Jestem za, a nawet przeciw”. Projektów było wiele, lecz żaden nie doczekał się realizacji. Teraz swoje trzy grosze dorzucają stalowi związkowcy, którzy zdają się Ministerstwu Gospodarki mówić: albo nasz projekt, albo żaden.

Historia lubi się powtarzać. Na początku lat 90. eksperci z Kanady opracowali program połączenia stalowych firm. I wszyscy hutnicy stwierdzili, że konsolidacja oczywiście jest konieczna, ale każdy do programu miał własne poprawki. Dziś z łezką w oku hutnicy wspominają „kanadyjskie studium” i żalą się, że przegapili najlepszy czas na fuzję. Wiesław Kaczmarek z SLD, partii dzierżącej wówczas stery władzy, twierdzi, że studium może i było dobre, ale brakowało doświadczenia i nikt nie wiedział, jak się do fuzji zabrać.

Takie plany odżyły za Emila Wąsacza, byłego ministra skarbu. Obecny szef Stalexportu był wielkim zwolennikiem konsolidacji, ale nie chciał przeprowadzać jej administracyjnie. Wówczas powstał projekt Piotra Janeczka, prezesa Huty Sendzimira. I choć branża uznała, że pomysł jest dobry, to jednocześnie dodawano, że nie można go zrealizować, bo to popsuje szyki Hucie Katowice, która wówczas negocjowała z brytyjsko-holenderskim Corus Group. I znów konsolidacji nie było — podobnie jak inwestora dla spółki HK. Kolejny projekt stworzył Mirosław Wróbel, były szef HK, ale pomysł nie został w ogóle zauważony.

Teraz w bólach rodzi się projekt Ministerstwa Gospodarki, bardziej lub mniej oficjalnie negowany przez wszystkich — od prezesów po związkowców. Miejmy nadzieję, że kolejne podejście do konsolidacji hut tym razem mimo wszystko będzie udane.