Kontrakty z PSE dryfują na giełdę
Trzy resorty myślą, jak wyplątać PSE z długoterminowych umów
Eksperci z trzech resortów: gospodarki, finansów i skarbu, szukają sposobu na pozbycie się długoterminowych kontraktów zawartych między PSE i elektrowniami. Los umów nie jest jeszcze przesądzony, niewykluczone jednak, że trafią one na giełdę energii, która ma powstać do końca września.
Większość długoterminowych kontraktów między Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi i producentami energii elektrycznej zawarto w latach 1994 -1996. PSE zobowiązały się w nich do zakupu określonej ilości energii od konkretnych producentów, po z góry ustalonych cenach (znacznie wyższych niż szacowana rynkowa wartość energii). Umowy stanowią zabezpieczenie kredytów, zaciągniętych przez elektrownie na inwestycje ekologiczne. Dzięki kontraktom banki udzielające pożyczek zyskały gwarancję, że przyszłe przychody producentów energii umożliwią im obsługę i spłatę kredytów.
Niewygodna ostrożność
Poniewczasie okazało się, że wieloletnie umowy z PSE uniemożliwiają stworzenie rynku energii w Polsce i ograniczenie roli monopolisty — PSE — w świadczeniu usług przesyłowych.
Jak twierdzi Leszek Juchniewicz, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, obecnie na podstawie kontraktów długoterminowych sprzedaje się 65 proc. zużywanej w Polsce energii, a w ciągu najbliższych czterech lat udział energii z kontraktów wzrośnie do 73 proc.
— Umowy długoterminowe to największa bariera dla stworzenia rynku energii. Tym bardziej że swoboda obrotu jest dodatkowo ograniczona o blisko 17 proc. energii, którą ze względów sieciowych trzeba odebrać z konkretnych elektrowni. W tej sytuacji na wolnym rynku można obracać tylko pozostałymi 18 proc. — wyjaśnia prezes URE.
Zadanie dla fachowców
Nad tym, jak rozwiązać problem kontraktów, pracuje właśnie zespół ekspertów z trzech resortów: gospodarki, finansów i skarbu oraz z PSE.
— Zespół rozważa kilka koncepcji pozbycia się kontraktów. Jednak żadna z metod nie zapewni pełnego sukcesu. Wszystko wskazuje, że będzie trzeba zastosować wiele rozwiązań jednocześnie — mówi Wojciech Tabiś, dyrektor departamentu energetyki Ministerstwa Gospodarki.
Jednym ze sposobów pozbycia się długoterminowych kontraktów jest ich likwidacja poprzez prywatyzację elektrowni.
— Sprzedaż elektrowni bez kontraktów i przerzucenie zobowiązań kredytowych na nabywcę pozwoliłyby wprawdzie uwolnić część rynku energii, spadłyby jednak dochody budżetu z prywatyzacji elektrowni. Producent energii bez kontraktu, ale za to z długami, wart jest znacznie mniej — uważa Wojciech Tabiś.
Inny sposób na pozbycie się kontraktów, proponowany przez ministerialnych ekspertów, to cesja umów z PSE na dystrybutorów energii. Pozwoliłoby to ograniczyć pośrednictwo PSE. Jednak zdaniem dyrektora Tabisia, poza Górnośląskim Zakładem Elektroenergetycznym, żadne z przedsiębiorstw dystrybucyjnych nie jest na tyle silne, by samodzielnie przejąć od PSE zobowiązania wobec elektrowni. Mogłyby to natomiast uczynić spółki obrotu energią, zawiązane przez zakłady energetyczne lub inne przedsiębiorstwa, które otrzymały od URE koncesje na taki obrót.
Giełda energetyczna
Rozważa się także dokonanie podziału umów długoterminowych na standardowe kontrakty. Wtedy sprzedaż energii mogłaby się odbywać nie za pośrednictwem PSE, lecz poprzez giełdę energetyczną. Zdaniem Jana Buczkowskiego, wiceministra skarbu odpowiedzialnego za energetykę, realne jest utworzenie takiej giełdy do końca września.
PSE chce obligacji
Kolejna koncepcja, którą rozważa międzyresortowy zespół, nie prowadzi do likwidacji kontraktów, lecz do ich konwersji, która pozwoliłaby na bardziej równomierne rozłożenie w czasie obciążeń wynikających z umów. Jak twierdzi prezes Juchniewicz, ceny kontraktowe przewyższają czasem nawet dwukrotnie hurtową cenę energii. Jednak ich zmniejszenie prowadziłoby do obniżenia przychodów elektrowni. W efekcie producenci energii nie byliby w stanie obsłużyć zadłużenia. PSE proponuje, że weźmie na siebie obsługę kredytów. Sieci musiałyby w tym celu wyemitować obligacje na międzynarodowych giełdach. Koszty związane z emisją obciążyłyby odbiorców energii za pośrednictwem opłaty za przesył pobieranej przez PSE.