Koreańczyk, który podbił Polskę i Michelin

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2025-07-04 15:37

Jak znaleźć się trzy razy w przewodniku Michelin i podbić serca Polaków, nie rezygnując z pracy w korporacji? Tajemnicę swojego sukcesu zdradza Taeyang Heo, kulinarny wirtuoz z Korei, którego lokale są ważnymi punktami na restauracyjnej mapie Wrocławia i Krakowa.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Korill180, koreańska perła Wrocławia, rozbłysła w prestiżowym przewodniku „Michelin Polska 2025”. To nie tylko triumf restauracji, ale i ukoronowanie niezwykłej ścieżki jej twórcy. Taeyang Heo, na co dzień poruszający się w korporacyjnym świecie pełnym spotkań, zestawień i deadlinów, skrywał w sercu marzenie – stworzyć miejsce, gdzie koreańska kuchnia snuje opowieści: o rodzinnych ucztach, parujących miskach z seulskich straganów, o prostocie kimchi i bogactwie bulgogi. Udało się.

Nie porzucając menedżerskiej kariery w dużej firmie, Heo przez dekadę konsekwentnie realizował swoją kulinarną wizję. Efekt? Trzy lokale: wrocławska Korill180 oraz krakowskie HanaSushi i Hankki, z których każdy zdobył uznanie Michelin. Przedsiębiorca ma apetyt na więcej – planuje czwartą restaurację we Wrocławiu, która, jak wierzy, również dołączy do tego elitarnego grona.

Kiedy marzenie staje się misją

Nowy zawodowy rozdział zaczął się zwyczajnie. Latem 2011 r. Taeyang Heo przyjechał do Polski w ramach projektów budowlanych dla takich koreańskich gigantów jak LG Group i SK Group, a także dla krakowskiego Zakładu Termicznego Przetwarzania Odpadów. Miał zostać na chwilę. Został na dłużej.

Krótki zawodowy epizod zamienił się w życiową przygodę. Polska – początkowo obca i nieznana – zaczęła coraz mocniej intrygować. Z czasem przeistoczyła się w dom.
– Spacerując, siadając na ławce czy w kawiarni, czuję się jak u siebie. Obserwuję przechodniów, chłonę zapachy, kolory, atmosferę. To tutaj, nad Wisłą i Odrą, poczułem coś, czego próżno mi szukać w innych zakątkach globu – głębokie poczucie przynależności – opowiada restaurator.

Z uśmiechem przyznaje, że gdy pierwszy raz usłyszał o Polsce, nie umiał wskazać jej na mapie. A jednak właśnie tu zakochał się – w ludziach, kulturze, historii. Dostrzega wiele podobieństw między Koreańczykami a Polakami.
– Oba narody doświadczyły obcej dominacji, podziałów, ale też wykształciły niezwykle silne poczucie tożsamości i odporności. Imponujące, jak potrafimy się mobilizować w chwilach kryzysu, pandemii, ale też podczas ważnych wydarzeń sportowych. Mimo że dzieli nas pół świata, jesteśmy sobie zaskakująco bliscy – mówi.

Intensywność, głębia, tradycja

Kuchnia koreańska to symfonia smaków łącząca intensywność z harmonią. Charakterystyczne banchan – przystawki z warzyw, kiszonek, marynat, gotowanych na parze lub podsmażanych – towarzyszą ryżowi lub makaronowi. Kimchi, fermentowana kapusta, to codzienny fundament koreańskiego stołu. Popularne są stir-fry z woka, jednogarnkowe dania jorim w bulionie lub sosie oraz proste placki z mąki i wody. Desery, np. ryżowe ciastka tteok z fasolą, sezamem, orzeszkami pinii i miodem czy hangwa z mąki, miodu i owoców, urzekają słodyczą. Wyróżnikiem są ostre, wyraziste sosy, które nadają daniom z warzyw, mięsa i makaronu niepowtarzalny charakter. Koreańska kuchnia, pełna tradycji i pasji, zaprasza do odkrywania smaków, które łączą prostotę z głębią, tworząc wyjątkowe doświadczenie kulinarne.

Decyzję o wejściu w świat gastronomii wspomina jako jedną z trudniejszych. Ostrzegano go: polski rynek jest wymagający, nasycony, pełen ryzyka. Ale lęk szybko ustąpił miejsca silniejszej potrzebie – by dzielić się z Polakami tym, co dla niego najważniejsze: koreańską kuchnią i kulturą.

– Od dziecka jedzenie było dla mnie czymś więcej niż tylko zaspokojeniem głodu. Tata potrafił obudzić nas o świcie, by jechać kilka godzin po idealny makaron. Mama nauczyła mnie, że smak to część tożsamości – z czułością wspomina Koreańczyk.

To właśnie te obrazy – zakupy produktów, zapachy z kuchni, rytuały wokół stołu – stały się fundamentem jego kulinarnej drogi.

Smak łączy kontynenty

W lokalach Taeyanga Heo pracuje niemal 70 osób reprezentujących aż 10 krajów – od Korei, Polski, Ukrainy i Białorusi przez Gruzję, Mongolię, Etiopię i Nigerię po Filipiny i Włochy. Wcześniej zatrudniał również kucharzy z Francji i Tajwanu. Jak podkreśla, to wielokulturowe bogactwo przekłada się na wyjątkową atmosferę i różnorodność perspektyw, choć z drugiej strony wymaga jasnych wartości i wspólnej wizji.

Przedsiębiorca stawia na rozwój zespołu przez doświadczenie. Chętnie wysyła pracowników do mistrzów kulinarnych na drugim końcu świata – by uczyli się receptur sosów przekazywanych z pokolenia na pokolenie od ponad 400 lat. To tylko jeden przykład jego nieszablonowego podejścia do gastronomicznego fachu. Inny? Ścisła współpraca z lokalnymi rolnikami, którzy – na jego prośbę – zaczęli uprawiać tradycyjne koreańskie warzywa, wcześniej niedostępne na polskim rynku. Dla Taeyanga Heo jakość to nie kompromis, lecz codzienna praktyka, której fundamentem jest szacunek: do produktu, do ludzi i do kultury, z której wyrósł.

– Wszystkie lokale łączą trzy elementy: dbałość o autentyczność, najwyższej jakości składniki oraz odważne, nowoczesne interpretacje kuchni azjatyckiej – tłumaczy restaurator.

A jak to wygląda w przypadku Korill180 – jego drugiej restauracji, otwartej w 2022 r.? Przede wszystkim: nie zamyka się na Polaków, lecz z otwartymi ramionami zaprasza do wspólnego odkrywania smaków Azji.

Mało tego – na czele kuchni stoi Ukrainiec. Trudno o bardziej wymowny dowód na to, że kulinarna pasja nie zna granic, a dobre jedzenie nie potrzebuje paszportu, by łączyć ludzi ponad podziałami.

Czy Korill180 ma jednak coś, co można uznać za znak rozpoznawczy klasycznej kuchni koreańskiej? Zdecydowanie tak. Jej serce bije przy stole – dosłownie. Centralnym elementem restauracji jest grill wbudowany w blat, pozwalający na wspólne gotowanie i celebrowanie posiłków, dokładnie tak, jak robi się to od pokoleń w domach Seulu. To Taeyang pierwszy wprowadził ten koncept na polski rynek. A jak został przyjęty?

– Wrocław, z dużą koreańską społecznością i otwartością na nowe smaki, stał się miejscem, w którym koreański szef kuchni i przedsiębiorca czuje się jak w domu. To jeden z wielu dowodów na to, że jesteśmy świetnym miejscem na budowanie połączenia między Wschodem a Zachodem – mówi Dariusz Obrocki, prezes wrocławskiej firmy doradczej TIAS, współpracującej z azjatyckimi firmami i przedsiębiorcami, w tym z Taeyangiem Heo.

Kulinarna odyseja trwa

Co dalej? Restaurator z Korei Południowej nie zwalnia tempa. We Wrocławiu powstaje jego nowy projekt – restauracja połączona z butikowym hotelem.
– Jeśli wszystko się uda, będzie to moje czwarte miejsce ujęte w przewodniku Michelin. To największe z moich marzeń: cztery restauracje, cztery wyróżnienia – ujawnia.

Choć gastronomia stała się jego pasją i drugim życiem, ciągle łączy ją z odpowiedzialną rolą w zarządzie międzynarodowej korporacji. Codziennie balansuje między światem biznesu a światem smaków – dwóch rzeczywistości wymagających, ale dających głęboką satysfakcję. Taeyang Heo tka historię, w której odwaga splata się z wizją, a pasja buduje mosty między światami. Jego restauracje, z Korill180 na czele, to nie tylko miejsca kulinarnych doznań – to przestrzenie, w których koreańska tradycja harmonizuje z polską gościnnością. Z niezłomną wiarą zamienił obcy kraj w drugą ojczyznę, dowodząc, że konsekwencja i serce mogą nie tylko stworzyć markę, ale i rozniecić iskrę inspiracji, jednocząc kultury w żywy, pulsujący tygiel.

Kompas o niezachwianej renomie

Gdy bracia André i Édouard Michelin – założyciele firmy oponiarskiej – stworzyli w 1900 r. przewodnik dla kierowców zawierający adresy warsztatów, stacji benzynowych i punktów noclegowych, nie przypuszczali, że przy okazji powołają instytucję, która z czasem wywoła w świecie gastronomii emocje gorętsze niż chili w kimchi.

Publikacja, początkowo praktyczna i skromna, z czasem skierowała swoją uwagę na branżę gastronomiczną. W latach 20. XX wieku pojawiły się pierwsze gwiazdki – dziś uznawane za najbardziej prestiżowe wyróżnienie na restauracyjnym rynku.

Trzy stopnie do nieba
Skala ocen jest przejrzysta, ale niezwykle wymagająca. Jedna gwiazdka oznacza bardzo dobrą kuchnię w swojej kategorii – miejsce warte odwiedzenia. Dwie gwiazdki to już sygnał, że warto zboczyć z trasy, by spróbować czegoś wyjątkowego. Trzy gwiazdki zarezerwowane są dla absolutnych mistrzów – restauracji oferujących kulinarną perfekcję, które same w sobie stają się celem podróży.

Ich praca owiana jest tajemnicą
Inspektorzy Michelin działają jak tajni agenci smaków – anonimowo, skrupulatnie, bez jakichkolwiek kompromisów. Szczegóły ich ocen pozostają pilnie strzeżoną tajemnicą, ale wiadomo, że opierają się na pięciu kluczowych kryteriach: jakości składników, biegłości technicznej szefa kuchni, osobistego stylu i wyrazu autorskiej kuchni, a także spójności doświadczenia przy kolejnych wizytach oraz relacji jakości do ceny.
Co może zaskakiwać – ani wystrój lokalu, ani jakość obsługi nie wpływa na decyzję o przyznaniu gwiazdki. Liczy się to, co znajduje się na talerzu. I to właśnie ta zasada czyni z przewodnika Michelin kulinarny kompas o niezachwianej renomie.