Kowalskiego stać na więcej

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2016-05-29 22:00

Praca się opłaca. Dzięki niej rosną domowe budżety. Portfele będą grubsze także dzięki deflacji i dodatkowym miliardom z budżetu. Chyba że dojdzie do podwyżki podatków

Patrzeniu na zasobność portfela Kowalskiego towarzyszą mieszane uczucia. Na unijnym tle wciąż wypadamy blado, a dochód na głowę mieszkańca, chociaż rośnie, sięga zaledwie 68 proc. wspólnotowej średniej. Pocieszające jest jednak to, że z roku na rok poprawia się sytuacja materialna gospodarstw domowych w Polsce. Taki wniosek płynie z badania budżetów, które przeprowadził GUS.

Więcej do wydania…

Statystycy obliczyli, że w ubiegłym roku przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na osobę w gospodarstwie domowym wyniósł 1386 zł i w ciągu roku urósł realnie o 4,3 proc. Większe były też wydatki i wyniosły 1091 zł, co oznacza wzrost o 2,1 proc. Dzięki temu, że do portfeli więcej napłynęło, niż z nich wyciągnęliśmy, udział wydatków w dochodzie sięgnął 78,7 proc. To wciąż dużo, ale jeszcze dekadę temu ten stosunek sięgał blisko 95 proc. i od tego czasu sukcesywnie spada. Ubiegłoroczna poprawa w kieszeni Kowalskiego była do przewidzenia. — To zasługa mocnego rynku pracy i deflacji. Spadające ceny powodują, że w ujęciu realnym mamy wzrost dochodu — wyjaśnia Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. Jej zdaniem, w tym roku może być jeszcze lepiej.

— Stopa bezrobocia spada, bijąc kolejne rekordy. Jest też szansa, że nominalne płace będą rosły szybciej, bo pracodawcy raportują coraz więcej problemów ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych rąk do pracy. Deflacja utrzyma się jeszcze przez kilka miesięcy i umiarkowane zwyżki cen pojawią się dopiero pod koniec roku — podkreśla ekonomistka. Zwraca też uwagę, że wpływy do budżetów rodzin mocno poprawi też program 500+, z którego tylko w tym roku pod strzechy trafi ponad 17 mld zł, w przyszłym aż 23 mld zł.

— To poprawi sytuację materialną osób najmniej zamożnych — uważa Urszula Kryńska. Z wyliczeń resortu pracy wynika, że transfer najmocniej wpłynie na blisko jedną trzecią najuboższych mieszkańców Polski. O rosnącej zamożności świadczy też to, na co wydajemy. Tradycyjnie najwięcej kasy idzie na towary i usługi konsumpcyjne. GUS wskazuje, że gospodarstwa domowe są coraz lepiej wyposażone w sprzęt RTV i AGD nowej generacji, dostęp do szerokopasmowego internetu, a Polacy zamieszkują większe mieszkania. W ubiegłym roku przeciętna rodzina zajmowała lokal o powierzchni 76,7 mkw. Mniej wydajemy na żywność, bo około jednej czwartej domowego budżetu. To znak, że lepiej nam się powodzi, bo mniej budżetu przeznaczamy na towary pierwszej potrzeby.

…z pracy na swoim

Nadal jednak Kowalski nie widzi swojej sytuacji w różowych barwach. Ponad połowa przepytanych przez GUS mówi o niej „przeciętna” i odsetek ten niemal nie zmienił się w porównaniu z ocenami formułowanymi rok wcześniej. Tylko co dziesiąty Polak mówi, że jest bardzo dobrze, a co piąty, że raczej dobrze. Blisko 15 proc. ocenia kondycję budżetu źle. Najlepiej saldo konta widzą pracujący na własny rachunek, a najgorzej rolnicy i emeryci. To też łatwo wyjaśnić, bo największy dochód rozporządzalny osiągają gospodarstwa domowe utrzymujące się z pracy na swoim (5760 zł) oraz pracownicy (4551 zł). Był on o odpowiednio 2,9 i 2,3-razy wyższy niż u rencistów.

— Największy wpływ ma właśnie wzrost dochodów z pracy, i to nie tylko patrząc z perspektywy płac, ale też tego, że mamy najwyższą w historii liczbę pracujących — zwraca uwagę Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Z danych Eurostatu wynika, że w końcu ubiegłego roku nad Wisłą pracowało ponad 16 mln osób.

— Na pewno w tym i przyszłym roku sytuacja budżetów domowych będzie się poprawiała. Tym bardziej że podobnie jak rok temu — tyle że zdecydowanie mocniej — będą rosły dochody ze świadczeń społecznych — uważa ekonomista. Jeszcze lepiej by było, gdyby rząd zdecydował się podwyższyć kwotę wolną od podatku i obniżyć stawki VAT. Piotr Bielski ostrzega jednak przed nadmiernym optymizmem na kolejne lata.

— Rząd może być zmuszony do podwyżek podatków, a to wyciągnie z gospodarstw domowych pieniądze — podkreśla ekonomista BZ WBK.