Ksawery okazał się łagodny dla ubezpieczycieli

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2013-12-13 00:00

Szkody spowodowane przez orkan są świetnym podsumowaniem roku w branży. Więcej o nich mówiono, niż za nie płacono.

Wiatr wiejący z prędkością do 120 km/godz., burze śnieżne, pozrywane dachy i linie energetyczne, sparaliżowane lotniska — to obraz ubiegłego weekendu. Ministerstwo Rozwoju i Infrastruktury wstępnie szacuje, że usunięcie szkód, które spowodował huragan, będzie kosztować 55 mln zł. Chodzi tylko o uszkodzone drogi, linie kolejowe i wybrzeże morskie. W skali całego kraju kwota będzie o wiele wyższa, bo dochodzą straty, które poniosły m.in. firmy energetyczne. Mimo to branża ubezpieczeniowa śpi spokojnie. Ksawery nie był dla niej katastrofą.

fot. Maciek Kulczyński, PAP
fot. Maciek Kulczyński, PAP
None
None

— Przejście orkanu nad Polską spowodowało wzrost szkód, które do nas zgłaszali klienci. Było ich ok. 2,5-3 tys. W większości dominują jednak szkody o małej lub średniej wartości — mówi Michał Gomowski, wiceprezes majątkowej Compensy.

Podkreśla, że wpływ tych szkód na wynik finansowy firmy będzie zerowy. To zasługa reasekuracji, z której korzysta ubezpieczyciel. W ostatecznym rozrachunku to ona weźmie na siebie koszt wypłaconych odszkodowań. To oznacza, że branżę czekają spokojne święta Bożego Narodzenia. Tym bardziej że największy gracz w branży — PZU — twierdzi, że nic się nie stało.

— Liczba zgłoszonych szkód jest nieznaczna i nie jest to sytuacja nadzwyczajna w skali naszej firmy — mówi Agnieszka Rosa z biura prasowego giełdowej firmy.

Podobnie jest u innych ubezpieczycieli. Adam Fulneczek, dyrektor departamentu strategii likwidacji szkód w Warcie, szacuje, że orkan spowodował trzykrotny wzrost liczby szkód w majątku oraz zaledwie 4-procentowy wzrost szkód komunikacyjnych. Nie są to wartości, które nie dadzą ubezpieczycielom zasnąć. — Natomiast jeśli chodzi o assistance domowe, to w dniu, w którym huragan uderzył z pełną siłą, mieliśmy cztery razy więcej zgłoszeń z prośbą o pomoc niż w poprzednie dni — mówi Adam Fulneczek. W tym roku pogoda wyjątkowo łagodnie obchodzi się z rodzimą branżą ubezpieczeniową. Na przełomie mają i czerwca u naszych sąsiadów szalały powodzie, które spowodowały gigantyczne szkody. W Niemczech są one szacowane na 12 mld EUR. Wielka woda dotarła także do Polski, ale nie spowodowała znaczących szkód, które uderzyłyby w ubezpieczycieli. Podobnie było z Ksawerym. To pierwszy orkan, który w tym roku uderzył w Polskę.

Tymczasem dla Europy Zachodniej był to kolejny huragan. Pod koniec października w Stary Kontynent uderzył sztorm św. Judy. Dochodzący do 190 km/godz. wiatr w samej Wielkiej Brytanii spowodował szkody za co najmniej 500 mln funtów. W obliczu szalejącej w branży ubezpieczeniowej wojny cenowej pogoda jest jednym z czynników, które mogą wstrząsnąć rynkiem. Wielka powódź z 2010 r. mocno zdołowała wyniki ubezpieczycieli. W efekcie zakończyli wojnę i zaczęli podnosić stawki. Ale gdy szkody są niskie, znów rozpoczyna się walka na ceny. Niektórzy mają jej już dosyć. Niedawno Franz Fuchs, szef grupy VIG w Polsce, zadeklarował, że przestanie uczestniczyć w wojnie cenowej, ale efektami ubocznymi mogą być ograniczenie działalności i cięcie kosztów.