Wiatr wiejący z prędkością do 120 km/godz., burze śnieżne, pozrywane dachy i linie energetyczne, sparaliżowane lotniska — to obraz ubiegłego weekendu. Ministerstwo Rozwoju i Infrastruktury wstępnie szacuje, że usunięcie szkód, które spowodował huragan, będzie kosztować 55 mln zł. Chodzi tylko o uszkodzone drogi, linie kolejowe i wybrzeże morskie. W skali całego kraju kwota będzie o wiele wyższa, bo dochodzą straty, które poniosły m.in. firmy energetyczne. Mimo to branża ubezpieczeniowa śpi spokojnie. Ksawery nie był dla niej katastrofą.

— Przejście orkanu nad Polską spowodowało wzrost szkód, które do nas zgłaszali klienci. Było ich ok. 2,5-3 tys. W większości dominują jednak szkody o małej lub średniej wartości — mówi Michał Gomowski, wiceprezes majątkowej Compensy.
Podkreśla, że wpływ tych szkód na wynik finansowy firmy będzie zerowy. To zasługa reasekuracji, z której korzysta ubezpieczyciel. W ostatecznym rozrachunku to ona weźmie na siebie koszt wypłaconych odszkodowań. To oznacza, że branżę czekają spokojne święta Bożego Narodzenia. Tym bardziej że największy gracz w branży — PZU — twierdzi, że nic się nie stało.
— Liczba zgłoszonych szkód jest nieznaczna i nie jest to sytuacja nadzwyczajna w skali naszej firmy — mówi Agnieszka Rosa z biura prasowego giełdowej firmy.
Podobnie jest u innych ubezpieczycieli. Adam Fulneczek, dyrektor departamentu strategii likwidacji szkód w Warcie, szacuje, że orkan spowodował trzykrotny wzrost liczby szkód w majątku oraz zaledwie 4-procentowy wzrost szkód komunikacyjnych. Nie są to wartości, które nie dadzą ubezpieczycielom zasnąć. — Natomiast jeśli chodzi o assistance domowe, to w dniu, w którym huragan uderzył z pełną siłą, mieliśmy cztery razy więcej zgłoszeń z prośbą o pomoc niż w poprzednie dni — mówi Adam Fulneczek. W tym roku pogoda wyjątkowo łagodnie obchodzi się z rodzimą branżą ubezpieczeniową. Na przełomie mają i czerwca u naszych sąsiadów szalały powodzie, które spowodowały gigantyczne szkody. W Niemczech są one szacowane na 12 mld EUR. Wielka woda dotarła także do Polski, ale nie spowodowała znaczących szkód, które uderzyłyby w ubezpieczycieli. Podobnie było z Ksawerym. To pierwszy orkan, który w tym roku uderzył w Polskę.
Tymczasem dla Europy Zachodniej był to kolejny huragan. Pod koniec października w Stary Kontynent uderzył sztorm św. Judy. Dochodzący do 190 km/godz. wiatr w samej Wielkiej Brytanii spowodował szkody za co najmniej 500 mln funtów. W obliczu szalejącej w branży ubezpieczeniowej wojny cenowej pogoda jest jednym z czynników, które mogą wstrząsnąć rynkiem. Wielka powódź z 2010 r. mocno zdołowała wyniki ubezpieczycieli. W efekcie zakończyli wojnę i zaczęli podnosić stawki. Ale gdy szkody są niskie, znów rozpoczyna się walka na ceny. Niektórzy mają jej już dosyć. Niedawno Franz Fuchs, szef grupy VIG w Polsce, zadeklarował, że przestanie uczestniczyć w wojnie cenowej, ale efektami ubocznymi mogą być ograniczenie działalności i cięcie kosztów.