Kwatera dla pracownika

Paweł BerłowskiPaweł Berłowski
opublikowano: 2019-02-11 22:00

Zamiast całego pokoju studentowi nieraz bardziej się opłaca wynajęcie dwóch łóżek pracownikom

Z artykułu dowiesz się:

  • na czym polega biznes w postaci hotelu pracowniczego
  • jakie są wady i zalety takie najmu
  • czy pracowników kontraktowych będzie przybywać

Przyjeżdżający do pracy obcokrajowcy i mieszkańcy innych regionów nie poszukują na początku mieszkania ani nawet pokoju. Dopóki nie osiągną minimalnej stabilizacji, alternatywą są hotele pracownicze i kwatery.

STANDARDY:
STANDARDY:
Polecamy pracownikom sprowadzanym przez nas do Polski pokoje dla maksymalnie sześciu osób. Łazienka musi przypadać na 5-10 osób — mówi Natalia Myskova, dyrektor rynków zagranicznych Sanpro Impel Group.
Fot. Tomasz Walków

— To dla najemcy tańsze rozwiązanie, bo zamiast 750 zł/mies. za pokój w mieszkaniu wydadzą tylko 500 zł/mies. za łóżko. Dla wynajmującego, po wstawieniu dodatkowego łóżka do pokoju, to również korzyść, bo czynsz z 750 zł/mies. urasta do 1000 zł/mies. Mimo okresów pustostanu, jakim cechuje się ta nisza, w długookresowej perspektywie można uzyskać zyski porównywalne z długoterminowym wynajmem mieszkań. Poza tym klient jest solidny, bo za noclegi płacą pracodawcy albo agencje pracy tymczasowej — mówi Waldemar Kochanek, członek stowarzyszenia Mieszkanicznik, prowadzący hotel pracowniczy na 80 łóżek w Łowiczu.

Spartańskie warunki

Zdaniem Waldemara Kochanka, pracownicy kontraktowi są przyszłościową grupą najemców. Według raportu PwC, do 2025 r. na rynku pracy w Polsce może brakować nawet 1,5 mln osób. Jeśli Polska ma utrzymać planowany wzrost gospodarczy, musimy dodatkowo zatrudniać rocznie od 150 tys. do 300 tys. pracowników. Oczywiste jest, że gdy przyjadą do Polski zza granicy, muszą gdzieś mieszkać. Opinię o tym potencjale podzielają inni wynajmujący.

— W kategorii nieruchomości pojawia się coraz więcej ogłoszeń o noclegach i kwaterach pracowniczych. W czerwcu 2018 r. dodano na OLX takich ogłoszeń 300. W styczniu 2019 r. było ich już około 500 — podlicza Paulina Rezmer z Grupy OLX.

Jak mówi Natalia Myskova, dyrektor rynków zagranicznych Sanpro Impel Group, która pomaga pracownikom z Ukrainy także w znalezieniu zakwaterowania, przez ostatni rok zgłosiło się do niej także kilku deweloperów, rozważających inwestycje w hotele pracownicze. Pytali o najlepsze lokalizacje w Polsce oraz o optymalne wykończenie i wyposażenie takich obiektów. Na razie jednak żaden z nich nie powstał. Według Natalii Myskovej, najwięcej kwater pracowniczych powstało w Polsce w specjalnych strefach ekonomicznych (np. Swarzędz, Wronki), gdzie całe wioski wokół rosnących zakładów przemieniły się w zagłębia noclegowe.

— Ceny dochodzą tam do 700 zł/mies. za łóżko, a standard nieraz woła o pomstę do nieba. Widziałam kwaterę w wyremontowanym chlewie, gdzie na 30 mkw. na piętrowych łóżkach skoszarowanych było 12 mężczyzn — opisuje dyrektor Sanpro.

Oczywiście jest to przykład ekstremalny. Sanpro, zanim poleci sprowadzanym do Polski pracownikom jakiś lokal, zawsze przeprowadza wizję lokalną. Standardem są pokoje bez piętrowych łóżek, dla najwyżej sześciu osób. Łazienka musi przypadać na pięć osób (maksymalnie 10). Średni dla kraju czynsz w takich kwaterach to 600 zł/za łóżko (drożej jest w Szczecinie i Warszawie).

— Jeszcze pięć lat temu czynsz za pracowników płacili wynajmującym pracodawcy, ale ze względu na odchodzenie pracowników do innych firm okazało się to nieopłacalne. Potem agencje pracy, takie jak nasza, kredytowały pracownikom pierwszy miesiąc najmu. To też nie zdało egzaminu i obecnie najczęstszy jest model wypłacania przez pracodawców specjalnych dodatków do pensji, a pracownicy sami opłacają czynsze — mówi Natalia Myskova.

Segment premium

Innym trendem zauważonym przez Hannę Milewską-Wilk, eksperta ze stowarzyszenia Mieszkanicznik, jest przenoszenie się z biegiem czasu z kwater pracowniczych do lokali o wyższym standardzie. W typowych kwaterach pracowniczych poza pracownikami „na dorobku” nocują najczęściej przemieszczające się po kraju ekipy budowlane i remontowe.

— Naszymi klientami są zwykle ludzie, poszukujący lepszych warunków i większej intymności. Zwykle do osoby pracującej w Polsce przyjeżdża w pewnym momencie współmałżonek lub partner i pokój wieloosobowy woli zamienić na dwuosobowy — tłumaczy, chcący zachować anonimowość, właściciel firmy, zajmującej się wynajem nieruchomości dla pracowników z Ukrainy, która posiadaj 20 nieruchomości w Poznaniu.

W jego firmie nie ma wynajmu łóżek na doby, ale klienci płacą co miesiąc czynsz (500 zł/za łóżko). W standardzie są kuchnie z kompletem naczyń do gotowania i zastawa stołowa, lodówki, pralki, szafy na ubrania i szafki. Nikt przecież nie przyjedzie z tymi rzeczami zza granicy.

— W naszych mieszkaniach zapewniamy wymianę i pranie pościeli. Wynajmujący, którzy zostawiają takie duże pranie lokatorom, ryzykują wilgoć i w rezultacie zagrzybienie lokalu. Również z przyczyn praktycznych zapewniamy sprzątanie części wspólnych, aby uniknąć konfliktów między najemcami — ujawnia właściciel firmy.

Ukraiński szlak

Według Natalii Myskovej, sytuacja na tym rynku jest bardzo dynamiczna ze względu na pracowników. O ile przyjeżdżający z Ukrainy pierwszy raz do pracy chętnie korzystali ze zbiorowych form zamieszkania, o tyle przy drugim przyjeździe znali już kraj, korzystali z poleceń i szukali lepszych warunków. Obecnie większość osób przyjeżdżających do pracy z Ukrainy przynajmniej raz już była w naszym kraju. Dodatkową niepewność wynajmujących kwatery budzi pytanie, czy ci pracownicy zostaną w Polsce na dłużej.

— Od 2017 r. pracownicy z Ukrainy czekali na otwarcie dla nich niemieckiego rynku pracy, co opóźniło się do 2020 r. Wyzwaniem jest oczywiście język niemiecki i wymagana za Odrą specjalizacja zawodowa, ale... niemieckiego już się intensywnie uczą — to najczęściej wybierane przez nich szkolenia — twierdzi Natalia Myskova.

Ryzykowny biznes

Mieszkaniczników martwi też brak precyzyjnych regulacji prawnych dotyczących współdzielenia nieruchomości przez lokatorów. Aktualna sytuacja w Polsce sprawia, że domy, które wcześniej były wybudowane w celu zamieszkania w nim całej rodziny, dziś pustoszeją, a równocześnie takie domy i duże mieszkania są bardzo niechętnie wynajmowane przez młode małżeństwa. Dlatego często przeznaczane są na wynajem dla pracowników z Ukrainy lub pokoje dla studentów. Niestety ten naturalny proces jest na granicy prawa. Z jednej strony, ludzie zaspokajają swoje potrzeby mieszkaniowe, więc nie można tych mieszkań uznać za obiekt zamieszkania zbiorowego, lecz z drugiej, jest za dużo osób w lokalu, by można określić go jako zamieszkanie wielorodzinne lub jednorodzinne.

Zdaniem przedsiębiorcy z Poznania, powinno się pojawić rozwiązanie pośrednie. Mogłoby na przykład przewidywać, że obiekty wynajmowane dla studentów czy pracowników z Ukrainy byłyby wyposażone w gaśnice i posiadały regulamin korzystania z obiektu. Obecnie, gdyby trzymać się ściśle prawa, okazałoby się, że dla większości pracowników kontraktowych i studentów nie ma odpowiednich, zgodnych z przepisami miejsc noclegowych.