Łapówkarzy trzeba zwalczać bez pardonu

Dawid Tokarz
opublikowano: 2002-11-29 00:00

Rozmowa z Julią Piterą z Transparency International

Firmy prywatne działałyby inaczej, gdyby w administracji publicznej nie było tak rozgałęzionej korupcji — sumuje Julia Pitera, prezes Transparency International w Polsce.

„Puls Biznesu”: Korupcję często określa się jako nadużywanie urzędu publicznego dla korzyści prywatnych. Czy zatem w opisanej przez nas historii, która przydarzyła się Sanitecowi i Spedpolowi, możemy mówić o korupcji?

Julia Pitera: Korupcję należy rozumieć nie aż tak wąsko. Czerpanie nieuzasadnionych korzyści przez pracowników firm prywatnych od spółek z tą firmą współpracujących jest w Polsce częste. Firmy muszą mocniej kontrolować swoich ludzi — tym bardziej że sprzyja temu sytuacja na rynku pracy. Jeśli pracownicy biorący łapówki będą zwalniani bez pardonu, tego typu procedery zanikną.

Ale przecież Sanitec Koło dyscyplinarnie zwolnił z pracy człowieka, którego rodzina czerpała nieuzasadnione korzyści ze współpracy ze Spedpolem. Tyle że do dziś nikomu w tej sprawie nie postawiono zarzutów.

— Prokuratura niechętnie podejmuje sprawy o korupcję. To martwi. Mniej nawet chodzi o zadośćuczynienie strat, bardziej o oczyszczenie atmosfery życia publicznego. Trzeba pamiętać, że zawiadomienie organów ścigania o domniemanej korupcji to dla firmy trudny krok. Kontrahenci mogą go odebrać jak sygnał, że brakuje w spółce należytego nadzoru i ostrożniej podchodzić do współpracy. Skoro w tym wypadku Sanitec — w pewnym stopniu — ryzykuje swą reputację, to prokuratura winna uczynić wszystko, by tę sprawę ostatecznie wyjaśnić. Tego zabrakło.

Postawa Sanitecu, poszukującego pomocy w Transparency International, piszącego skargi do prokuratury krajowej, przypomina zdesperowanego, szarego obywatela, który w walce z machiną biurokratyczną nie może doczekać się sprawiedliwości.

— No tak... Jeśli duża firma międzynarodowa, z doskonałymi prawnikami nie może się przebić do sądu, to łatwo sobie wyobrazić, jak prokuratura reaguje, gdy podobne doniesienie składa obywatel, którego nie stać na pomoc prawną. Odmawia wszczęcia postępowania! Prokuratorzy są rozliczani ze skuteczności na podstawie statystyki.

No właśnie. Pewien prokurator powiedział mi tak: wolę wziąć kilka spraw błahych, ale z prawdopodobieństwem sukcesu — w postaci przedstawienia zarzutów, niż wszczynać ciągnące się miesiącami śledztwo gospodarcze, którego koniec bywa niewiadomą.

— Typowe. Lecz ten prokurator powiedział panu tylko część prawdy. Często z poszczególnymi sprawami związani są politycy czy funkcjonariusze publiczni wysokiego szczebla. Wówczas prokuratorzy obawiają się wkraczać ostro — zwłaszcza w małych społecznościach, gdzie burmistrz, prokurator i radni są często ze sobą powiązani nieformalnymi kontaktami.

Jaką rolę w zwalczaniu tych zjawisk chce odgrywać Transparency International?

— Obserwujemy i upowszechniamy trafiające do nas historie — teraz zajmujemy się kilkuset sprawami. Edukujemy — poprzez szkolenia, sporządzanie referatów czy działalność publicystyczną. Opiniujemy wreszcie stan korupcji w Polsce, starając się zwracać uwagę na jej prawdziwe przyczyny.

To znaczy jakie?

— Brak respektowania prawa! Jeśli pyta się polityków, dlaczego korupcja jest w Polsce tak powszechna, odpowiadają: „prawo jest złe”. Ale to oni mają wpływ na stanowienie prawa — i takie odpowiedzi trzeba uznać za kuriozalne! Klasie politycznej wygodnie zrzucić winę na prawo, bo to abstrakcja. A trzeba po prostu konsekwencji w jego egzekucji.

Czy potrzebne są prawne zmiany, umożliwiające rozbicie solidarności łapówkarza i jego płatnika?

— Warto popróbować rozwiązań sprzyjających zerwaniu tej zmowy. Ale karany powinien być przede wszystkim funkcjonariusz publiczny, bo on nie tylko pracuje, ale i pełni służbę publiczną. Gdy ktoś nakłania go do wzięcia łapówki, musi nie tylko odmówić, ale natychmiast poinformować przełożonego. Nie może być tolerancji dla urzędników, którzy — zazwyczaj w zawoalowany sposób, ale jednak — łapówki wymuszają. W grę wchodzi zwolnienie z odpowiedzialności tego, który łapówkę daje — lecz pod warunkiem, że zgłosi ten fakt niezwłocznie.

W waszych corocznych raportach postrzegania korupcji Polska bynajmniej nie poprawia swej pozycji...

— Niestety. Trzeba jednak pamiętać, że to indeks świadomego postrzegania korupcji. I ta świadomość rośnie, co nie pozostaje bez wpływu na ów indeks. To, że ludzie coraz bardziej wyraziście dostrzegają wagę problemu może napawać optymizmem.

Nie wiadomo zatem, jaka jest w Polsce skala łapówkarstwa?

— Nie. Przeprowadziliśmy jednorazowy monitoring około 120 tytułów prasy lokalnej. Przez rok dziennikarze wykryli i opisali niemal 600 spraw korupcyjnych. To zapewne kropla w morzu. Najbardziej brakuje rejestru postępowań prokuratorskich, dotyczących korupcji.

Nie ma światełka w tunelu?

— Jest. Najważniejsza wydaje się wola polityczna.

A problem korupcji w biznesie to chyba nie wina polityków?

— To naczynia połączone. Firmy prywatne działałyby inaczej, gdyby w administracji publicznej nie było tak rozgałęzionej korupcji. Przedsiębiorstwa współpracują przecież ze strukturami publicznymi i negatywne zjawiska przenoszą na niwę prywatną.