W grupie DGA zainaugurowała działalność spółka DGA Centrum Sanacji Firm (CSF), która ma wspierać przedsiębiorców w postępowaniach upadłościowych. Czy rzeczywiście taka instytucja jest na polskim rynku potrzebna, skoro upadłością kończy u nas byt niespełna 0,3 proc. podmiotów gospodarczych? Dla porównania: w Irlandii, we Francji i w Austrii ten wskaźnik wynosi odpowiednio 12, 27 i 34 proc.
— Zapoczątkowany bankructwem Lehman Brothers kryzys trwa już prawie pięć lat. Przedsiębiorstwa, szczególnie małe i średnie, wyczerpały już zapasy i nie mają czytelnej wizji rozwoju. W 2013 r. w opałach może znaleźć się nawet kilkadziesiąt tysięcy firm — tłumaczy Andrzej Głowacki, przewodniczący rady nadzorczej DGA CSF.
Dotychczasowy niski odsetek upadłości w Polsce to z jednej strony efekt ostrożnego działania firm, z drugiej — braku innowacyjnych, wymagających dużych nakładów projektów. Trzeci powód to nieprzyjazne prawo, które sprawia, że pomimo kłopotów menedżerowie aż do końca próbują uniknąć takiego rozwiązania,pociągając za sobą kolejne firmy w otchłań. A przecież wdrożone na czas postępowanie naprawcze uratowało już niejedno przedsiębiorstwo.
— W powszechnej opinii mężczyźni bagatelizują objawy chorób i jak ognia unikają wizyt w gabinecie lekarskim. Wychodzą z założenia, że „jakoś samo przejdzie”. Niestety, podobną filozofię wobec firm wyznają niektórzy szefowie i właściciele — twierdzi Grzegorz Bigaj, wiceprezes DGA CSF, syndyk. Mają to zmienić tzw. lekarze firm, czyli doradcy i syndycy z całej Polski, których nowa spółka zaprasza do współpracy.
— Odzew jest bardzo duży — zapewnia Andrzej Głowacki.