Załamanie majowego indeksu PMI jest spektakularne. Takie spadki w ciągu miesiąca zdarzają się zwykle w okresach dużych wstrząsów — w przeszłości w czasie kryzysu finansowego, pandemii, po rozpoczęciu wojny w Ukrainie. Obecny spadek wpisuje się jednak w wysoką zmienność wskaźnika i raczej należy uważać z wyciąganiem z niego głębokich wniosków. Patrząc na inne badania, widać nieco spokojniejszy obraz. Dlatego lekcja, która płynie z tego typu sytuacji i jest warta zapamiętania, brzmi: nigdy nie należy używać jednego wskaźnika do analizy trendów. W jakiejkolwiek dziedzinie ekonomiczno-społecznej.
W maju PMI spadł do 47,1 pkt, czyli o 3,1 pkt wobec kwietnia. W tym badaniu każdy odczyt poniżej 50 pkt oznacza regres — w zamówieniach, produkcji, zatrudnieniu itd. To największy miesięczny spadek od czerwca 2022 r. Jest to o tyle interesujące, że przez kilka poprzednich miesięcy nastroje stopniowo się poprawiały i z wielu źródeł płynęły sygnały o umocnieniu koniunktury w sektorze przetwórczym. A tu nagle taki klops.
Co się stało? Najbardziej oczywista hipoteza jest taka, że firmy zaczęły w końcu odczuwać jakieś zaburzenia związane z wojnami celnymi. Dane z USA pokazują, że w kwietniu i maju załamał się amerykański import, co zapewne przełożyło się na zamówienia u europejskich producentów. Nie widać tego jednak tak wyraźnie w badaniach z Niemiec, a to Niemcy powinny być bardziej narażone na skutki zaburzeń w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Ta hipoteza nie jest więc jednoznacznie przekonująca.
Wygląda na to, że w badaniach PMI pojawiła się jakaś sezonowość, której autorzy nie są w stanie wyeliminować. Analogiczne spadki zdarzyły się w maju 2022, 2023 i 2024 r. Byłby to wyjątkowo dziwny przypadek, gdyby taka zmienność była naturalna. Nawet analitycy S&P Global — firmy robiącej badanie — wydają się zdziwieni. „Będziemy z niecierpliwością oczekiwać danych czerwcowych, które pokażą, czy sektor wytwórczy odzyska dynamikę, wkraczając w lato” — napisał Trevor Balchin, dyrektor ds. badań w firmie.
Inne badania koniunktury przemysłowej — wykonywane przez urząd statystyczny na rzecz Komisji Europejskiej — też pokazują osłabienie nastrojów w polskich fabrykach, ale znacznie mniejsze. Według tych badań koniunktura jest stabilna od półtora roku, nawet z lekką tendencją wzrostową w ostatnich sześciu miesiącach. Majowe osłabienie na tym tle wygląda jak mała korekta.
Taka rozbieżność wyników badań koniunktury nie jest zresztą tylko polskim problemem. W USA PMI publikowany przez S&P Global wzrósł w maju, a publikowany przez instytut ISM — uważniej obserwowany przez rynki i analityków — spadł. Pierwszy jest wyraźnie powyżej 50 pkt, drugi poniżej.
Czy czegoś to nam nie przypomina? A jak wyglądają wyniki sondaży wyborczych? Tak to jest z badaniami, że jedne pokazują w tę, a inne w drugą stronę. Żeby się w tym odnaleźć, trzeba śledzić wiele wskaźników jednocześnie, wyciągać jakąś średnią i jeszcze brać poprawkę na to, że wszystkie mogą być lekko skrzywione.
Ja sytuację w firmach produkcyjnych wciąż określam mianem selektywnego ożywienia. Jest trochę lepiej niż w zeszłym roku w wybranych branżach, ale ogólny popyt jest przytłumiony.